Elektryczne hulajnogi kilka centymetrów za długie? Nowe przepisy mogą stanowić problem
13.08.2020 07:37, aktual.: 08.03.2022 14:44
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Nowe przepisy definiujące elektryczne hulajnogi jako urządzenia transportu osobistego (UTO) mogą spowodować, że tysiące użytkowników pojazdów nie będzie mogło z nich legalnie korzystać. Wszystko z powodu kilku centymetrów.
Ministerstwo Sprawiedliwości postanowiło przekazać do Ministerstwa Infrastruktury propozycję przepisów do przygotowywanej w tym resorcie. - Jako resort sprawiedliwości, dajemy pewien wkład do tego. Nie zgadzamy się z pewnymi elementami zaproponowanymi przez resort infrastruktury i dajemy pewne swoje propozycje jako resort sprawiedliwości. Zasadniczo zgadzamy się natomiast z kierunkiem, bo ta sprawa musi być uregulowana - komentował wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik, cytowany przez TVN24. Polityk dodał, że w sprawie elektrycznych hulajnóg panuje obecnie "wolna amerykanka", która przyczynia się do licznych wypadków i niebezpiecznych zdarzeń.
Nowe przepisy oznaczają koniec szybkiej jazdy pośród spacerujących. Od teraz, kierujący hulajnogami będą mogli poruszać się z prędkością 8 km/h po chodniku, 20 km/h po ulicy oraz 25 km/h po ścieżce rowerowej. Ustawa wprowadza także pojęcie "urządzenia transportu osobistego" (UTO). Oprócz hulajnóg zaliczane będą do nich m.in.: małe e-samochody, segwaye, a także elektryczne rowery i skutery. Na każdym z wymienionych pojazdów może przebywać wyłącznie osoba kierująca. Ponadto muszą być one wyposażone w oświetlenie.
O kilka centymetrów za dużo
Nowe przepisy określają także maksymalną szerokość (0,9 metra) i długość (1,25 metra) urządzeń. "Dziennik Gazeta Prawna" informuje, że wejście w życie obostrzeń sprawi, iż wielu użytkowników elektrycznych pojazdów nie będzie mogło z nich legalnie korzystać.
- Określenie maksymalnej długości UTO na 125 cm może spowodować, że pod definicję urządzeń nie wejdzie bardzo duża grupa już użytkowanych pojazdów - czytamy w "DGP". - Zrobiliśmy dość szczegółową kwerendę rynku i okazało się, że bardzo dużo modeli pojazdów, które już zostało zakupione przez prywatnych użytkowników, nie spełnia zaproponowanego przez projektodawców kryterium długości dosłownie o kilka centymetrów - komentuje cytowany przez "DGP" Marek Tokarewicz z Polskiego Stowarzyszenia Branży UTO.
Tokarewicz dodaje także, że w żadnym z europejskich krajów nie wprowadzono podobnego limitu prędkości dla tego typu pojazdów. - Przykładowo we Francji, będącej największym rynkiem UTO na świecie, przepisy określają maksymalną długość na 135 cm, a w Danii oraz w Niemczech jest to aż 200 cm - informuje Dziennik Gazeta Prawna.
Przypomnijmy, że kierujący pojazdem, którego stan techniczny nie odpowiada określonym wymaganiom, zostanie ukarany mandatem w wysokości nawet 5 tysięcy złotych. Jak na razie nie wiadomo, kiedy zmiany wejdą w życie.