iPad - a na co to komu?
Produkty Apple są ładne, często wręcz piękne, ale, jak powiedziała młodziutka Cerro do króla Vridanka na ich pierwszej schadzce: "niebrzydka rzecz, ale czy ma jakieś praktyczne zastosowanie?". iPad nie ma i dla większości użytkowników będzie tylko drogą zabawką.
05.04.2010 | aktual.: 15.01.2022 14:42
Produkty Apple są ładne, często wręcz piękne, ale, jak powiedziała młodziutka Cerro do króla Vridanka na ich pierwszej schadzce: "niebrzydka rzecz, ale czy ma jakieś praktyczne zastosowanie?". iPad nie ma i dla większości użytkowników będzie tylko drogą zabawką.
Apple od wieków próbuje wmówić konsumentom, że jego produkty oznaczają pewien określony styl życia. Jeśli jednak nie należycie do Zjednoczonego Kościoła Steve Jobsa, to wciąż traktujecie je tylko jako narzędzia, które mają określone zastosowanie. Młotek nie musi mieć zdobionej rękojeści. Ma wbijać gwoździe.
iPad ma zdobioną rękojeść, ale w przeciwieństwie do młotka nie wiadomo do czego ma tak właściwie służyć. Zagraniczni techblogerzy, którzy ustawiali się po niego w kolejce coraz częściej zadają to pytanie: na cholerę mi ten gadżet? Co mogę zrobić za jego pomocą lepiej niż dotychczas? Odpowiedzi jak na razie brak.
Mobilność
Gdy muszę wyjść z domu, kontakt ze światem zapewnia mi mieszczący się w kieszeni smartphon z Androidem - w zupełności wystarczy, aby być na bieżąco z pocztą, rss'ami i sprawdzić rozkłady jazdy. Do tego mieści się wygodnie w kieszeni spodni wraz z ładowarką, obsługuje flash i umożliwia przeglądanie plików Worda - w przeciwieństwie do iPada.
Gdy muszę wyjechać odłączam zewnętrzny monitor od laptopa i pakuję 13" Macbooka w torbę. Analogicznie jak niewielkie notebooki na platformie CULV umożliwia wygodną pracę w niemal dowolnym miejscu, rywalizując skutecznie z iPadem jak chodzi o czas pracy na bateriach, a bijąc go na głowę jak chodzi o produktywność pracy.
Gdzie w tym modelu znajduje się iPad? Nie mieści się w kieszeni, waży sporo i gabarytowo trzeba go traktować jako konkurenta netbooków, a nie smartphone. Jednak jego mocno wykastrowane przez Apple możliwości sugerują, że jest raczej przerośniętym iPodem Touch niż pełnoprawnym komputerem.
Praca? Zabawa?
Dostajemy urządzenie, które stoi w pół drogi między smartphone, a netbookiem. Umożliwia to samo co zaawansowany telefon, serwując to w znacznie przyjemniejszej i wygodniejszej formie ze względu na rewelacyjny ekran. Jednak trudno wyobrazić sobie pracę na dotykowej klawiaturze, z ograniczonym wyborem oprogramowania i dostępnych technologii.
Niewątpliwie, jest wspaniałym narzędziem, aby przejrzeć kilka niusów (jeśli nie zawierają wideo w formacie flash), odpowiedzieć na kilka maili, czy też pograć w jakąś gierkę - a te naprawdę mogą zrobić z iPada użytek. Jednak iPad nie może służyć do jakiejkolwiek produktywnej pracy. Do tego potrzebny jest większy wybór biznesowego oprogramowania i fizyczna klawiatura.
Można posiedzieć z nim w kawiarence przy porannej kawie, albo zabić czas w pociągu, ale nie jest w stanie zastąpić, ani telefonu w codziennym pośpiechu, ani laptopa podczas pracy. W Polsce będzie kosztował tyle co porządny smartphone, a niewiele mniej niż niewielki ale solidny,laptop - jednocześnie nie zastępując żadnego z nich. Apple wypuściło produkt, który nie zaspokaja żadnej istniejącej potrzeby użytkowników, poza chęcią pokazania się z nową, błyszczącą zabawką.
Niedoróbki
Czytelnicy vBeta wiedzą zapewne już, że regularnie narzekam na politykę Apple, choć piszę ten wpis z Macbooka i to będąc z niego naprawdę zadowolonym. Tak więc i tym razem nie obejdzie się bez wypunktowania kilku ważnych błędów.