LG Music Flow: niedrogi, bezprzewodowy system audio. Daję mu szansę
25.05.2015 12:06
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W dobie kieszonkowych komputerów, Internetu LTE i technologii chmurowych kable inne niż zasilające zdecydowanie są passé. LG doskonale rozumie ten trend i proponuje bezprzewodowy system multiroom audio do domu o wdzięcznej nazwie Music Flow. Ceny komponentów tegoż nie przyprawiają o zawał, za to funkcjonalność głośników z serii H pozytywnie zaskakuje.
LG Music Flow H7, H5 i H3 – starter w dobrej cenie
W paczce, która do nas dotarła, znalazł się zestaw 3 głośników LG Music Flow. Model H7, wyposażony w 4 membrany wykonane z nanowłókien węglowych, z racji dużej mocy (70 W) i pokaźnych gabarytów (370 x 232 x 110 mm) od razu powędrował do salonu. Średniak nie tak wiele znowu mniejszy (340 x 207 x 88 mm), czyli H5 (40 W), trafił do średniego pokoju, a niewielki (125 x 175 x 115 mm), choć tylko nieznacznie słabszy (30 W) H3 do sypialni. Nie ukrywam, że znalazłoby się zastosowanie dla jeszcze kilku sztuk, ale ta trójka okazała się wystarczająca do pokrycia dźwiękiem testowej lokalizacji o powierzchni kilkudziesięciu metrów kwadratowych. Koszt zestawu na poziomie 3300 zł (1400 + 1200 + 700 zł) zdaje się całkiem rozsądny, biorąc pod uwagę fakt, że np. Denon za 1 głośnik Heos 7 żąda 2500 zł.
LG Music Flow nie dość, że deklasuje konkurencję ceną, to jeszcze przebija ją funkcjonalnością. Wszystkie głośniki wchodzące w skład zestawu komunikują się zarówno z wykorzystaniem dwóch zakresów WiFi (2,4 i 5 GHz), jak i Bluetooth. Na pokładzie nie zabrakło NFC, gniazdek LAN i wejść pomocniczych mini-jack 3,5 mm (z wyjątkiem H3). Mamy zatem komplet najbardziej przydatnych w codziennym użytkowaniu interfejsów. Producent zawartością pudełek sugeruje wykorzystanie łączy bezprzewodowych – w komplecie poza makulaturą znajdują się tylko zasilacze. Producent postarał się wycisnąć z zainstalowanych modułów maksimum. I tak oto głośniki komunikują się nie tylko z routerem WiFi, lecz także przekazują sygnał między sobą, co poprawia jego stabilność i odporność na zakłócenia.
Bluetooth służy natomiast również do wykrywania nas… Dzięki niemu i funkcji Auto Play Music dźwięk podąża za nami. Wchodzimy do domu, a smartfon automatycznie zaczyna strumieniować muzykę do głośnika znajdującego się w pobliżu. Wchodzimy do salonu, a dźwięk automatycznie zaczyna płynąć ze znajdującego się tam głośnika. Tak, to jest fajne i cieszę się, że LG o tym pomyślało, bo jest to istotnie przydatna funkcja. Nie zawsze jest sens odtwarzać ścieżki na wszystkich urządzeniach, kiedy np. jesteśmy sami w domu i zaszyliśmy się w sypialni. Pełna automatyka u LG rozwiązuje ten problem. Możemy oczywiście zgrupować głośniki i cieszyć się dźwiękiem w całym domu, trenując biegi między salonem a sypialnią.
Mobilne centrum dowodzenia
Jak przystało na nowoczesny system audio, zestawem LG Music Flow sterujemy za pomocą dedykowanej aplikacji. Producent pomyślał o posiadaczach smartfonów z systemami iOS i Android, zapomniał natomiast o posiadaczach Windows Phone’ów. Jeśli zatem posiadacie sprzęt z mobilnymi okienkami, musicie najpierw kupić sobie „pilot” oparty na platformie Google’a lub Apple. Sama aplikacja sprawia bardzo pozytywne wrażenie, nawet w porównaniu z tym, co przygotował np. Denon. Aplikacja wyróżnia się miłym dla oka, funkcjonalnym interfejsem użytkownika i, zazwyczaj, sprawnym działaniem, a także pokaźną liczbą opcji, z których można skorzystać.
