Far Cry 3: Blood Dragon. Cyberrekiny i laserowe dinozaury?

Far Cry 3: Blood Dragon. Cyberrekiny i laserowe dinozaury?

Far Cry 3: Blood Dragon. Cyberrekiny i laserowe dinozaury?
Blomedia poleca
03.05.2013 15:00, aktualizacja: 13.01.2022 11:59

Blood Dragon to jeden wielki wygłup, ale wygłup najwyższej próby, bo realizowany z kamiennie poważną twarzą. Jaka inna może być gra, w której w głównej roli występuje Rex Power Colt, cybernetyczny żołnierz, w którym gdzieś tli się serce? Zgadza się, takie rzeczy tylko w pastiszu. A ten pastisz adresowany jest do trzydziestoparolatków, którzy oglądali w dzieciństwie Ucieczkę z Nowego Jorku, Terminatora i Robocopa – Blood Dragon czerpie z tych tytułów garściami.

Blood Dragon to jeden wielki wygłup, ale wygłup najwyższej próby, bo realizowany z kamiennie poważną twarzą. Jaka inna może być gra, w której w głównej roli występuje Rex Power Colt, cybernetyczny żołnierz, w którym gdzieś tli się serce? Zgadza się, takie rzeczy tylko w pastiszu. A ten pastisz adresowany jest do trzydziestoparolatków, którzy oglądali w dzieciństwie Ucieczkę z Nowego Jorku, Terminatora i Robocopa – Blood Dragon czerpie z tych tytułów garściami.

Czasy wczesnego Commodore 64

Najbardziej charakterystyczne są tu dwie rzeczy: ciemność cechująca większość kultowych dziełek sci-fi z późnych lat osiemdziesiątych, kontrastujące z nią neonowe kolory oraz pulsująca muzyka, tak dobra i tak specyficzna, że aż sprawdziłem, czy nie stał za nią John Carpenter. Muzyka towarzyszy nam niemal przez cały czas i jest to fantastyczny generator klimatu.

Obraz

Twórcy poszli na całość zwłaszcza w kwestii przerywników filmowych. Te, jeśli nie odbywają się w formie rozmów podczas rozgrywki, przeniosły mnie w czasy wczesnego Commodore’a 64, bo realizowane są w podobnej palecie kolorów i za pomocą podobnie rozpikselowanych elementów. Animacja to przesuwanie elementów względem siebie, ewentualnie kilka prostych klatek. I do tego monstrualnie wielkie podpisy na pół ekranu.

Fabuła to oczywiście laserowe dinozaury, cyberrekiny, potworne eksperymenty i generalnie wszystkie oklepane motywy, jakie tylko można znaleźć w kiepskich filmach sci-fi sprzed 20-30 lat. Autorzy nie pokusili się o ambicję i postanowili pokazać historię w formie jednej wielkiej kpiny, co początkowo mi nie pasowało za bardzo, ale po jakimś czasie przekonałem się do takiego podejścia. W sumie Ucieczkę z Nowego Jorku trudno uznać za maestrię scenariuszową.

Zabijanie? Ultrafast!

Gra się w to wszystko jednak kompletnie inaczej niż w Far Cry 3. Dobra, może nie kompletnie, ale wyraźnie inaczej. Rex od początku dysponuje zaawansowanymi technikami pozbawiania przeciwników życia (choćby łączeniem egzekucji w sekwencję czy rzutem w kolejnego wroga po udanej egzekucji), na dodatek dość prędko zdobywa nowe poziomy i nowe umiejętności. Wyleciało niestety drzewko skilli, levelowanie jest teraz całkowicie liniowe. Jedyne, na co mamy wpływ w kontekście rozwoju, to ulepszanie karabinów za kasę w stosownych automatach do ulepszania karabinów za kasę.

