Kamień z Kensington. To templariusze odkryli Amerykę?!

Odkrycia Ameryki, dokonane najpierw przez wikingów, a później przez Krzysztofa Kolumba, dzieli mniej więcej pół tysiąca lat. Jak to możliwe, że przez tak długi czas – mimo technicznych możliwości – nikt z Europy nie zainteresował się ziemiami po drugiej stronie Atlantyku? Istnieje artefakt, który przeczy takiej wersji wydarzeń. Wskazuje on, że odkrywcami Ameryki mogli być templariusze.

Templariusze - współcześni rekonstruktorzy
Templariusze - współcześni rekonstruktorzy
Łukasz Michalik

Odkrycia Ameryki, dokonane najpierw przez wikingów, a później przez Krzysztofa Kolumba, dzieli mniej więcej pół tysiąca lat. Jak to możliwe, że przez tak długi czas – mimo technicznych możliwości – nikt z Europy nie zainteresował się ziemiami po drugiej stronie Atlantyku? Istnieje artefakt, który przeczy takiej wersji wydarzeń. Wskazuje on, że odkrywcami Ameryki mogli być templariusze.

Starożytni żeglarze i odkrywcy

Gdzie znajdziemy pierwsze wzmianki sugerujące, że po drugiej stronie Atlantyku znajdują się jakieś ziemie? Najstarsze zapiski, identyfikowane jako odniesienia do Ameryki, pochodzą z I wieku przed naszą erą. Wówczas to grecki historyk Diodor opisał losy fenickiego statku, który burza zapędziła na nieznane ziemie znajdujące się wiele dni żeglugi „na zachód od Libii”.

O lądzie zamieszkanym przez ludzi o czerwonej skórze wspominał również inny Grek, Pauzaniasz. Trudno jednak ocenić, na ile były to wspomnienia oparte na faktach i rzetelnej wiedzy, a na ile wymysł wyobraźni obu autorów. W tej kwestii brakuje faktów. Są jedynie poszlaki, które zwolennicy różnych teorii próbują po swojemu interpretować.

Jedną z ciekawszych jest tzw. napis z Parahyba, wyryta w brazylijskiej skale informacja o fenickim statku zapędzonym do wybrzeży Ameryki około 600 lat przed naszą erą. Jak zwykle w takich przypadkach bywa, znalazł się autorytet – prof. Cyrus Gordon – potwierdzający prawdziwość inskrypcji, jednak większość badaczy skłania się ku opinii, że to falsyfikat.

Z drugiej strony jeśli mieszkańcy Jawy czy Borneo mogli zasiedlić Madagaskar, to dlaczego Fenicjanie czy Kartagińczycy, dysponujący znacznie porządniejszymi statkami, mieliby nie przepłynąć Atlantyku? Zwłaszcza że docierali do Wysp Kanaryjskich czy Azorów, a według Herodota około 600 roku p.n.e. fenicka wyprawa z rozkazu faraona Necho II opłynęła Afrykę. Zostawmy jednak na boku te rozważania – nie są poparte żadnymi pewnymi dowodami i przenieśmy się w czasie o ponad 2 tys. lat do XIX-wiecznej Minnesoty.

Odkrycie kamienia z Kensington

W 1898 roku jeden z tamtejszych farmerów, szwedzki emigrant Olof Öhman, karczował drzewa, przygotowując swoje ziemie do zasiewów. Pod jednym z nich znalazł kamienną tablicę z dziwnymi znakami, a znalezisko zostało wystawione w witrynie lokalnego banku. Znaki rozszyfrowano jako runy, a zapisany nimi - również z boku płyty - tekst głosił:

Ośmiu Szwedów (mieszkańców Gotlandii) i 22 Norwegów w badawczej podróży z Winlandii na zachód. Obozowaliśmy przy dwóch skalistych wyspach o dzień podróży od tego miejsca. Wyruszyliśmy łowić ryby na jeden dzień. Gdy powróciliśmy znaleźliśmy dziesięciu naszych ludzi zakrwawionych i martwych. Niech Bóg nas zachowa ode złego. Mamy dziesięciu ludzi nad morzem pilnujących naszych statków, 14 dni podróży od tego miejsca. Rok 1362
Kamień z Kensington
Kamień z Kensington

Kamień szybko został oceniony przez ówczesnych lingwistów, którzy zgodnie uznali go za falsyfikat. W rezultacie wylądował niemal na śmietniku, kończąc jako próg stodoły Olofa Öhmana. Kilka lat później zainteresował się nim doktorant z University of Wisconsin, Hjalmar Holand. Kupił on kamień za 10 dolarów i zainicjował badania naukowe nad tym nietypowym znaleziskiem.

Podważyły one wcześniejsze ustalenia. Wskazano między innymi, że wycięte przez Olofa Öhmana drzewa rosły tam od czasów, gdy w Minnesocie nie było jeszcze białych osadników, a erozja napisu wskazuje, że został wykonany setki lat wcześniej.

Discovery tropi templariuszy

Kto mógł go wykonać? Jedna z najbardziej fantastycznych teorii, rozpowszechniona m.in. przez kanał Discovery, wskazuje, że jego autorami mogli być templariusze, czyli – stosując pełną nazwę - Zakon Ubogich Rycerzy Chrystusa i Świątyni Salomona, a raczej jego niedobitki.

