Gdzie ten postęp? Ostatnie przełomowe technologie wymyślono pół wieku temu
Technologie, z których korzystamy obecnie to przede wszystkim dzieło lat 60. Od tamtego czasu tylko je udoskonalamy. A jak w rozwoju nauki i technologii zapiszą się czasy, w których teraz żyjemy?
02.07.2015 | aktual.: 10.03.2022 10:13
Koniec epoki wynalazków?
Każdego roku ktoś gdzieś wynajduje coś bardzo ważnego, jak napęd mikrofalowy, odkrywanie egzoplanet czy możliwość czerpania energii ze zmian wilgotności powietrza. Problem polega jednak na wadze tych wynalazków. Z punktu widzenia rozwoju nauki są bezcenne, wiele z nich poprawia nasze życie, ale jednak czy zmieniają świat w podobnym stopniu, jak te sprzed wielu lat?
Wynalezienie penicyliny z miejsca wyeliminowało jedną z głównych przyczyn zgonów. Wynalezienie kolei natychmiast skróciło czas dalekich podróży, silnik parowy uczynił pracę tanią i łatwo dostępną, samolot zrealizował marzenia o locie maszyną cięższą od powietrza, a pierwsze połączenie radiowe skutecznie uwolniło ludzi od przewodów.
To były wynalazki na miarę tysiącleci – wprowadzały w swojej dziedzinie rewolucję, która z czasem obejmowała cały świat.
Lata 60. – rozwój, rozwój, rozwój!
Jestem gotów zaryzykować tezę, że ostatnie takie wynalazki pojawiły się – mniej więcej – pół wieku temu, czyli w latach 60. To wtedy wymyślono i opracowano niemal wszystko, z czego korzystamy współcześnie. Rozejrzyjcie się wokół siebie. Nasze smartfony, laptopy czy tablety nie byłyby dla przybysza z lat 60. jakąś niezrozumiałą, magiczną technologią, co obrazowo podsumował kiedyś Wojciech Orliński w tekście „Hibernatus”.
Jasne, że szokowałyby stopniem integracji czy mocą obliczeniową, ale co do zasady działania byłyby tylko ewolucyjnym usprawnieniem tego, co wymyślono pół wieku wcześniej. Pierwszy mikroprocesor to efekt prac nad komputerem pokładowym samolotu F-14 Tomcat, rozpoczętych w 1968 roku (choć – co trzeba przyznać, w wersji konsumenckiej pojawił się dopiero na początku lat 70.).
Internet? Pierwsze węzły jego poprzednika, ARPANET-u, uruchomiono w 1969 roku. Ekrany dotykowe? Były! Graficzny interfejs użytkownika? Był! Wirtualna rzeczywistość? Była! Eksploracja Kosmosu? Kwitła jak nigdy później. Szybkie pociągi? Japoński Shinkansen zaczął kursować w 1964 roku. Tę listę można wydłużać chyba bez końca.
Porównując współczesne osiągnięcia nauki po stronie naszych czasów zapisałbym chyba tylko niebywały rozwój wiedzy, związanej z genetyką. Z drugiej strony nie jest on efektem jakiegoś naukowego przełomu – genetyka była znana i pół wieku temu, a jej współczesny rozkwit to w znacznej części następstwo wzrostu mocy obliczeniowej komputerów. Opisywanej zresztą całkiem trafnie przez prawo Moore’a wygłoszone, a jakże, w 1965 roku.
Jak potomni będą wspominać nasze czasy?
Zdecydowanie chciałbym uniknąć wrażenia, że narzekam na tzw. „nasze czasy” i sugeruję, że kiedyś było lepiej. Nic z tych rzeczy – uwielbiam rzeczywistość, w której żyję. Doceniam wszelkie, niedostępne jeszcze 10 czy 15 lat temu ułatwienia, dzięki którym moje życie jest znacznie przyjemniejsze, niż byłoby gdyby urodził się dekadę wcześniej. Podziwiam rozwój współczesnej nauki i technologii, a zwłaszcza cuda łączącej obie te dziedziny medycyny. Ale w tym wszystkim jest jakiś niedosyt.
Może po prostu czegoś nie dostrzegam, ale nie widzę na horyzoncie przedsięwzięć, które mają szansę wprowadzić w naszym życiu rewolucyjne zmiany. Wielkich projektów, które rozpalałyby naszą wyobraźnię i jednoczyły ludzi wokół jakiejś ambitnej idei. Może wyprawa na Marsa?
Może po prostu epoka takich projektów dobiegła końca, a naszą przyszłością jest techniczna ewolucja zamiast rewolucyjnych zmian? A może takie zmiany właśnie następują, ale ich nie dostrzegamy? Wiem, trochę dużo tych znaków zapytania. Zastanawia mnie jednak, co o naszych czasach powiedzą Ziemianie, żyjący np. w XXIII wieku. Nazwą je epoką stagnacji, zmarnowanych szans czy może niebywałego rozwoju?