Już dziś LG zbuduje nam Smart Home. A za 20 lat?
LG tworzy „inteligentne domy”, a my, zachwyceni dzisiejszą technologią, nawet nie myślimy o tym, co nas czeka za kilka czy kilkanaście lat. Jak będzie wyglądał Smart Home roku 2035?
22.10.2015 | aktual.: 14.04.2016 17:06
Smart Home to „system naczyń połączonych”, umożliwiający swobodny przepływ informacji między urządzeniami znajdującymi się w domu i zdalne ich kontrolowanie, programowanie oraz dostosowywanie do własnych preferencji.
Jak to działa?
Załóżmy, że wracając z pracy słuchasz Lady Gagi na smartfonie. Przekraczasz próg domu – i z głośników w przedpokoju zaczyna rozbrzmiewać ta sama piosenka.
Przechodzisz do kuchni. Lodówka informuje, jakie produkty są blisko końca terminu przydatności do spożycia. Wyjmujesz przygotowane wcześniej danie i podgrzewasz je w piekarniku według wgranego przepisu.
Idziesz do łazienki, aby wyjąć pranie – wiesz bowiem, że pralka zgodnie z programem załączyła się przed godziną i właśnie zakończyła pracę. Muzyka cały czas podąża za tobą z pomieszczenia do pomieszczenia.
W końcu siadasz przed telewizorem, który uruchamiasz za pomocą smartfonu. Jest trochę za jasno, więc przyciemniasz światła, także za pomocą komórki. Rozkoszujesz się wolnym czasem.
Wszystko to brzmi pięknie – i jest piękne, ale przecież to nie koniec rozwoju technologii. LG nie powie: „no, to gotowe, zrobiliśmy swoje, można usiąść w fotelu i cieszyć się emeryturą”. Nie dotarliśmy do żadnej nieprzekraczalnej granicy technologii. Rozwój musi trwać. Skoro Smart Home wygląda tak dobrze dziś, co będzie potrafił za kilkanaście lat?
Smart bez fonu
Technologia staje się coraz bardziej skomplikowana, ale producenci dążą do uproszczenia sposobów jej obsługi. Założenie jest proste: nawet starsi ludzie, którzy nie potrafią podłączyć komputera do Internetu, powinni być w stanie uruchomić film w 3D na nowym telewizorze. Nieważne, kim jesteś, ani jaka jest twoja historia kontaktów ze smartfonami – z nowego modelu powinieneś potrafić korzystać bez zaglądania do instrukcji. W przypadku Smart Home jest podobnie.
LG nie bez podstaw szczyci się tym, że mnóstwem funkcji domu można sterować za pomocą smartfonu. Możliwość kontrolowania poboru prądu i zdalne odłączanie gniazdek robią wrażenie. Wciąż jednak wszystko to wymaga korzystania z interfejsu, który dla laika może wydać się przytłaczający. A co, gdyby to wszystko można było robić bez żadnego kontrolera? Gdyby Smart Home działał bez smartfonu?
Wyświetlacze są wszędzie: na lodówce, na piekarniku, na sprzęcie audio, pralce. Telewizor to ogromny wyświetlacz. To oznacza, że jeśli jesteśmy w domu, nie potrzebujemy ograniczać się do smartfonu, żeby mieć dostęp do danych wizualnych. One mogą za nami podążać tak samo, jak muzyka. Mamy też system dźwiękowy: dom może powiedzieć nam, że np. pranie zostało zakończone.
A polecenia? Możemy wydawać je głosem. I nie trzeba przy tym obawiać się niewłaściwego interpretowania rozmów, w których padają kluczowe słowa. Wystarczy, że polecenia dla domu będą poprzedzone słowem aktywującym system. Tak jak bohaterowie Star Treka mówili: „komputer, podaj mi informacje dotyczące...”, tak mieszkańcy inteligentnego domu mogą mówić: „Smart Home, przyciemnij światła”.
Jedynie poza domem wciąż trzeba będzie obsługiwać system za pomocą smartfonu lub smartwatcha, ale będziemy po niego sięgać znacznie rzadziej niż dotychczas. Powód jest bardzo prosty.
Sprzęty będą nas znać
Główną „atrakcją” systemu Smart Home jest możliwość dostosowania wszystkiego do własnych preferencji. U progu będzie witać muzyka, którą lubimy. Lodówka zamówi jedzenie, którego nam brakuje. Piekarnik upiecze kurczaka według naszego ulubionego przepisu. Problem w tym, że obecnie wszystko to musimy zaprogramować sami – przynajmniej za pierwszym razem. Używamy smartfonu, aby nastawić pralkę jeszcze w pracy, dzięki czemu gdy przyjdziemy z pracy, będą czekały na nas czyste ubrania. Potem możemy ponawiać program w znacznie prostszy sposób, ale wciąż musimy to robić ręcznie.