I tak oto kilkoma tapnięciami możemy podłączyć do sieci kolejne elementy systemu LG Music Flow, skomponować listę odtwarzania, zgrupować głośniki, skonfigurować funkcję Auto Play Music, ustawić budzik, czy też zmienić ustawienia korektora graficznego. Lista serwisów, z których możemy strumieniować muzykę do naszego systemu multiroom jest całkiem pokaźna. Oprócz standardu w postaci Spotify, Deezera, Napstera czy TuneIn, mamy do dyspozycji rzeszę apek wspierających Google Cast, w tym Rdio i Google Music. Oczywiście możemy też posiłkować się zgromadzonymi na telefonie plikami audio czy zasobami sieci domowej.
Zdecydowanie, oprócz interfejsu, w aplikacji LG Music Flow przypadły mi do gustu kategorie Most Played i Timeline, które sortują kawałki uwzględniając liczbę odtworzeń i datę ostatniego odsłuchu. Oczywiście nie zabrakło miejsca dla list odtwarzania i ulubionych wskazanych manualnie. Na koniec muszę nadmienić, że LG nie zdążyło jeszcze przygotować polskojęzycznej wersji aplikacji. Dla mnie to nie problem, ale jeśli ktoś jeszcze nie polubił się z językiem angielskim, to po zakupie systemu LG będzie musiał się z nim przeprosić (przynajmniej na jakiś czas…).
Jakość wykonania – bez zarzutu
Głośniki LG Music Flow to kawał dobrej roboty. Są to konstrukcje przemyślane i solidne. Nic nie trzeszczy, nie można złego słowa powiedzieć na spasowanie, a jakość zastosowanych tworzyw jest bez zarzutu. Co więcej, sprzęt jest praktyczny. Szare, matowe powierzchnie nie zbierają odcisków palców, nie rysują się i nie widać na nich zabrudzeń. Krótko mówiąc, nie ma się do czego przyczepić. Jedynie design specjalnie mnie nie porwał – preferuję nowoczesne, kompaktowe, może nieco nietuzinkowe konstrukcje, a tu dostałem coś, co wygląda jak stare pudło oklejone srebrną taśmą. Zdecydowanie nie w moim typie.
LG Music Flow w praktyce
Jeśli macie zwyczaj wychodzić z założenia, że niska cena nie bierze się z powietrza i na czymś musiano zaoszczędzić, to i tym razem macie rację. Na początku zaoszczędzono na developerach dla platformy Windows Phone, dzięki czemu system LG Music Flow jest bezużyteczny dla tych, którzy w szufladzie nie mają jakiegoś Androida lub iPhone’a. Programiści dla tych platform też, niestety, nie należeli do górnolotnych. Oprogramowanie bywa niekiedy dość… kapryśne. Szybkie przeskoczenie o kilka utworów do przodu czasami potrafi skończyć się niekończącym wskaźnikiem ładowania. Dwu- lub trzykrotna nagła zmiana odtwarzanego utworu na inny pod koniec aktualnie odtwarzanego skutkuje okazjonalnie zwisem lub niepoprawną etykietą – odgrywany jest jeden, a prezentowany tytuł drugiego.
Zdarza się, że z grupy głośników nagle jeden znika. Parowanie przy pomocy kreatora? Najczęściej udaje się w mgnieniu oka, ale czasami potrzeba 2-3 prób. Zmiana głośności? Na początku globalna przesuwała wszystkie suwaki w lewo lub w prawo. Później tylko 2 z 3, a na koniec tylko jeden – pozostałe trzeba przesuwać ręcznie aż do ponownego podłączenia głośników do zasilania. Zmiana ustawień korektora graficznego nie dość, że odbywa się ślamazarnie, to każdorazowo zatrzymuje odtwarzanie utworu. Zmiana utworu na kolejny także odbywa się w iście żółwim tempie. Aplikacja potrafi też zawiesić się np. przy aktualizacji oprogramowania lub też bez powodu wstrzymać odtwarzanie. Co ciekawe w trakcie zwisu, a nawet po wyłączeniu telefonu muzyka jest jeszcze odtwarzana przez ok. minutę. Myślicie, że na tym koniec? Niestety, mylicie się.
