Lobotomia XXI wieku. Chip w mózgu żołnierzy zwalczy zespół stresu pourazowego
Generał George Patton był w czasie drugiej wojny światowej jednym z najlepszych dowódców broni pancernej. Mimo talentu i sukcesów na polach bitew w decydującej fazie wojny został przez swoich przełożonych odsunięty na boczny tor. Błyskotliwą karierę i prawdopodobną sławę wyzwoliciela Europy zaprzepaściło wydarzenie znane jako incydent ze spoliczkowaniem.
29.05.2014 | aktual.: 29.05.2014 16:17
Tchórzostwo czy choroba?
Patton, który jako dowódca bardzo troszczył się o swoich podwładnych, nie znosił jednego: tchórzostwa. I właśnie od tchórzy zwyzywał amerykańskich żołnierzy, którzy - choć nie odnieśli żadnych widocznych ran - nie nadawali się do walki ze względu na stan psychiczny.
Nagłośnione przez media spoliczkowanie dwóch z nich spowodowało, że prawdopodobnie najlepszy amerykański dowódca przez resztę wojny wykonywał zadania, które w pełni nie wykorzystywały jego talentu i umiejętności. Gdyby nie incydent ze spoliczkowaniem, niewykluczone, że druga wojna światowa skończyłaby się nieco wcześniej.
To, co dla George’a Pattona było przykładem tchórzostwa, zostało przez lekarzy zdiagnozowane jako zespół stresu pourazowego, znany również jako PTSD (posttraumatic stress disorder) lub - co dotyczy żołnierzy - nerwica okopowa.
Pstryczek w mózgu
Choć obecnie żyjemy w stosunkowo spokojnych i bezpiecznych czasach, zespół stresu pourazowego nadal jest problemem i dotyczy m.in. (choć nie tylko) tysięcy żołnierzy, którzy przez lata brali udział w różnych misjach na całym świecie. To właśnie z myślą o nich DARPA finansuje badania nad chipem, który po wszczepieniu do mózgu likwidowałby niepożądane objawy.
Jeszcze w 2012 roku zespół profesora Roberta Pawlaka z University of Exeter Medical School zidentyfikował mechanizm odpowiedzialny za powstawanie niekontrolowanego lęku. Mechanizm ten polegał na aktywowaniu określonych receptorów w ciele migdałowatym - ośrodku w mózgu odpowiedzialnym m.in. za generowanie negatywnych emocji, agresję i reakcje obronne organizmu.
Doświadczenia prowadzone na myszach wykazały, że pobudzanie lub wyłączanie receptorów może powodować patologiczny lęk lub wyciszać emocje, chroniąc przed stanami lękowymi. W praktyce oznaczało to, że odkryto w mózgu przełącznik, dzięki któremu można wywoływać panikę lub uspokajać.
Technologia kontra stres
Wiedza o działaniu mózgu pozwoliła niedawno na opracowanie intrygującej terapii stanów lękowych. Po przymocowaniu do głowy zespołu elektrod można, symulując fale gamma, wprowadzać ludzi w stan świadomego snu. Jak stwierdził dr John Allan Hobson z Uniwersytetu Harvarda:
To pozwala nam widzieć świadomość jako czynność mózgu. Oczywiście, wiedzieliśmy to, ale mechanizm nie był do końca poznany.
Jednym z pomysłów wynikających z tej wiedzy jest wykorzystywanie świadomego snu do leczenia stresu pourazowego.
(...) zaaplikowanie osobie w fazie REM delikatnych impulsów elektrycznych o częstotliwościach między 25 i 40 Hz pozwoliłby jej wpływać na to, co dzieje się w jej snach. Pacjenci z zespołem stresu pourazowego – lęku związanego z przeżyciem traumatycznego zdarzenia – mogliby w snach pokonać napastnika, który ich skrzywdził, czy zapobiec wypadkowi drogowemu.
To jednak nie wszystko. Za sprawą badań zainicjowanych przez DARPA opracowano jeszcze jedną, inwazyjną metodę. Zamiast stymulować mózg z zewnątrz za pomocą elektrod, sposobem na zwalczenie stresu pourazowego może być wszczepienie chipu.
Jego zadaniem jest analizowanie pracy wybranego fragmentu mózgu i w przypadku pojawienia się aktywności pasującej do PTSD zmienianie jej za pomocą stymulacji elektrycznej. W praktyce oznacza to, że napad paniki będzie zwalczany, zanim w ogóle się pojawi.
Elektroniczna lobotomia?
Przyznam, że na wieść o tych badaniach od razu pomyślałem o elektronicznej lobotomii. Przed laty lobotomia (zabieg polegający na przecięciu połączeń nerwowych pomiędzy płatami czołowymi a śródmózgowiem) była stosowana do leczenia różnych zaburzeń psychicznych, w tym stanów lękowych.
W praktyce “leczenie” często oznaczało zmianę człowieka w apatyczną, pozbawioną emocji i poczucia własnej tożsamości istotę. Porównanie z lobotomią jest zapewne przejaskrawione, ale jeśli chip okaże się skuteczny, dlaczego poprzestać tylko na tym?
Jeśli niewielki implant w mózgu będzie chronić przed stresem, to kwestią czasu będzie stworzenie implantów działających jak prozac. Albo - przeciwnie - potęgujących agresję czy niwelujących strach. Ciekawe, czy oprzemy się wówczas pokusie dowolnego kształtowania swoich emocji? Chcielibyście mieć taką możliwość?
*W artykule wykorzystałem informacje z serwisów Engadget, Rzeczpospolita, DARPA, Massachusetts General Hospital, Boston Globe oraz pracę Mental Disorders Between Military Conflict’s Veterans przygotowaną w Katedrze i Klinice Psychiatrii AM we Wrocławiu. *