Mały Tweenbot w wielkim mieście. Czy ktoś mu pomoże?
Święta to czas miłości i życzliwości. A czy na co dzień też jesteśmy pełni empatii, gotowi bezinteresownie pomagać? Pewna amerykańska studentka postanowiła to sprawdzić, posługując się małym, prostym robocikiem Tweenbot, wędrującym po ulicach Nowego Jorku.
Święta to czas miłości i życzliwości. A czy na co dzień też jesteśmy pełni empatii, gotowi bezinteresownie pomagać? Pewna amerykańska studentka postanowiła to sprawdzić, posługując się małym, prostym robocikiem Tweenbot, wędrującym po ulicach Nowego Jorku.
Tweenbot jest prosty do bólu. Na trzymanej kartce albo na chorągiewce ma wypisane miejsce docelowe. A że potrafi poruszać się tylko w linii prostej i tylko do przodu, w pełni zależy od pomocy mijanych osób. W celu wzbudzenia pozytywnych uczuć przechodniów, na kartonowych buźkach maj wymalowany szeroki uśmiech. I tak jak kotu w butach ze Shreka tak i małym Tweenbotom nie sposób się oprzeć.
I jak myślicie, ktoś im pomaga? Czy też giną marnie rozdeptane (mają tylko 25 cm), przejechane lub utopione w kałuży?
Otóż okazuje się, że ludzie w Nowym Jorku są bardzo życzliwi i pełni empatii dla małych, przesympatycznych robocików. Pierwsza misja Tweenbota zakończyła się sukcesem. Przeszedł z jednego krańca parku na drugi (ok. 500 metrów) w 42 minuty, z pomocą 29 osób i nie ponosząc żadnego uszczerbku.
Kacie Kinzer planuje kolejne eskapady Tweenbotów. Jest ich więcej i będą miały więcej tras do pokonania. Jeśli będziecie akurat w Nowym Jorku rozglądajcie się uważnie. Może spotkacie małego Tweenbota? Pomóżcie mu wtedy w jego niebezpiecznej przeprawie przez zatłoczone miasto.
A swoją drogą ciekawe, jaki los spotkałby Tweenbota w polskich miastach? Macie jakieś sugestie?
Źródło: Tweenbots • za Gizmodo