Elektryczne hulajnogi kilka centymetrów za długie? Nowe przepisy mogą stanowić problem
Nowe przepisy definiujące elektryczne hulajnogi jako urządzenia transportu osobistego (UTO) mogą spowodować, że tysiące użytkowników pojazdów nie będzie mogło z nich legalnie korzystać. Wszystko z powodu kilku centymetrów.
Ministerstwo Sprawiedliwości postanowiło przekazać do Ministerstwa Infrastruktury propozycję przepisów do przygotowywanej w tym resorcie. - Jako resort sprawiedliwości, dajemy pewien wkład do tego. Nie zgadzamy się z pewnymi elementami zaproponowanymi przez resort infrastruktury i dajemy pewne swoje propozycje jako resort sprawiedliwości. Zasadniczo zgadzamy się natomiast z kierunkiem, bo ta sprawa musi być uregulowana - komentował wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik, cytowany przez TVN24. Polityk dodał, że w sprawie elektrycznych hulajnóg panuje obecnie "wolna amerykanka", która przyczynia się do licznych wypadków i niebezpiecznych zdarzeń.
Nowe przepisy oznaczają koniec szybkiej jazdy pośród spacerujących. Od teraz, kierujący hulajnogami będą mogli poruszać się z prędkością 8 km/h po chodniku, 20 km/h po ulicy oraz 25 km/h po ścieżce rowerowej. Ustawa wprowadza także pojęcie "urządzenia transportu osobistego" (UTO). Oprócz hulajnóg zaliczane będą do nich m.in.: małe e-samochody, segwaye, a także elektryczne rowery i skutery. Na każdym z wymienionych pojazdów może przebywać wyłącznie osoba kierująca. Ponadto muszą być one wyposażone w oświetlenie.
O kilka centymetrów za dużo
Nowe przepisy określają także maksymalną szerokość (0,9 metra) i długość (1,25 metra) urządzeń. "Dziennik Gazeta Prawna" informuje, że wejście w życie obostrzeń sprawi, iż wielu użytkowników elektrycznych pojazdów nie będzie mogło z nich legalnie korzystać.
- Określenie maksymalnej długości UTO na 125 cm może spowodować, że pod definicję urządzeń nie wejdzie bardzo duża grupa już użytkowanych pojazdów - czytamy w "DGP". - Zrobiliśmy dość szczegółową kwerendę rynku i okazało się, że bardzo dużo modeli pojazdów, które już zostało zakupione przez prywatnych użytkowników, nie spełnia zaproponowanego przez projektodawców kryterium długości dosłownie o kilka centymetrów - komentuje cytowany przez "DGP" Marek Tokarewicz z Polskiego Stowarzyszenia Branży UTO.
Tokarewicz dodaje także, że w żadnym z europejskich krajów nie wprowadzono podobnego limitu prędkości dla tego typu pojazdów. - Przykładowo we Francji, będącej największym rynkiem UTO na świecie, przepisy określają maksymalną długość na 135 cm, a w Danii oraz w Niemczech jest to aż 200 cm - informuje Dziennik Gazeta Prawna.
Przypomnijmy, że kierujący pojazdem, którego stan techniczny nie odpowiada określonym wymaganiom, zostanie ukarany mandatem w wysokości nawet 5 tysięcy złotych. Jak na razie nie wiadomo, kiedy zmiany wejdą w życie.