A gdyby sprzęt „nauczył się” nas? Poznał nas tak dobrze, jak znamy samych siebie (albo i lepiej), i działał praktycznie bez naszej ingerencji? W razie wątpliwości to smartfon mógłby komunikować się z nami – nie odwrotnie! - pytając na przykład, czy dziś wrócimy później, albo czy zamówić więcej mleka. To system mógłby proponować jadłospis. Wyszukujać przepisy, mógłby kierować się naszym gustem, który już dobrze zna. Wystarczyłoby zatwierdzić lub odrzucić propozycję.
Na pierwszy rzut oka podobne rozwiązania mogą wydać się idącymi zbyt daleko. „Nie możemy oddać całej prywatności”, powie jakiś technosceptyk. „Każdy system można złamać; hakerzy dowiedzieliby się o nas zbyt wiele”, doda drugi. Nawet nie wspomnę o zarzucie typu „technologia może obrócić się przeciwko nam”, bo jest tak absurdalny, że nie trzeba go obalać. Sieć neuronowa to nie sztuczna inteligencja, a sztuczna inteligencja to nie „zło”.
Odnośnie pozostałych obaw - zapytajmy następująco: kto dziś unika bankowości online, ponieważ boi się ataku hakerów? Jak wiele osób rezygnuje z social media ze względu na prywatność? O ilu przypadkach wykorzystania w celach przestępczych udostępnionych na Facebooku informacji słyszymy każdego miesiąca? No właśnie.
Nie obawiamy się utraty środków do życia, korzystając z banku przez Internet, i nie będziemy obawiać się, że stanie się coś strasznego, gdy Smart Home pozna nasze ulubione przepisy albo piosenki. Boimy się nowego, ale jeszcze szybciej przyzwyczajamy się do nowości, zwłaszcza jeśli okazują się przydatne albo zabawne. A inteligentny dom przyszłości właśnie taki będzie.
Jak u Jetsonów, ale lepiej
Pamiętacie Jetsonów? Tę kreskówkę, w której ludzie żyją w „powietrznych domach”, a każdą zachciankę rodzinki spełnia robot-gosposia? Jetsonowie mieli do dyspozycji wysuwane z sufitu telewizory, kuchenki przyrządzające posiłki po naciśnięciu paru przycisków, drzwi na fotokomórki i ruchome podłogi. Wszystko to – nawet mało użyteczne i promujące niezdrowy tryb życia podłogi – jest już lub wkrótce będzie w naszym zasięgu. I to w wersji lepszej, niż wymarzyli sobie scenarzyści w latach 60., bo bez wielkich, ciężkich maszyn wykonujących prace domowe.
W Smart Home każde urządzenie działa bez zewnętrznego operatora. Nikt nie musi naciskać guzików – sprzęt sam wybiera program i decyduje o jego wykonaniu. Co więcej, z czasem do zestawu domowych urządzeń będą zapewne dochodzić kolejne sprzęty. Czasem takie, o których nawet nam się nie śniło.
Co powiecie na szafę pomagającą wybrać strój wieczorowy? Podpowiadającą, w co się ubrać, biorąc pod uwagę prognozowaną pogodę? Albo lustro pokazujące przeglądającą się w nim osobę w różnych kreacjach? Umywalkę optymalizującą zużycie wody albo szczoteczkę do zębów sprawdzającą stan uzębienia?
Brzmi zbyt fantastycznie? Dziś – owszem. Za pięć lat na pewno zareagujemy na podobne zapowiedzi z mniejszą dozą sceptycyzmu. Gdyby ktoś powiedział mi na przełomie wieków, że już niedługo powstanie lodówka, która może sprawdzić własną zawartość i zamówić produkty, których zaczyna brakować, wyśmiałbym go. Takie rzeczy tylko w Star Treku. Ale minęło piętnaście lat i rozmawiamy sobie o LG Smart Home, korzystając ze smartfonów i tabletów, i nie jesteśmy specjalnie tym wszystkim zdumieni.
Nie zastanawiamy się, „czy można”, ale „czy warto”. Czy opłaca się inwestować w Smart Home; czy spełni nasze oczekiwania i będzie tak łatwy w użyciu, jak się spodziewamy. Tymczasem świat nie stoi w miejscu.
Żyjemy w science-fiction już dziś. Na przyszłość warto czekać.
Autor: Michał Puczyński