HoloLens to jedyne gogle VR, na które czekam
Coraz więcej producentów pokazuje swoje gogle VR. Z reguły są to urządzenia bardzo podobne do siebie. Które z nich mogą przynieść nam wirtualną rewolucję?
24.06.2015 | aktual.: 10.03.2022 10:14
VR: to już było!
Gogle wirtualnej rzeczywistość są trochę jak smartwatche – każda firma chce mieć taki sprzęt w ofercie, ale zazwyczaj nie potrafi w sensowny sposób wyjaśnić, po co ktokolwiek miałby to kupować. Co więcej, urządzenia tego typu nie jest niczym nowym – podobne pod względem zasady działania gadżety istniały już w latach 90., jednak nie odniosły wielkiego sukcesu.
Minęło ponad 15 lat, a hełmy wirtualnej rzeczywistości zostały zastąpione przez gogle VR. Niespodziewany, imponujący sukces, jaki odniósł na Kickstarterze Oculus Rift dał przy tym nadzieję, że klienci spojrzą w końcu przychylnym okiem na wirtualną rzeczywistość.
Sprawca całego zamieszania, w międzyczasie kupiony przez Facebooka, spotkał się z bardzo entuzjastycznym przyjęciem, jednak jego dotychczasowe losy przypominają nieco to, co spotkało Google Glass: sprzęt został pokazany, wzbudził powszechny zachwyt, producent stara się go dopracować, a tymczasem konkurencja wypuszcza na rynek kolejne modele podobnych urządzeń.
Wszyscy chcą sprzedawać gogle
Pierwszym dużym producentem, który zaoferował swoje gogle, okazał się Samsung. Koreańska firma wybrała jednak drogę na skróty (co wcale nie znaczy, że gorszą!) – zamiast typowych gogli, udostępniła urządzenie o nazwie Gear VR, czyli w praktyce ramkę, dedykowaną kilku wybranym smartfonom Samsunga.
Gear VR działa wyłącznie w połączeniu z włożonym do gogli smartfonem – to on dostarcza nie tylko moc obliczeniową, ale również zestaw sensorów i ekran, na który użytkownik patrzy przez specjalne soczewki.
Ciekawą propozycją jest także Project Morpheus pokazany przez Sony. Japoński producent postawił na współpracę gogli z konsolą, która śledzi ich położenie dzięki umieszczonym na obudowie gogli, LED-owym markerom. Kawałek wirtualnego tortu postanowiły uszczknąć dla siebie również firmy HTC i Valve. Owocem ich kooperacji są gogle Vive, które – poza imponującym wyglądem – oferują możliwość dokładnego pozycjonowania urządzenia na powierzchni 4,5 na 4,5 metra (więcej na ten temat znajdziecie w artykule „10 najlepszych gogli VR: Oculus Rift, HTC Vive, Gear VR i inne”).
Best VR Experience Ever! (HTC + Valve = Vive)
Jak się wyróżnić?
Choć każdy z tych sprzętów wygląda trochę inaczej, a ich twórcy starają się różnie rozkładać akcenty w czasie różnych prezentacji, to nie sposób pozbyć się wrażenia, że są to urządzenia bardzo do siebie podobne.
W tym gronie zdecydowanie wyróżnia się Microsoft. I nie chodzi tu nawet o niedawną prezentację gogli HoloLens, w czasie której pokazano ich współpracę z Minecraftem. Minecraft nie obchodzi mnie wcale, jednak świetnie obrazuje możliwości, drzemiące w goglach Microsoftu.
Firma z Redmond trafnie spostrzegła, że wirtualna rzeczywistość – choć bardzo atrakcyjna – ma dość wąskie, ograniczone zastosowanie. Wielu komentatorów twierdzi, że właśnie VR będzie następną „dużą rzeczą”, wyznaczającą kolejne etapy rozwoju branży elektronicznej. Choć mają sensowne argumenty, nie w pełni zgadzam się z tą opinią.
Kto potrzebuje VR?
Mam wrażenie, że zapotrzebowanie na wirtualną rzeczywistość jest równie wirtualne, jak ona sama i jest kreowane raczej przez marketingowców, niż przez odczuwających jej brak klientów.
W takim kontekście najciekawszą z dotychczas pokazanych propozycji wydaje mi się nie wirtualna rzeczywistość (VR), ale rzeczywistość rozszerzona (AR) czy – jak to w przypadku swojego sprzętu podkreśla Microsoft – mieszana (mixed reality), polegająca na nałożeniu na obraz otaczającego nas świata wirtualnych obiektów.
O możliwościach HoloLens mogliśmy przekonać się już podczas pierwszych prezentacji tego sprzętu, a pokaz, zorganizowany przez firmę z Redmond czasie targów E3 po prostu wgniata w fotel.
Minecraft Hololens demo at E3 2015 (amazing!)
Spoiwo dwóch światów
Ten sprzęt wydaje się naprawdę łączyć – w końcu! – świat realny z wirtualnym. Piszę „wydaje się”, bo choć nie ukrywam swojego entuzjazmu, to staram się go hamować pamiętając, że to, co do tej pory zobaczyliśmy jest starannie wyreżyserowanym pokazem producenta, który po prostu musi zachwycać. Jeśli jednak ten sprzęt będzie działał tak, jak na pokazach, to właśnie w nim i w ewentualnych naśladowcach widzę przyszłość całej branży.
Bo w tym przypadku chodzi o coś więcej, niż tylko o rozrywkę. Wygląda na to, że Microsoft ma pomysł na coś naprawdę ciekawego – na połączenie świata wirtualnego z materialnym, a do tego oderwanie nas od typowych ekranów i zaoferowanie czegoś co najmniej równie funkcjonalnego, a zarazem oferującego dodatkowe, przydatne możliwości. Oczywiście nie był pierwszy, a AR jest znana od lat, jednak - jak zwykle - wszystko sprowadza się do zastosowania pomysłu w praktyce.
W połączeniu z firmowym ekosystemem i wsparciem, jakie jest w stanie zapewnić temu urządzeniu jedna z najważniejszych firm w branży, jestem przekonany, że to właśnie pomysł HoloLens mają szansę okazać się od dawna zapowiadanym przełomem. Najbliższe miesiące zweryfikują, czy miałem rację.