Zdarza się, że zmiana głośności potencjometrem nie ma odzwierciedlenia w poziomie głośności w aplikacji. Nie wspomnę o tym, że każdy dodany głośnik domyślnie nazywa się Music Flow 1, więc jeśli zawczasu nie zmienicie jego nazwy (w ustawieniach, bo podczas dodawania byłoby zbyt wygodnie), to skończycie z kolekcją wypchaną po brzegi przez urządzenia Music Flow 1 i będziecie mogli wykazać się instynktem w zgadywaniu, które jest które, by je odpowiednio przezwać. Grupowanie metodą przeciągnij i upuść? Nie tutaj. LG stwierdziło, że jedno tapnięcie to za mało i w Music Flow potrzeba dwóch. To nie koniec świata, ale mam wrażenie, że UX-owi Koreańczyków skończyła się kawa i przysnął w trakcie projektowania aplikacji, bo drobiazgów uprzykrzających życie jest sporo.
Przełączanie między głośnikami działa różnie. Ustawiając maksymalny zasięg wykrywania możemy liczyć, że H7 „wyczuje” nas z odległości kilku metrów, podczas gdy do H5 trzeba podejść dość blisko, a o H3 niemal się otrzeć. Do tego czasami przełączanie jest niemal płynne, a czasami trwa parę sekund, a niekiedy po prostu nigdy się nie kończy. Oczywiście wymienione zachowania to anomalie, które nie występują cały czas, ale przy intensywnym użytkowaniu prędzej czy później idzie się na nie natknąć. Inna kwestia to jakość brzmienia, którą można określić co najwyżej jako przyzwoitą. W zasadzie górnych rejestrów prawie nie ma, na jako taki bas można liczyć tylko w modelu H7, choć jest on płaski i niezbyt dobrze kontrolowany. H5 i takiego jest mało, a w H3 ograniczono się niemal wyłącznie do średnicy.
Brakuje analityczności, a separacja dźwięków jest dość przeciętna. Można rzec, że jest nieźle, ale dobrze to już za wiele. W tym świetle wsparcie dźwięku w jakości 192 kHz/24-bit można uznać co najwyżej za chwyt marketingowy, bo różnicy w głębi i próbkowaniu w stosunku do 44,1 kHz/16-bit bankowo nie usłyszycie. Działania funkcji Automatic Loudness Compensation Alghoritm, która ma poprawiać wyrazistość dźwięków przy niskich poziomach głośności również, chyba, że założymy, że bez niej byłoby jeszcze gorzej…
Do tego czasami muzyka, mimo zastosowania dwuzakresowego WiFi i łączności na zasadzie siatki (każde urządzenie jest repeaterem), czasami przycina, co zapewne jest winą aplikacji mobilnej. Na koniec warto wiedzieć, że jeśli nie posiadacie subskrypcji premium Deezera, Spotify czy Google Play Music, to o odtwarzaniu muzy z chmury możecie zapomnieć, chyba, że nie wykorzystaliście jeszcze darmowego okresu próbnego. Producent nie przewiduje nawet skromnego pakietu rozruchowego w żadnej z usług, więc jeśli nie macie pod ręką lokalnej biblioteki audio, to nie pozostaje Wam nic innego, jak zripować swoje płytki lub wykupić abonament…
LG Music Flow – warto kupić?
Po tej fali krytyki pewnie już rozglądacie się za innym systemem audio. Ja jednak mimo wszystko serii LG Music Flow nie skreślam. Dlaczego? Może dlatego, że tak naprawdę cena kompletu jest dobra, a możliwości spore. Dostajemy komplet głośników wyposażonych w 2-zakresowe WiFi, LAN, Bluetooth i NFC, z których to modułów producent zrobił dobry użytek. Parowanie z wykorzystaniem NFC jest szybkie, a technologia Auto Play Music robi dobre wrażenie. Sprzęt jest dobrze wykonany i gra też nie najgorzej – przeciętny Kowalski raczej nie będzie narzekał. Problemem jest w zasadzie jedynie aplikacja, która dobrze wygląda i sporo potrafi, ale ma kilka błędów.
Tę wadę jednak producent pewnie wyeliminuje w kolejnej wersji. A do tego czasu w sumie da się żyć z tym co jest, o ile intensywnie się nie żongluje kawałkami i ustawieniami. Są, rzecz jasna, lepsze bezprzewodowe systemy multiroom. Sęk tylko w tym, że nie każdy chce rozstawać się z nerką, a LG w cenie jednego głośniczka konkurencji oferuje komplet o dużym potencjale, który pozwoli cieszyć się dobrym brzmieniem w całym domu od razu, a nie dopiero po zaciągnięciu kredytu na kolejny element. Dlatego w pełni świadomie daję LG Music Flow szansę i stwierdzam, że zestaw H7, H5 i H3 to optimum do średniej wielkości 3-pokojowego lokum.