Recykling należałoby wpisać do rejestru sztuk nowoczesnych. A na uczelniach powinien być wykładany przedmiot: „Estetyka recyklingu”. Kuferki, które widzicie na zdjęciu zrobiono ze starych znaków drogowych.
Recykling ma do siebie to, że przy odrobinie pomysłowości daje się zrobić coś z niczego. (No, prawie z niczego, bo bazą zawsze coś jest. Zazwyczaj to, co większość przedstawicieli naszego gatunku uznałaby za niepotrzebny śmieć.)
Recykling należałoby wpisać do rejestru sztuk nowoczesnych. A na uczelniach powinien być wykładany przedmiot: „Estetyka recyklingu”. Kuferki, które widzicie na zdjęciu zrobiono ze starych znaków drogowych.
Recykling ma do siebie to, że przy odrobinie pomysłowości daje się zrobić coś z niczego. (No, prawie z niczego, bo bazą zawsze coś jest. Zazwyczaj to, co większość przedstawicieli naszego gatunku uznałaby za niepotrzebny śmieć.)
Skoro można robić spinki do mankietów z klawiszy dawnych maszyn do pisania, albo fantastyczne szklane naczynia ze szkła pochodzącego z szyb samochodowych, to dlaczego nie wykorzystać znaków drogowych? Metalowe blaty są interesujące same w sobie – na dodatek każdy niesie inną informację. Albo ostrzeżenie, albo zakaz, albo nakaz.
Przenosząc to na kuferki: można by rozpowszechnić trend typu: „Właściciela poznasz po kuferku”. Na przykład: apodyktyczni noszą modele z nakazami, konserwatyści lubują się w zakazach, itp.
Swoją drogą: kuferki ze zdjęcia są naprawdę szykowne. I trwałe – prawie jak sejfy. Można by rzec: antywłamaniowe. Bo złodziej nie ma szans, by taką torebkę przeciąć zwykłym nożem. Najszybciej mógłby się dobrać do zawartości kuferka, gdyby użył... spawarki. Stylistycznie przypominają dawne, przedwojenne walizki, z solidnymi metalowymi okuciami na narożach.
Źródło i fot. chipchick