Internauta kontra UPC, czyli trzymiesięczna droga przez mękę
Pewien internauta z Krakowa opisał swoje przygody z operatorem kablowym UPC. Na początku firma nie potrafiła przenieść dostępu do Internetu pod nowy adres. Potem kombinowała z okresem wypowiedzenia i kazała płacić za nieistniejące usługi.
06.01.2011 | aktual.: 14.01.2022 14:17
Pewien internauta z Krakowa opisał swoje przygody z operatorem kablowym UPC. Na początku firma nie potrafiła przenieść dostępu do Internetu pod nowy adres. Potem kombinowała z okresem wypowiedzenia i kazała płacić za nieistniejące usługi.
Użytkownik Wykopu szukał dostępu do Sieci na osiedlu Ruczaj. Miał do wyboru lokalnego operatora oraz właśnie UPC. Postawił na tę drugą firmę. Liczyła się dla niego jakość - godził się z tym, że zapłaci trochę więcej niż u małego dostawcy.
Łącze aktywowano w ciągu dwóch dni. Klient wybrał umowę na czas nieokreślony. Uznał, że nie opłaca mu się dwuletni kontrakt, którego jedyną zaletą był brak opłaty aktywacyjnej w wysokości 100 zł (abonament był taki sam).
Przeprowadzka, czyli problem
Jakiś czas po podłączeniu internauta musiał się jednak przeprowadzić. Niedaleko, do sąsiedniego bloku, zbudowanego przez tego samego dewelopera. W budynku była gotowa infrastruktura UPC.
Użytkownik zadzwonił więc do biura obsługi klienta, aby złożyć wniosek o przeniesienie usługi. Niestety - jak stwierdził mieszkaniec Krakowa - okazało się to niemożliwe.
UPC poinformowało, że ktoś już kiedyś wykupił dostęp do Sieci pod nowym adresem klienta. Ta umowa nadal obowiązuje (choć internauta dawno już tam nie mieszka). Trzeba czekać, aż upłynie okres wypowiedzenia.
Wstępnie użytkownika Wykopu poinformowano, że okres ten kończy się pierwszego dnia kolejnego miesiąca (czyli za tydzień). Po tygodniu okazało się jednak, że trzeba czekać kolejne 14 dni. Nie było wolnego technika, który mógłby podłączyć wszystko w bloku - napisał klient.
Warto podkreślić, że dostęp do Sieci pod starym adresem był przez cały czas aktywny. Klient musiał więc za niego płacić. Co jest najśmieszniejsze? Czytajcie:
Miesiąc równa się 2 miesiące
Powód? Zgodnie z zapisami wypowiedzenie liczy się od pierwszego dnia kolejnego miesiąca i trwa miesiąc. W najgorszym przypadku okres oczekiwania wynosi więc ok. 60 dni. Przez cały ten czas trzeba płacić za usługę.
Ostatecznie klient wypowiedział tylko umowę na telewizję, zostawił sobie sam Internet. Po obiecanych 14 dniach technik podłączył obie usługi pod nowy adres, po 60 dniach przybył ponownie, aby wyłączyć kanały tv.
Klienta przy tym nie było. Kiedy wrócił do domu nie miał ani telewizji, ani dostępu do Sieci! Okazało się, że technik wyłączył przypadkiem obie usługi. Na ponowne podpięcie trzeba było czekać - uwaga - 14 dni :D.
Telewizja, która nie istnieje
Po twardych negocjacjach udało się skrócić ten termin do dwóch dni. Dzień przed wizytą technika Internet zaczął jednak działać. "Widocznie ten co spieprzył już naprawił i się nie przyznał" - skomentował klient.
Myślicie, że to koniec problemów? Nie! Miesiąc po tym incydencie klient dostał pierwszą "nową" fakturę. Okazało się, że ma zapłacić zarówno za dostęp do Sieci, jak i za odłączoną dawno temu kablówkę. Biuro obsługi klienta przyznało się do błędu i wysłało korektę.
Ta przyszła, wszystko się zgadzało, użytkownik zapłacił. Po kilku tygodniach dostał e-maila od UPC. Firma groziła procedurą windykacyjną, bo klient nie zapłacił za telewizję :D.
Na koniec użytkownik Wykopu przestrzegł:
Taka ilość błędów nie wynika ze złej woli UPC. Wynika z niesamowitego burdelu jaki panuje w tej firmie. Zanim ktoś skorzysta z jej usług niech się zastanowi.
A jakie są Wasze doświadczenia z UPC?
Źródło: Wykop.pl