Templariusze w czasach swojej świetności byli bowiem na tyle bogaci, że udzielali pożyczek m.in. królowi Francji, Filipowi IV Pięknemu. Ten, nie chcąc spłacać swoich długów, pod pozorem herezji rozprawił się z zakonem, rozpoczynając wymierzoną przeciwko niemu akcję aresztowań w piątek, 13 października 1307 roku. W naszym kręgu kulturowym zostało to zapamiętane tak bardzo, że 13 dzień miesiąca wypadający w piątek jest uznawany za wyjątkowo pechowy.

Choć zarzut herezji został po latach cofnięty, zakon przestał istnieć. W niektórych krajach odbyło się to bez przykrych dla templariuszy konsekwencji, ale powstała teoria o zakonnikach, którzy uciekając przed gniewem Filipa Pięknego, udali się najpierw do Anglii, a później aż za ocean.

Santa Maria - replika okrętu Kolumba
Santa Maria - replika okrętu Kolumba

Jest nawet ciąg dalszy. Krzysztof Kolumb, wyprawiając się za ocean, miał rzekomo wiedzieć o istnieniu lądu zasiedlonego przez templariuszy i nie bez przyczyny na żaglach jego statków znajdowały się wielkie czerwone krzyże - symbol tego zakonu. Brzmi nieźle, problem w tym, że wszystko to jest oparte przede wszystkim na domysłach. Trudno zatem traktować te opowieści poważnie.

Płaskorzeźba czy zaciek na skale?

Mimo to niektórzy badacze próbują je udowadniać, jak zrobił to m.in. Martin Bauer, opisujący swoje analizy w książce „Templariusze. Mity i rzeczywistość”. Ciekawym dowodem na rzekome przybycie templariuszy do Ameryki ma być budowla z Rhode Island, znana jako wieża z Newport.

Zdaniem Bauera w czasie, gdy Europejczycy zasiedlali tamte rejony, nikt już takich budynków nie budował. Problem w tym, że wieża mająca stanowić dowód na obecność templariuszy w Ameryce została zidentyfikowana jako pozostałości młyna.

Wieża z Newport i angielski młyn z XVII wieku
Wieża z Newport i angielski młyn z XVII wieku

Zwolennicy teorii o amerykańskich templariuszach dysponują jednak jeszcze innym argumentem: znalezionym w stanie Massachusetts kamieniem z płaskorzeźbą mającą przedstawiać średniowiecznego rycerza (Westford Knight). Niestety, kamień jest tak zniszczony erozją, że nie sposób ocenić, co tak naprawdę na nim wyryto, choć np. fragment z rzekomym mieczem wygląda całkiem przekonująco. Kto chce wierzyć, ten wśród spękań i wyżłobień zobaczy dokładnie to, co chce. Gorzej ze sceptykami.

Dokumenty wskazują drogę

Zgodnie z tymi zapiskami Magnus Eriksson miał niepokoić się brakiem wieści od osadników z Grenlandii. Aby sprawdzić, co się z nimi dzieje, w 1354 roku zorganizowano niewielką wyprawę dowodzoną przez Paula Knutsona, która stwierdziła, że grenlandzcy osadnicy gdzieś zniknęli.

Co mogło się z nimi stać? Znalezione ślady nie wskazywały na żadne dramatyczne wydarzenia, więc można założyć, że gdzieś odpłynęli. Co istotne, niektórzy badacze przeszłości, jak np. wspomniany wcześniej Hjalmar Holand, uznali, że to właśnie wyprawa Knutsona zapuściła się aż do Ameryki, zostawiając po sobie ślad w postaci kamienia z Kensington.

Mit kontra lingwiści

Niestety, tu również pojawia się problem. Lingwiści przez dziesięciolecia łamali sobie głowy nad wyjaśnieniem zagadki kamienia z Kensington. Analizując tekst, doszli do sprzecznych wniosków. Zdaniem niektórych, np. badającego kamień geologa Scotta Woltera, sama inskrypcja to ukryty kod, który zawiera inną od odczytanej, prawdziwą wiadomość.

Przy założeniu, że kamień jest falsyfikatem, XIX-wieczny fałszerz musiałby być geniuszem świetnie znającym zawiłości XIV-wiecznej, skandynawskiej lingwistyki. Z drugiej strony analiza wykonana przez największy przed laty autorytet, specjalizującego się w runach profesora Svena Janssona, wykazała, że napis jest dziwaczną i niespójną mieszanką archaizmów i naleciałości duńskich i angielskich.

Zweryfikowano również okoliczności odkrycia kamienia. Jak w książce „Słynne fałszerstwa, oszustwa i skandale” podaje Magnus Magnusson, okazało się, że wbrew temu, co przez lata twierdził Hjalmar Holand, znalazca kamienia z Kensington nie był niedouczonym farmerem, ale entuzjastą nordyckiego mistycyzmu, dysponującym biblioteką z materiałami pozwalającymi na dokonanie fałszerstwa.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)
© Gadżetomania
·

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się  tutaj.