GRRRecenzja: Mirror's Edge – hop, hop, siup, SPLAT!

GRRRecenzja: Mirror's Edge – hop, hop, siup, SPLAT!

GRRRecenzja: Mirror's Edge – hop, hop, siup, SPLAT!
Szymon Adamus
04.12.2008 13:30

Pierwsze wrażenia potrafią być mylące. I to bardzo. Po kilku chwilach z Mirror's Edge byłem zachwycony. Świeży pomysł, znakomita oprawa, wciągający gameplay. Po ukończeniu gry wszystkie zalety tytułu pozostają, ale niestety przyrzucone wadami.

Szkoda. Tytuł miał być grą roku.

Pierwsze wrażenia potrafią być mylące. I to bardzo. Po kilku chwilach z Mirror's Edge byłem zachwycony. Świeży pomysł, znakomita oprawa, wciągający gameplay. Po ukończeniu gry wszystkie zalety tytułu pozostają, ale niestety przyrzucone wadami.

Szkoda. Tytuł miał być grą roku.

Sala operacyjna na dachu budynku

Świat Mirror's Edge jest dziwny. Główna bohaterka, panienka Faith, skacze po dachach budynków tłumacząc nam jak bardzo jej rzeczywistość jest zepsuta, jak rząd indoktrynuje obywateli, nie ma wolności, wszędzie są kamery... bla, bla, bla. Z drugiej strony nielegalni kurierzy są jedyną plamką brudu na tym idealnym społeczeństwie. No dobra. Może wszędobylskie kamery i napaleni ochroniarze z bronią półautomatyczną w rękach nie są zbyt optymistycznie nastawienia do koncepcji pacyfizmu, ale czy widzieliście, jakie miasta w tej grze są czyste?!

Zazwyczaj taki poziom czystości widuje się w zamkniętych laboratoriach pracujących nad nowymi chipami, które mają zawładnąć światem. Tutaj skacząc z dachu na dach mamy wrażenie, że cały świat został zalany wybielaczem.

Obraz

Efekt wizualny jest piorunujący, ale do całej otoczki fabularnej pasuje, jak kij bejsbolowy do Artura Boruca. Gdzie ten cały faszystowski rząd? Siostra głównej bohaterki zostaje co prawda wrobiona w morderstwo i tylko od siły umięśnionych ud Faith zależy, czy się z tej kabały wykaraska. Ale dajcie spokój! Jeśli więzienia w Mirror's Edge wyglądają tak jak miasta, to sam bym się dał zamknąć!

Innymi słowy historyjka w grze jest płytka jak kałuża destylowanej wody i tak samo czyściutka. Zwroty akcji są banalne, nie ma niczego, co by nas mocno zaskoczyło. Jest za to ciągłe wrażenie, że twórcy chcą nam wmówić coś, co w zasadzie nie istnieje.

Hyc na daszek i kopem w szczękę!

O wiele lepiej prezentuje się to wszystko w akcji.

Jak zapewne już wiecie Mirror's Edge to taki Assassin's Creed tylko z pierwszej osoby. Co prawda Altaïr skakał po dachach Jerozolimy, a nie futurystycznej metropolii, ale kochał te swoje wygibasy równie silnie. Faith to też wielka miłośniczka parkoura, ale ona woli przeskakiwać z dachu na dach w widoku z pierwszej osoby. I trzeba przyznać robi to znakomicie.

Obraz

Czasem trafiamy na zbyt długie animacje (podciąganie, wchodzenie po drabinie itp.), ale wiele z nich zostaje przyspieszonych, jeśli lepiej sobie radzimy.

W trakcie gry będziecie spadali wiele, wiele, wieeele razy, ale gdy wreszcie uda się Wam przejść dany fragment bez uszczerbku na zdrowiu, to zapewniam, że satysfakcja będzie ogromna. Ogólnie dziwię się zdaniu niektórych graczy, którzy sugerują, że perspektywa z pierwszej osoby szkodzi grze. Moim zdaniem to jej największy plus! Czegoś takiego jeszcze nie było. Owszem rozgrywka wymaga przyzwyczajenia, ale po pierwszych dwóch godzinach i opanowaniu (na początku) dość mało intuicyjnego sterowania zabawa robi się rewelacyjna.

Zresztą powiedzcie mi szczerze, w jakiej innej grze możecie zrobić coś takiego:

Wszystko to wzmacnia jeszcze oprawa audiowizualna. Otaczający nas świat wygląda i brzmi tak, jak brzmieć powinien. Ścieżka dźwiękowa tej gry, to przykład na to jak idealnie dobrać muzykę do klimatu rozgrywki.

