Larry zmienia sposób zarządzania Google'em. Sukces G+ to pierwszy efekt zmian?
13.01.2012 18:00
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Wykorzystując w praktyce rady Steve’a Jobsa, Larry Page zaczął porządkować i integrować ofertę firmy. Zmienił się również sposób zarządzania Google'em - jedna z modyfikacji dotyczy spotkań, które rządzą się nowymi zasadami. Jakimi?
Wykorzystując w praktyce rady Steve’a Jobsa, Larry Page zaczął porządkować i integrować ofertę firmy. Zmienił się również sposób zarządzania Google'em - jedna z modyfikacji dotyczy spotkań, które rządzą się nowymi zasadami. Jakimi?
Jednym z pierwszych maili, jakie Larry rozesłał do pracowników Google’a, było wyjaśnienie dotyczące nowego sposobu organizowania efektywnych spotkań. Choć nie sposób zarzucić Ericowi Schmidtowi braku skuteczności, zarządzany przez niego Google dość szybko zmienił się z dynamicznego startupu w zhierarchizowaną korporację.
To, co budzi uznanie inwestorów i – przynajmniej przez pewien czas – doskonale wpływa na wycenę akcji firmy, niekoniecznie musi przekładać się na produkty i innowacyjność. Larry postanowi to zmienić. Jak wyglądają narzucone przez niego zasady firmowych spotkań?
- Każde zebranie ma czemuś służyć – powinno zakończyć się wypracowaniem stanowiska i podjęciem decyzji. W każdym spotkaniu musi wziąć udział osoba, która tak decyzję może podjąć. Jeśli nie zakończyło się decyzją albo brakowało osoby odpowiedzialnej – zebranie nie miało racji bytu i nie powinno się odbyć.
- W spotkaniu może wziąć udział nie więcej niż 10 osób.
- Każda z osób musi coś wnosić do spotkania i brać w nim czynny udział. Jeśli tego nie robi – to znaczy, że nie powinno jej tam być.
- Żadna decyzja, która wymaga wcześniejszego zebrania lub konsultacji, nie może czekać. Nie może być tak, że z podjęciem decyzji czeka się na zorganizowanie spotkania. Jeśli decyzję trzeba podjąć szybko, zebranie powinno zostać zorganizowane natychmiast.
Zasady narzucone przez Larry’ego brzmią sensownie. CEO Google’a miał widocznie dość nudnych nasiadówek pełnych pustosłowia albo dużych zebrań, przypominających raczej prezentację albo polityczny wiec, a nie robocze spotkanie.
Sądzę, że rezultaty odmiennego podejścia do zarządzania dobrze widać na przykładzie Google+, którego dynamiczny rozwój i niezłe perspektywy opisywał w grudniu Michał. Serwis społecznościowy Google powstał na innych zasadach, niż inne produkty podczas kilku ostatnich lat. Jako jedna z siedmiu kluczowych usług jest zarządzany tak, jak startup, bez korporacyjnego bezwładu.
Efekty są widoczne – nie chodzi mi jednak w tym miejscu o imponujący wzrost liczby użytkowników, ale o dynamiczny rozwój samej usługi, szybko wprowadzającej nowe, sensowne funkcje.
Mojej pozytywnej oceny nie zmieni nawet fakt, że być może – jak sugeruje m.in. Mark Rosoff z Business Insidera - Google popełnił największy od lat błąd w postaci opisywanej kilka dni temu integracji wyszukiwarki z serwisem społecznościowym. Niektóre analizy wskazują, że spowoduje to masowy odpływ użytkowników, którzy przesiądą się na Binga.
Źródło: Business Insider