Obraz

Samo zabijanie to tytułowy Far Cry 3 w wersji ultrafast. Rex porusza się w sprincie (również pływając) jakieś 2-3 (a może i więcej) razy szybciej od bohatera FC3. Właśnie zdałem sobie sprawę, że nie pamiętam, jak się nazywał główny bohater FC3. Mniejsza z tym. W każdym razie to ultraszybkie galopowanie połączone z mało kumatymi przeciwnikami i sporą liczbą punktów zdrowia oznacza zupełnie inną grę niż FC3.

Tutaj nie ma sensu skradać się do wrogiego posterunku, bo jest i tak nafaszerowany takim tłumem ludzi, że po pierwsze ciche wyeliminowanie wszystkich jest niemal niemożliwe, a po drugie wywołanie alarmu nie niesie ze sobą tak poważnych konsekwencji. Po prostu wyrzyna się tych wojaków więcej, patrząc, jak widowiskowo eksplodują im głowy i gdzieś w kącie lecząc rany (swoją drogą mamy tu fenomenalne animacje leczenia).

Ta beztroska rozrywka przełamana jest nowym, arcytrudnym i megafrustrującym rodzajem przeciwników, czyli tytułowymi Blood dragonami. Krwawe smoki są niewrażliwe na ostrzał (za wyjątkiem klatki piersiowej), strzelają z oczu laserami i jednym ciosem pozbawiają nas sporej części energii. Sposobów jest na nie kilka, ale muszę przyznać, że smoki są tym dla Rexa, czym Rex dla reszty przeciwników i trzeba się zdrowo napocić i nabiegać, żeby położyć trupem chociaż jedno smoczysko.

Przy okazji smoki stanowią zabawny sposób czyszczenia posterunków – wystarczy wyłączyć tarczę otaczającą dane miejsce, a już do środka bazy pędzi smok i pali wszystko wokół siebie. Jedyny problem – trzeba go jeszcze na koniec z tej bazy wyrzucić lub utłuc, więc z tej metody korzystałem rzadziej.

Bronie to podstawa

Smoki mają swoje kody kolorystyczne, zależne od tego, czy nas widzą, czy nie. Wzrok mają słaby, za to słuch dobry, więc jeśli widzimy gdzieś smoka jarzącego się na żółto, lepiej przykucnąć i przekraść się obok niego. Można mu też rzucić cybernetyczne serce, które Rex bezceremonialnie wyrywa z piersi powalonych przeciwników (na szczęście cyborgów). Generalnie smoki to problemy i czułem się przy nich zwierzyną, nie myśliwym, a każdorazowe utłuczenie gada kończyłem wielkim westchnieniem ulgi.

Obraz

Dobór broni to w fppie podstawowa sprawa i tutaj autorzy stanęli na wysokości zadania. Podstawowy pistolet strzela seriami jak ten z Robocopa, karabinek też (można potem dokupić mu ogień ciągły), snajpa huczy tak, że głośniki podskakują, a znalezienie miniguna i strzelanie z niego to czysta przyjemność. O ile oczywiście lubimy, jak ktoś głośno krzyczy, bo gdy Rex strzela z miniguna, to krzyczy nieprzerwanym "AAAAAAAA".

Element, na którego punkcie mam fioła, czyli przeładowywanie broni, jest zrealizowany w guście całej gry – Rex żongluje magazynkami, wrzuca naboje do shotguna i generalnie świetnie się bawi.

Ja też się świetnie bawiłem przy Blood Dragonie i polecam każdemu, komu Far Cry 3 wydawał się zbyt statyczny. BD to dowód na to, że ten engine nadaje się też do dynamicznej, hiperszybkiej strzelanki, na dodatek gra się w niego z szerokim uśmiechem. Podobało mi się. No i w ramach misji pobocznych “zabij zwierzę x bronią y” mamy perełki typu x=rekin, y=c4. Odważna, zabawna, szybka i fajna gra.

A głos Rexa Colta to Michael Biehn.Czy muszę mówić coś jeszcze?

Jakub "Cubituss" Kowalski

Wpis pochodzi z blogu Zagraceni.pl.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)