Kinect, Microsoft i NSA, czyli opowieść o utraconej niewinności

To, że w kwestii prywatności po władzach możemy spodziewać się wszystkiego najgorszego, jest oczywistością. To, że usłużne firmy oddadzą różnym służbom wszystko, co wiedzą na nasz temat, również nie powinno dziwić. Zastanawiający jest za to fakt, że gdy najbardziej paranoiczne obawy znalazły potwierdzenie w aferze PRISM, tak niewiele zmieniło się w naszym życiu, a sprzęt podsłuchowy instalujemy sobie sami.

Czyżby ktoś nas obserwował?
Czyżby ktoś nas obserwował?
Łukasz Michalik

17.07.2013 | aktual.: 13.01.2022 11:06

To, że w kwestii prywatności po władzach możemy spodziewać się wszystkiego najgorszego, jest oczywistością. To, że usłużne firmy oddadzą różnym służbom wszystko, co wiedzą na nasz temat, również nie powinno dziwić. Zastanawiający jest za to fakt, że gdy najbardziej paranoiczne obawy znalazły potwierdzenie w aferze PRISM, tak niewiele zmieniło się w naszym życiu, a sprzęt podsłuchowy instalujemy sobie sami.

NK zagrożeniem dla prywatności? Mark Zuckerberg z pewnością jest inny!

Jak bardzo jesteśmy przywiązani do naszej prywatności? Gdy spojrzymy na sprawę przez pryzmat tego, co działo się, gdy kilka lat temu Nasza Klasa zmieniała regulamin, to można odnieść wrażenie, że my – ogół internautów – traktujemy tę kwestię bardzo stanowczo i odpowiedzialnie.

Bo przecież zmiana regulaminu, zgodnie z którą działająca w Polsce i podlegająca polskiemu prawu firma mogłaby w opisanym w umowie zakresie wykorzystywać dane użytkowników, zjeżyła niektórym włosy na głowie. Co tam sprawujący iluzoryczny (ale lepszy niż żaden!) nadzór GIODO, co tam znajomi z podstawówki! Zawrzała w żyłach krew przodków spod Grunwaldu i Kircholmu, oburzyli się potomkowie obrońców reduty Ordona. I w ramach protestu zaczęli nawoływać do akcji kasowania kont z Naszej Klasy.

Facebook - ustawienia prywatności
Facebook - ustawienia prywatności

Niedługo później w branży pozamiatał Facebook i nikt już nie przejmował się jakimiś bzdurami związanymi z prywatnością. A nawet gdy o tym mówił, to niewiele z tym robił. Bo nie oszukujmy się, co mógł zrobić ktoś, kto – jak np. trzymająca się tym argumentem stołka dyrektorka pewnego teatru – nie miał pojęcia nawet o tym, jak skonfigurować ustawienia prywatności własnego konta? A takich ludzi było przecież znacznie więcej.

Raz, dwa, trzy, Kinect patrzy!

Kilka miesięcy po aferze ze zmianą regulaminu i nazwy Naszej Klasy na sklepowych półkach zmaterializował się Project Natal, czyli Kinect. Produkt Microsoftu, choć początkowo był przeznaczony tylko dla konsoli Xbox 360, szybko zdetronizował wszystkie inne gadżety, z iPhone'em włącznie, zdobywając tytuł najszybciej sprzedającego się sprzętu elektronicznego na planecie. Dlaczego wspominam o tym w kontekście prywatności?

Dla przypomnienia, Kinect jest jak nietzscheańska otchłań – gapi się na użytkownika równie wnikliwie, jak użytkownik na niego. A nawet wnikliwiej, bo poza okiem kamery jest przecież czujnik IR służący do określania odległości.

Kinect - obraz z sensora IR i mapa odległości
Kinect - obraz z sensora IR i mapa odległości

W praktyce Kinect widzi tak, jak na powyższym zdjęciu, a zastosowana w nim technologia izraelskiej firmy PrimeSense służy m.in. do gromadzenia danych biometrycznych i tworzenia trójwymiarowych modeli ciała. Przydaje się to zarówno w elektronicznej przymierzalni, jak i w systemach nadzoru pozwalających na identyfikowanie człowieka po budowie i sposobie poruszania się.

Nie ujawnimy danych użytkowników. Chyba że ktoś nas o to poprosi…

Kinect oczarowywał możliwościami, zapewniał wspaniałą rozrywkę i od samego początku budził niepokój obrońców prywatności. Zaniepokojenie to przerodziło się w panikę po prezentacji Xboksa One z nowym, lepszym Kinectem w obowiązkowym pakiecie i podaniu informacji, że urządzenie będzie można włączyć komendą głosową. Czyli – w tłumaczeniu z marketingowej nowomowy – że sprzęt Microsoftu będzie nas stale podsłuchiwał.

Rzecz jasna z samego faktu, że będzie to robił, nie wynika nic złego, a Microsoft, gasząc wizerunkowy pożar, dwoi się i troi, byśmy uwierzyli, że choć będzie mógł, to nigdy, za żadne skarby nie podsłucha swoich kochanych użytkowników. No chyba – o czym bez rozgłosu wspomina np. w regulaminie usługi Xbox LIVE – że ktoś uprawniony do zgłaszania takich próśb grzecznie o to poprosi.

Albo że Microsoft będzie chciał poznać nasze zwyczaje. Przecież nie na darmo firma z Redmond opatentowała rozwiązanie pozwalające na obserwowanie użytkowników zgromadzonych przed Kinectem i analizowanie ich zachowań. Chcesz nagrodę? Obejrzyj reklamy do końca. Do końca, powiedziałem! Kinect widzi, że wstałeś z fotela przed ich zakończeniem.

Nie ma w tym nic złego. Ale może być

Xbox One i użytkownik mogą spojrzeć na siebie nawzajem
Xbox One i użytkownik mogą spojrzeć na siebie nawzajem

Istotny jest jednak fakt, że inwigilacja będzie – przynajmniej w teorii – technicznie możliwa. A jak wynika z danych ujawnionych przez Edwarda Snowdena, jeśli coś jest technicznie możliwe, to władze nie mają skrupułów, by z tego korzystać. Nasza prywatność zależy więc w gruncie rzeczy tylko od regulaminu, który w każdej chwili można zmienić, i od obietnicy złożonej przez Microsoft. O tym, jak słabo są chronione w takiej sytuacji nasze - Polaków - prawa, wspomniał m.in. Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych:

Obywatelu, podsłuchaj się sam!

Afera Watergate kosztowała prezydenta Nixona fotel prezydencki
Afera Watergate kosztowała prezydenta Nixona fotel prezydencki

Było to mało praktyczne, w niektórych sytuacjach możliwe do wykrycia, a przy omijaniu prawa i sporej dawce pecha – jak miało to miejsce choćby w przypadku afery Watergate i prezydenta Nixona – mogło się źle skończyć dla zlecającego takie działania. Tak było dawniej.

Dzisiaj nikt nie musi tego robić, a NSA i pokrewne służby mogą przeznaczyć swoje zasoby na coś zupełnie innego. Jak przystało na wzorowych konsumentów, w sprzęt, dzięki któremu można nas inwigilować, zaopatrujemy się sami.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)
© Gadżetomania
·

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się  tutaj.