Materac na koronawirusa. Leo Messi pokazuje, czym stał się dzisiaj sen. Obsesją wydajności
W śnie nie chodzi już o to, aby odpocząć. Dziś sen ma uaktywnić niedostępne wcześniej zdolności, rozwiązać problemy świata, doprowadzić do sukcesu. Obsesja dobrego snu to obecnie koszmar naszej rzeczywistości.
04.08.2020 | aktual.: 15.01.2022 16:50
Szczepionka? Dystans społeczny? Maski? Nie, na koronawirusa najlepszy jest… materac. A przynajmniej tak uważa najlepszy piłkarz świata, Leo Messi. Argentyńczyk - w związku z sytuacją w Katalonii - kupił specjalny materac "neutralizujący" SARS-Cov-2 kosztujący… tysiąc euro.
Zdaniem producenta, jest on w stanie zneutralizować koronawriusa w 99,84 procentach. Odpowiedzialne za to mają być nanocząsteczki nałożone na tkankę, które zwalczają wirusa. Nie ma jednak badań i opinii ekspertów potwierdzających skuteczność tej metody.
Moglibyśmy załamać po raz kolejny ręce nad skutecznością pseudonauki, ale moim zdaniem w tej sprawie ciekawsze jest co innego. Leo Messi to kolejny dowód na to, jak traktuje się obecnie sen.
Bądź wydajny nawet jak śpisz
Sen, który przestał już służyć wypoczynkowi, a stał się jeszcze jedną czynnością w naszym życiu, od której wymaga się wydajności i skuteczności.
Innym dobrym przykładem ze świata piłki nożnej jest Robert Lewandowski. Rok temu Anna Lewandowska, żona snajpera ujawniła, że małżeństwo bazuje "na holistycznym podejściu". Po poradach specjalisty jej mąż śpi na lewym boku.
Lewandowska nie musiała dodawać, że ciało sportowca jest jak maszyna - świadczą o tym wszelkie ograniczenia i nakazy, jak właściwy sen, który wymaga już nie tylko przygotowania (kolacja o właściwej porze, brak niebieskiego światła), ale nawet pozy. Będąc na jawnie musi się pamiętać o odpowiednim ułożeniu, które przyczyni się do sukcesu w rzeczywistości.
Przypomina to zasady, jakie stosowało się przy dawnych bateriach. Należało je ładować w odpowiedni sposób, aby działały dłużej. Dziś to niepotrzebne, ale podobne reguły można wdrożyć do kontrolowania własnego ciała.
Messi i Lewandowski nie są wyjątkami. Książkę "człowieka, który usypia Cristiano Ronaldo" znajdziemy na półkach polskich księgarni. Nie będzie tam sama, bo poradników na temat "dobrego snu" jest całe mnóstwo.
Bogaty? Widocznie wcześniej wstawał
Wiele rad w nich zawartych pochodzi od najbogatszych osób. Logika jest prosta: skoro im się udało, należy przejąć ich nawyki, aby również stać się człowiekiem sukcesu. Śpij na lewym boku, śpij osiem godzin, śpij cztery, ale rób pięć drzemek w ciągu dnia - co miliarder, to inna metoda. Zuckerberg, Gates, Bezos to dziś nie tylko szefowie wielkich korporacji, ale też guru drzemania.
Sen stał się opłacalnym biznesem, ale nie w tym problem. Owszem, szkoda osób, które kupią materac Messiego i zachorują, wydając niepotrzebnie pieniądze. Konsekwencje obsesji snu są dużo poważniejsze.
Miliarderzy mogą pozwolić sobie na spokojny i zaplanowany sen, bo prowadzą spokojne, bezpieczne życie. W przypadku zwykłego Kowalskiego jest oto trudniej. Tymczasem lekiem na całe zło ma być właśnie wydajny sen. Ale jak go osiągnąć?
Dlaczego źle śpimy? Badania wyjaśniają
Zestresowanym sen z powiek spędzają przede wszystkim problemy finansowe, szybkie tempo życia i praca – wynika z innej ankiety TNS "Sen i stres". Okazuje się, że stres przed zaśnięciem częściej dopada kobiety niż mężczyzn, osoby w wieku 30-39 lat, ludzi śpiących mniej niż sześć godzin na dobę w ciągu tygodnia oraz rodzin o dochodach do 1500 zł.
Sen - irytująca przeszkoda
Przespać osiem godzin jest coraz trudniej również ze względu na to, że sen stał się wrogiem wielu korporacji. Ich szefowie mogą być wydajni w łóżku, ale klientom już na to się nie pozwala.
A raczej - nie mogły. Z badań wynika, że coraz więcej czasu poświęca się na korzystanie z telefonu przed snem. To ogólnoświatowy trend. Niemal połowa Niemców w wieku 18–34 (49 proc.) sprawdza swój telefon w łóżku, leżąc z partnerem. Tymczasem niebieskie światło wpływa na jakość snu.
O zainteresowanie do późnych godzin twórcy aplikacji walczą na różne sposoby. Najważniejsze jest jednak to, aby korzystać z ich produktów jak najdłużej. To raczej nie przypadek, że dziś niemal każda aplikacja ma tryb nocny. Wcześniej jasny ekran zmuszał siedzących po nocach do gaszenia ekranu. Dziś wystarczy przerzucić się na mniej męczący widok i… nie spać. Przynajmniej w teorii, bo z badań wynika, że tryb nocny nie działa i również szkodzi.
To wszystko prowadzi do absurdalnego zamkniętego koła. Śpię źle, bo zbyt wiele czasu poświęcam internetowi i aplikacjom. Próbuję to naprawić, więc… korzystam z aplikacji pomagających monitorować sen i nocne nawyki. Można powiedzieć, że nowoczesne programy i gadżety w bohaterski sposób próbują naprawić to, co same zepsuły. Ale nie zawsze to wystarcza, więc obsesja dobrego snu prowadzi do specjalisty, który przepisuje odpowiednie lekarstwa.
Obsesja snu, podobnie jak obsesja dobrego samopoczucia, musi prowadzić do narastających frustracji. Spanie na jednym boku może być niewygodne, a na dodatek nie sprawi, że dostaniemy podwyżkę lub uaktywni się nieznana wcześniej zdolność. Poczucie, że robi się coś nie tak, narasta. Szczególnie gdy znowu przeczyta się o kolejnym miliarderze, który śpi cztery godziny, a jego majątek się zwiększył. Wydaje się, że nie będziemy spali dobrze, dopóki nie zerwiemy z obecnym kultem wydajności. Tyle że to nie takie proste, więc póki co śpijmy… normalnie. Nie myśląc o korzyściach, jakie da sen.