Google nie zapomina o każdym, kto tego chce. Większość wniosków jest odrzucana
Idiotyczne "prawo do bycia zapomnianym" sprawia, że w Google'u mają ręce pełne roboty. Ale to nie znaczy, że wystarczy złożyć wniosek, aby zniknąć z wyników wyszukiwania. Większości petentów amerykański gigant zwyczajnie odmawia - i ma rację!
29.09.2014 | aktual.: 10.03.2022 10:57
Kiedy kilka miesięcy temu Unia Europejska wprowadziła prawo do bycia zapomnianym, satyrycy pukali się w czoło. Bo to kompletna bzdura: ludzie zwracają się do Google'a z wnioskami o usunięcie z wyników wyszukiwania konkretnych linków, których obecność z jakiegoś powodu im nie odpowiada. Ale jeśli wniosek zostanie rozpatrzony pozytywnie, treść nie znika z Sieci – artykuły ciągle są na swoim miejscu, można je linkować na Facebooku, przesyłać sobie mailem i dzielić się nimi na wszelkie inne sposoby. Internet niczego nie zapomina, tylko pracownicy Google'a mają dodatkową robotę.
Google lubi mówić "nie"
Wydawało się, że tej roboty będzie naprawdę dużo – tylko pierwszego dnia wpłynęło 12 tys. wniosków. Ale potem już sytuacja się uspokoiła. Serwis Quartz podaje, że w ciągu czterech miesięcy Google przyjął 120 tys wniosków z prośbą o usunięcie 400 tys. wyników wyszukiwania.
Dostępu do wszystkich liczb nie ma, ale Quartz dotarł do danych serwisu Forget.me – pośrednika, oferującego pomoc w wypełnieniu wniosku do Google'a. Do tej pory Forget.me pośredniczyło w usunięciu 15 tys. linków. To tylko 4,5% wszystkich linków, o których usunięcie proszono Google'a, ale niewątpliwie te liczby coś mówią o tym, jaki jest trend. Dodatkowo należy pamiętać, że wnioski, które są wysyłane przez Forget.me należą do najlepiej wypełnionych.
W 59% przypadków Google odmówił spełnienia prośby o usunięcie linku, w 36% przypadków prośbę spełnił, 5% otrzymało w odpowiedzi dodatkowe pytanie. Pytania bywają bardzo różne, od "Czy możesz poprawić błąd?" aż po "Czy możesz udowodnić, że nie jesteś winny zarzucanych ci czynów?".
Right To Be Forgotten: Last Week Tonight with John Oliver (HBO)
Czemu Google odmawia? Bo prośby są głupie
Odmownym odpowiedziom zawsze towarzyszy wyjaśnienie. Zazwyczaj (26% przypadków) gigant z Mountain View odmawia, bo informacja zawarta pod linkiem jest istotna dla potencjalnych klientów osoby, która prosi o usunięcie linku. W 22% przypadków – uwaga, to jest naprawdę śmieszne! - odpowiedź brzmi "nie", ponieważ osoba składająca wniosek jest jednocześnie autorem tekstu pod linkiem, o którego usunięcie wnosi. Czasem chodzi o tekst na stronie internetowej, czasem o wpis w serwisie społecznościowym.
Powodem odmowy może też być to, że informacja jest istotna dla opinii publicznej, albo osoba, której dotyczy, spełnia jakąś rolę w życiu publicznym (np. jest politykiem albo dziennikarzem). Wszystkie te powody brzmią naprawdę sensownie. Aż trudno uwierzyć w to, że ktoś może zwrócić się do Google'a z prośbą o usunięcie linku do wpisu, który sam popełnił na Facebooku.
Co więcej, z danych Forget.me wyraźnie wynika, że im dalej w las, tym częściej Google mówi "nie". Skraca się też czas oczekiwania na odpowiedź, co prawdopodobnie wynika z tego, że wniosków jest po prostu coraz mniej. I dobrze, bo prawo do bycia zapomnianym to jeden z największych absurdów, jakie kiedykolwiek wymyślili unijni biurokraci. Internet nie zapomina niczego. Nawet jeśli usuniemy inny link, za chwilę ta sama treść może znaleźć się pod innym linkiem. Ściganie kolejnych linków to walka z wiatrakami, którą sponsoruje Google, i to tylko dlatego, że nie ma wyjścia.