Linux, DDoS i serwerownia. Mr. Robot popisuje się fachowością, ale to nie jest dobry serial o hakerach
"Mr. Robot" to serial dla fanów nowych technologii, hakerów? Nie sądzę!
03.07.2015 | aktual.: 10.03.2022 10:13
"Mr. Robot" już został okrzyknięty jednym z najlepszych seriali tego roku. Tymczasem mamy historię jakich wiele. Zdolny samotnik (odludek, który ma problem z nawiązywaniem kontaktów, ale nie przeszkadza mu to utrzymywać bardzo bliskiej znajomości z dilerką - mamy w to uwierzyć?!) walczy ze złymi ludźmi - w tym przypadku korporacjami. Samotny, niezrozumiany, chce wymierzać sprawiedliwość. Piękne? Nudne.
Mr. Robot - serial o hakerach
Bohater nie jest jednak nieskazitelny (bo uzależniony, o rany, jak oryginalnie!), jednak na tle społeczeństwa, ogłupionego przez nowe technologie, i tak wydaje się sympatyczny i jakiś taki… swój. Marta Wawrzyn w swojej recenzji pisze o nim, że to “idealny kandydat na superbohatera naszych czasów”. Wymienia też największą wadę serialu, która jednak nie przeszkadza się nim zachwycać. No cóż - mnie przeszkadza:
To prawda, iż dostaliśmy piosenkę, którą znamy (...) postać Elliota w zasadzie jest chodzącym stereotypem. Ilu to już widzieliśmy takich nerdów, zakochanych w swoich przyjaciółkach z dzieciństwa i płonących z nienawiści do wszystkiego, co wynika z mariażu nowych technologii i wielkich korporacji? Bardzo, bardzo wielu. (...) Trudno zresztą wskazać cokolwiek w "Mr. Robot", co byłoby nowym pomysłem. Niczego takiego w serialu USA Network nie ma, to produkcja oparta w 100% na sprawdzonych schematach.
Ale - czytam w recenzjach - Mr. Robot jest wyjątkowy, bo jest o hakerach. Tych “prawdziwych”. Szymon Radzewicz na splay.pl chwali autentyczność serialu: “Nie potrafią wykonać wszystkiego z poziomu pierwszego lepszego laptopa i muszą odwiedzać serwerownie”. No tak, jeżeli patrzymy na to z tego punktu widzenia, to pochwalić musimy “Na dobre i na złe” za karetki i sale operacyjne, a “Klan” za to, że w aptece sprzedają leki żądając recepty.
Zgoda, każdy laik powie, że “hakowanie” wygląda w Mr. Robot fachowo. Widzimy, że do swojej roboty bohater nie używa Excela czy innego fałszywego programu.
Mr. Robot: Official Extended Trailer - Season 1
Tylko co z tego, skoro wszystko, co związane jest z technologią, zostało dopasowane do schematu. Stereotypu. To wydmuszka, która ma zachwycić geeków i nerdów, bo używa się fachowych pojęć. Atakuje się Facebooka, wyśmiewa wielkie korporacje, szydzi z braku szacunku do własnej prywatności. Wiadomo, że technologiczny lud to kupi. Zapewne tak sądzili twórcy i sądząc po pozytywnych opiniach - mieli rację.
W Mr. Robot wbija się też szpilę w Linuksa (że niektórzy używają go na pokaz) czy BlackBerry. Przeciwnicy tych sprzętów będą klaskać z zachwytu i cieszyć się, jaki realistyczny i prawdziwy to serial. Jest też wątek homoseksualisty (dodany na siłę), jakże na czasie, jeżeli przypomnimy sobie wyznanie Tima Cook’a i to, że gejów w branży IT nie brakuje.
Serial dla geeków? Dla naiwnych!
Niby jest tu wszystko, co powinno zachwycić fana szeroko rozumianych nowych technologii: komputery, cyberprzestępstwa, fachowe zwroty, szydera z portali społecznościowych i wielkich korporacji. Jednak - przynajmniej w pilocie - podane jest to w tak banalny, sztuczny sposób, przez co myślałem, że ktoś mnie oszukuje. Starał się mnie dopasować do wzoru na typowego widza. W tym przypadku - kogoś, kto interesuje się nowymi technologiami, więc na pewno zachwyci się "Mr. Robot", bo padają takie nazwy jak Linux, DDoS czy zły Facebook.
Nie jest to nic nowego. Tak Łukasz pisał o “House of Cards”:
(...) serial Netfliksa to właśnie przykład zastosowania big data w praktyce.Każda akcja, podejmowana przez użytkownika Netfliksa to dla tej firmy informacja. Odtworzenie filmu, zatrzymanie, ulubione sceny czy aktorzy – wszystko to wraca na serwery Netfliksa w postaci zestawu danych. Gdy takie dane będziemy zbierać latami od grupy, liczącej wiele milionów użytkowników, powstanie gigantyczny zbiór informacji o preferencjach widzów. I właśnie po przeanalizowaniu takich danych Netflix dostał może nie gotowy przepis na sukces, ale szczegółowe wytyczne, radykalnie zwiększające szanse powodzenia. „House of Cards” to produkt skrojony na miarę, idealnie trafiający w gusta publiczności.
Mam wrażenie, że w podobny sposób powstał “Mr. Robot”. Twórcy włożyli do worka popularne stereotypy, dołożyli fachowe zwroty, zapomnieli o ciekawym scenariuszu i dialogach, i tak powstał serial. Wyróżnia się jednak tym, że hakerskie tło dla laika wygląda niezwykle profesjonalnie i prawdziwie.
Szpanowanie nazwami nie wystarczy. Szczególnie dzisiaj, po bardzo dobrej “Utopii”, która przecież także wykorzystała “geekowskie” klimaty, “The Good Wife” czy “Black Mirror”. Te seriale pokazały, jak należy wykorzystać nowe technologie w ciekawy sposób - naturalny, nie narzucając się, będąc autentycznym, wiarygodnym. Jedyne, co odróżnia “Mr. Robot” od typowych hakerskich filmów i seriali to tylko nieco większa fachowość. Poza tym znowu dostaliśmy wydmuszkę, która nie mówi nam niczego nowego i odkrywczego o pracy hakera.
Zamiast tego dostaliśmy ckliwą historię o biednym, zdolnym, zagubionym mężczyźnie, któremu marzy się ratowanie świata przed korporacyjnymi oprychami. Nudy. Trudno uwierzyć, że tak wygląda współczesny haker. My wcale nie chcemy nim zostać. A przecież takie odczucia powinniśmy mieć po seansie.