Internet w walizce - prawdziwy niezbędnik rewolucjonisty
Wszyscy byliśmy świadkami, jak afrykańscy dyktatorzy boleśnie odczuli siłę rażenia Internetu. Nic dziwnego, że robiono wszystko, żeby wywrotowcy zostali od niego odcięci. Dzięki tej walizce wyłączenie dostępu do Sieci nie przygasi rewolucyjnego ognia.
14.06.2011 16:00
Wszyscy byliśmy świadkami, jak afrykańscy dyktatorzy boleśnie odczuli siłę rażenia Internetu. Nic dziwnego, że robiono wszystko, żeby wywrotowcy zostali od niego odcięci. Dzięki tej walizce wyłączenie dostępu do Sieci nie przygasi rewolucyjnego ognia.
Serwisy społecznościowe takie jak Facebook czy Twitter odegrały niebagatelną rolę w organizacji protestów w Afryce. W reakcji dyktatorskie reżimy odcinały Internautów od sieci - najpierw w Egipcie, a ostatnio w Libii, gdzie do dziś trwa wojna domowa. Mając na uwadze te problemy, rząd amerykański postanowił znaleźć sposób na ułatwienie rewolucjonistom dostępu do Internetu.
Projekt nieoficjalnie nazywany "Internetem w walizce" to jedno z narzędzi, nad którym pracują orędownicy wolności z USA. Technologia wielkości podręcznego bagażu i warta 2 miliony dolarów ma uniezależnić rewolucjonistów od ewentualnej blokady oficjalnych kanałów internetowych. Dzięki niej będzie można przesyłać dane pomiędzy komputerami i telefonami komórkowi z pominięciem kontrolowanych złączy.
Podobną technologię wykorzystywano w Afganistanie do stworzenia własnej sieci komórkowej. W sumie przeznaczono 50 milionów dolarów na budowę w bazach amerykańskich wież nadajnikowych niezależnych od kontrowanych przez talibów. Dzięki temu nie było obawy, że sieć zostanie "wyłączona" przez bojowników.
Po raz kolejny Amerykanie wydają grube miliony na pomoc w zmaganiach z opresją dyktatorów. Z pewnością tego rodzaju technologia znajdzie zastosowanie na innych kontynentach. Czy to rzeczywisty przejaw walki o wolność innych narodów, czy działanie nastawione na realne zyski - zostawiam już Waszej ocenie.
Źródło: gizmodo.com