Facebook zdradza, jak działają ich reklamy
Każdy użytkownik Facebooka jest świadomy, iż serwis wyświetla w naszym profilu spersonalizowane reklamy, które opierają się na informacjach, które umieszczamy w naszym profilu. Dzięki temu Facebook jest w stanie serwować nam targetowane oferty od reklamodawców, które trafiają w nasze gusta. Sprawia to, że wielu użytkowników sądzi, iż reklamodawcy mogą podglądać nasze prywatne dane - jest to, krótko mówiąc, nieprawda.
08.07.2010 | aktual.: 15.01.2022 14:19
Każdy użytkownik Facebooka jest świadomy, iż serwis wyświetla w naszym profilu spersonalizowane reklamy, które opierają się na informacjach, które umieszczamy w naszym profilu. Dzięki temu Facebook jest w stanie serwować nam targetowane oferty od reklamodawców, które trafiają w nasze gusta. Sprawia to, że wielu użytkowników sądzi, iż reklamodawcy mogą podglądać nasze prywatne dane - jest to, krótko mówiąc, nieprawda.
Sheryl Sandberg zamieściła na oficjalnym blogu Facebooka krótką notkę wraz z dołączonym filmem, która raz na zawsze (miejmy nadzieję) rozwieje wszelkie wątpliwości odnośnie serwowanych nam reklam. Mechanizm, w jaki reklamy te się wyświetlają, dla mnie osobiście nie jest nowością, jako reklamodawca miałem już z nim do czynienia, okazuje się jednak, że nie każdy użytkownik zagłębiał się ten temat. :)
W wielkim skrócie - reklamodawca wpierw podaje adres strony docelowej, opis reklamy oraz obrazek bądź zdjęcie. Następnie za pomocą słów kluczowych definiuje target, czyli docelową grupę odbiorców. Dalej może podać przedział wiekowy, płeć, miejsce zamieszkania, począwszy od miasteczka, przez stan (ew. województwo), po kraj czy kontynent. Do tego definiuje również zainteresowania - może dzięki temu trafiać w ludzi zainteresowanych hip hopem, ale nie muzyką klasyczną; serialami science fiction, ale bez zamiłowania do filmów z czytającą Krystyną Czubówną.
Następnie algorytmy Facebooka zaczynają wyświetlać zaakceptowaną reklamę, w oparciu właśnie o słowa kluczowe, które podał reklamodawca, a które użytkownicy mają w swoich profilach. Jednakże sam reklamodawca profili tych nie widzi, nie ma możliwości celowania w indywidualnych odbiorców, jedynie w dobrze dobrane grupy docelowe, a jedyne co może podejżeć, to ogólne statystyki klikalności. Użytkownicy nie muszą więc się martwić o swoją prywatność - ich profile są bezpieczne.
I choć dla większości ludzi czytających oficjalnego bloga serwisu (bo przecież przeciętniak raczej tego nie robi) sprawa jest już jasna, to sam fakt wyjaśnienia tych kwestii nie spotkał się z miłym odbiorem, a komentarze pod wpisem szybko zostały opanowane przez "anonimowych" miłośników trollowania. Można wyczytać takie komentarze jak "nikogo to nie obchodzi" czy "mamy gdzieś wasze reklamy".
Reklama targetowana?
I choć z chamstwem ciężko się zgodzić, to z ideą już prędzej. Większość użytkowników bowiem przecież i tak na reklamy nie zwraca większej uwagi. Ot, wiszą sobie gdzieś tam po prawej stronie i nie do końca są zbyt adekwatne. Przynajmniej tak jest w moim przypadku. Polskie reklamy na moim profilu, który nomen omen jest raczej nastawiony na anglojęzyczną stronę mej osoby świadczą o tym, że Polscy reklamodawcy raczej nie interesują się odpowiednim i dokładnym targetem, a raczej celują we wszystkich jak leci, a tym samym - w nikogo.
Dla eksperymentu poświęciłem 30 minut swojego czasu. Odświeżając stronę i sprawdzając kolejne reklamy, przez cały ten czas nie natrafiłem na ani jedną adekwatną reklamę do moich zainteresowań, ani tymbardziej ofertę, która by mnie zainteresowała. Albo więc algorytm Facebooka mnie nie trawi, lub też jestem nad wyraz nieprzeciętną osobą, albo też naprawdę Polscy reklamodawcy nie mają pojęcia, jak wykorzystuje się reklamę targetowaną. Co za wspaniałe pole do świadczenia usług doradczych :).
Choć wpis pani Sandberg nie wypadł zbyt pomyślnie, to jednak zdaje się, iż cel osiągnięto - zdradzając trochę więcej z mechanizmów wewnętrznych serwisu, "twarzowa książka" stara się dalej zdobywać zaufanie swoich użytkowników po niedawnych problemach z prywatnością.