Niestety sama mechanika gry, a konstrukcja poziomów to dwie różne sprawy. W przypadku Mirror's Edge widać wyraźnie, że twórcy sami nie wiedzieli, czego chcą. Demo i pierwsze etapy nęcą swobodnym i super wciągającym skakaniem po dachach, unikaniem przeciwników i jak najszybszym przemieszczaniem się z punktu A do B. Kto by pomyślał, że gra oparta na uciekaniu może być taka zabawna?

Niestety komuś zabrakło tu chyba odwagi (a raczej oleju w głowie) i czym dalej posuwamy się w rozgrywce, tym więcej trafia się zamkniętych pomieszczeń, wąskich korytarzy i co najgorsza walk. Nie zrozumcie mnie źle. Faith ma bardzo bogaty wachlarz ciosów i rozbrajanie przeciwników jest miodne... jako dodatek. Niestety w wielu fragmentach gry twórcy mówią nam, że mamy uciekać, ale każą walczyć. Spotkanie na swej drodze czterech uzbrojonych po zęby ochroniarzy wywalających w naszą stronę dwie tony amunicji nie przyspiesza raczej ucieczki. Nagle musimy zatrzymać się i rozkładać na łopatki każdego z oponentów pojedynczo (atakując kilku naraz od razu możemy wciskać restart).

Obraz

Nie wiem co za głąb stwierdził, że to będzie dobry pomysł. Z jednej strony Achievement Test of Faith w wersji na Xboxa 360 daje 80 punktów za przejście gry bez oddania strzału w przeciwnika. Z drugiej gra na każdym kroku mówi nam, by to jednak zrobić. Mi udało się przejść tytuł bez używania broni, ale uwierzcie mi, że kilka razy miałem po prostu ochotę wyrwać tym gnojkom gnata i zacząć wycinać w pień wszystko, co się rusza.

Bez sensu.

9,8 m/s2

Wszystkie te wady nie mają jednak większego znacznie, bo gra kończy się szybciej niż upadek z 30 metrów na betonową posadzkę. Efekt jest jednak podobny. Widząc napisy końcowe czujemy się jakbyśmy walnęli twarzą o bruk. JUŻ KONIEC?!

Osobiście przejście Mirror's Edge zajęło mi jakieś 6 godzin, ale tylko i wyłącznie dlatego, że się co chwilę bawiłem. Powtarzałem poziomy, walczyłem bez broni, próbowałem skakać w miejsca, gdzie nie trzeba było iść. Jestem pewien, że mając w rękach karabin maszynowy i włączoną Wizję Biegacza (opcja pokazująca drogę ucieczki, wrogów, miejsca do skakania itp.) przebiegłbym przez ten tytuł w mniej niż 5 godzin.

Dajcie spokój! To już jest lekkie przegięcie. Szczególnie, że po zakończeniu gry nie ma w zasadzie po co do niej wracać. Owszem jest kilka trybów dodatkowych, ale polegają one w zasadzie na przechodzeniu tych samych poziomów jeszcze raz, tylko że na czas. Fajny dodatek, ale na krótko.

Mirror's Edge Time Trial Playground One

W pierwszych wrażeniach pisałem już, że to wielka szkoda, bo możliwości jakie daje gameplay tego tytułu stwarzają świetne warunki do powstania nietypowych trybów multi. Capture The Flag (a raczej Capture The Bag) przychodzi mi na myśl jako pierwszy. Ale przecież ochrona VIP-a, zdobywanie terenu, wyścigi w kilkunastu graczy naraz. Byłoby świetnie... ale nie jest.

Kolejnym minusem są animowane przerywniki.

Wyglądają fatalnie i psują wrażenie z gry, która jest przecież bardzo atrakcyjna wizualnie. Nie rozumiem dlaczego twórcy nie użyli silnika gry? W wielu fragmentach (włącznie ze sceną kończącą tytuł) widać, że można za jego pomocą pokazać w zasadzie wszystko to, co w animacjach. Tylko ładniej.

Na drzewo?

Problem z oceną Mirror's Edge jest taki, że mimo wszelkich wad gra jest swego rodzaju ewenementem. W czasach, gdy co drugi hit jest sequelem, prequelem lub jeszcze innym -elem, coś tak świeżego jak Mirror's Edge zasługuje na uwagę. WRESZCIE ktoś zrobił coś nowego i nie bał się podjąć kilku odważnych decyzji.

Szkoda tylko, że nawet na dość tanim Allegro gra kosztuje minimum 120 złotych. To stanowczo za dużo za produkt, który kończy się szybciej niż wizyta na imieninach u babci.

Podsumowując, gdyby Mirror's Edge było trzy razy dłuższe, miało pięć razy mniej walki i połowę mniej zamkniętych pomieszczeń byłby to z miejsca mój typ na grę roku. A tak jest tylko zabawna ciekawostka.

Obraz
Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)