Nigdy nie rozumiałem fenomenu tych wszystkich zabaw w stylu "jak zła jest moja strona", "jak mądra jest moja strona" czy też "ile warta jest moja strona". Koniec końców i tak wszystko sprowadzało się do umieszczenia zbędnego banera i napędzania ruchu autorom testu. No i trafiam na Stimator który zdaje się być kolejną tego typu atrakcja, tyle, że tym razem ma być to "na prawdę". Ta, jasne.
Nigdy nie rozumiałem fenomenu tych wszystkich zabaw w stylu "jak zła jest moja strona", "jak mądra jest moja strona" czy też "ile warta jest moja strona". Koniec końców i tak wszystko sprowadzało się do umieszczenia zbędnego banera i napędzania ruchu autorom testu. No i trafiam na Stimator który zdaje się być kolejną tego typu atrakcja, tyle, że tym razem ma być to "na prawdę". Ta, jasne.
Bo wstukaniu adresu strony, której wartość chcemy poznać licznik Stimatora zaczyna się obracać, koła skryptu zostają wprawione w ruch i poznajemy magiczną liczbę, która ma nam poprawić humor z rana. Na podstawie czego jest ona obliczana? Chyba głównie na podstawie ilości linków i powiązań z innymi stronami. Niby podliczaną są takie tajemnicze czynniki jak "web volume", "linking data" czy "web recognition", ale już autorzy strony nie śpieszą, aby wytłumaczyć o co chodzi.
Ciekawe, czy kiedykolwiek tego typu strony przestaną być zabawkami i ich wyniki będą traktowane jako argument w rozmowach biznesowych. Na razie możemy jedynie wkleić sobie banerek na pocieszenie.
Źródło: Stimator
