Internauci wyręczają MSZ? Walka z kłamstwami Debbie Schlussel
Amerykańska kontrowersyjna komentatorka opublikowała na swoim blogu stek bzdur dotyczących zaangażowania Polaków w zagładę Żydów. Choć MSZ zapewniał o podjęciu działań w tej sprawie, wydaje się, że rezultaty osiągnęło nie ministerstwo, ale internauci.
12.06.2012 19:30
Amerykańska kontrowersyjna komentatorka opublikowała na swoim blogu stek bzdur dotyczących zaangażowania Polaków w zagładę Żydów. Choć MSZ zapewniał o podjęciu działań w tej sprawie, wydaje się, że rezultaty osiągnęło nie ministerstwo, ale internauci.
Debbie Schlussel to podobno znana w Stanach Zjednoczonych polityczna komentatorka i popularna blogerka. Słynie z wyrazistych, konserwatywnych poglądów, co w jej przypadku przejawia się m.in. komentarzami takimi jak ten po zabiciu Osamy bin Ladena:
1 down, 1.8 billion more to go.
Po kontrowersjach związanych z niefortunnym sformułowaniem prezydenta Obamy, który wspomniał o „polskich obozach śmierci", na blogu Debbie pojawił się artykuł omawiający zaangażowanie Polaków w Holocaust.
Nie wdając się w tym miejscu w historyczne dywagacje, tekst zawierał tak dużą liczbę błędów rzeczowych i nieprawdziwych stwierdzeń, że trudno potraktować go inaczej jak prowokację, obliczoną na wywołanie skandalu lub spowodowanie jakiegoś odzewu. Przytoczę w tym miejscu tylko jeden akapit spośród wielu utrzymanych w podobnym tonie:
Oto rada dla Polski i lumpenkonserwatywnych ignorantów, którzy obecnie angażują się w rewizjonistyczną historię: Polacy wymordowali miliony Żydów, utrzymywali wiele obozów zagłady i zmietli z powierzchni ziemi prawie wszystkich z obu stron mojej rodziny, jak również setki tysięcy z innych żydowskich rodzin.
Mówi się, że kto sieje wiatr, zbiera burzę. Tekst został odnaleziony m.in. przez pewnego użytkownika Wykopu, co zaowocowało masowymi odwiedzinami blogu Debbie. Strona z kontrowersyjnym tekstem najprawdopodobniej nie była przygotowana na taką liczbę odwiedzin, co skończyło się jej czasową niedostępnością.
Debbie wykazała wówczas, że jej wiedza informatyczna jest równie wielka, jak umiłowanie prawdy i znajomość podstawowych faktów historycznych. Powody niedostępności strony były dla Debbie jasne – to musiała być jakaś zorganizowana akcja:
Jakaś polska strona co godzinę nasyła na mnie 4 tysiące osób nienawidzących Żydów, by zablokowali moją stronę. Dla mnie oznacza to wielki ruch na stronie i tony antysemickich komentarzy i wiadomości (przez większość dnia moja skrzynka była przez to zablokowana), ale powiedziano mi, że ktoś pracuje nad tym, by przywrócić moją stronę. Wkrótce znów będzie dostępna. Dziękuję Wam za cierpliwość.
Duża liczba odwiedzin zaowocowała licznymi komentarzami. Polscy (i nie tylko!) internauci mniej lub bardziej rzeczowo odnosili się do opublikowanych bzdur. Choć część komentujących trzymała poziom, merytorycznie punktując ignorancję Debbie Schlussel, nie brakło, niestety, ordynarnych wyzwisk pod jej adresem. Wydaje się, że masowa krytyka, z jaką spotkał się tekst, przyniosła jednak efekt - po kilku dniach został usunięty z blogu - możecie to sprawdzić, klikając jego pierwotny adres.
Podobne komentarze pojawiły się na facebookowym profilu Debbie. Amerykanka okazała się przy tym wyjątkowo mało odporna, jak na osobę publiczną. Odpowiadając na bluzgi, nie pozostawała dłużna, publikując wypowiedzi, które można zakwalifikować jako propagowanie nienawiści ze względu na pochodzenie - m.in. poniższy post został usunięty przez administrację:
Komentarze Debbie stały się przyczyną masowego zgłaszanie jej profilu do administracji Facebooka, a internauci rozpoczęli kolejną akcję – tym razem jej celem jest usunięcie strony Debbie Schlussel z wyników wyszukiwania Google’a.
W całej tej sytuacji moją uwagę zwraca jeszcze jeden, mało optymistyczny fakt. Na moją, wysłaną do polskiego MSZ-u prośbę o odniesienie się do tej sytuacji dostałem grzeczną, ale mało konkretną odpowiedź.
(…) Sprawa jest znana Placówce w Waszyngtonie. Ambasada podjęła już kroki w celu zaktywizowania do działania również organizacje polonijne i żydowskie w USA, bada także inne możliwości podjęcia interwencji, w tym kroków prawnych. (…)
Nie wiem, jakie działania zostały przez MSZ podjęte w rzeczywistości i jakie są lub będą ich efekty, z blogu Debbie zniknął jednak kłamliwy tekst. Nie wiadomo dlaczego, choć mam wrażenie, że jest to raczej efekt nagłośnienia sprawy przez oddolną, spontaniczną akcję internautów niż rezultat oficjalnych działań Ministerstwa Spraw Zagranicznych.