Mirosław Hermaszewki: jedyny Polak, który poleciał w Kosmos. Poland can into space!
Polska to czwarty kraj na świecie, którego obywatel znalazł się w Kosmosie. Jak to się stało że kosmonauta z państwa, które nie prowadziło własnego programu kosmicznego, znalazł się na orbicie?
02.01.2016 | aktual.: 05.01.2016 11:14
Z Wołynia na Dolny Śląsk
Niewiele brakowało, a tej historii mogłoby nie być. Gdy nadszedł rok 1943, Mirek miał półtora roku, a Ukraińska Powstańcza Armia zaczynała właśnie ludobójstwo, znane jako rzeź Wołyńska.
Jednej nocy w naszej wsi wymordowano 182 osoby, z naszej najbliższej rodziny 18. Mój dziadek zginął od uderzenia siedem razy w głowę bagnetem (…) Ocalałem, dzięki temu, że mama ze mną uciekła. Bandyci widzieli, że kobieta z dzieckiem ucieka, zaczęli więc strzelać, także do mnie, ale nieskutecznie (…) Jeden z nich dobiegł, możliwie blisko i prawie z przyłożenia strzelił [mamie] w głowę, ale nie trafił dobrze. Rozerwał ucho i skroń, mama upadła nieprzytomna, a ja się wykulałem.
Wraz z zakończeniem wojny i zmianą granic 8-osobowa rodzina Hermaszewskich została przesiedlona na zachód. Trafili do podwrocławskiego Wołowa, gdzie Mirosław skończył podstawówkę i szkołę średnią, a przy okazji, inspirowany przez brata, zainteresował się lotnictwem – najpierw modelarstwem, a później, za sprawą starszego brata, szybownictwem.
Zbyt chudy na pilota
Wszystko wskazywało na to, że na tym jego lotnicza kariera się zakończy. Gdy jako poborowy stanął przed komisją wojskową, z powodu poważnej niedowagi – brakowało mu 12 kilogramów – dostał kategorię C („zdolny do służby wojskowej z ograniczeniami”), która w praktyce dyskwalifikowała go jako żołnierza, a z pewnością kończyła marzenia o jakiejkolwiek karierze w lotnictwie.
Młody Hermaszewski nie porzuci jednak marzeń o lataniu. Sam zgłosił się do dęblińskiej Szkoły Orląt, gdzie – wymawiając się zgubieniem książeczki wojskowej z wbitą przez komisję kategorią C – udało mu się przystąpić do testów. Wszystkie zdał z doskonałym wynikiem.
Na wieść o przyjęciu na szkolenie zareagował z niedowierzaniem, dopytując, czy jego zbyt niska waga nie stanowi problemu. Odpowiedź któregoś z instruktorów do dzisiaj powtarzana jest jako anegdota: - Za szczupły? Odkarmimy.
Od Kukuruźnika do MiG-a 21
Kolejne lata kariery Mirosława Hermaszewskiego to zapis tego, jak rozwijało się lotnictwo. Przed rozpoczęciem właściwego szkolenia w Dęblinie uczestniczył w kursie przygotowawczym, gdzie opanował pilotaż CSS-13, czyli polskiej wersji legendarnego dwupłatowca Po-2, znanego jako Kukuruźnik.
Szkoła Orląt zapoznała go z nowoczesną maszyną treningową TS-8 Bies, a szkolenie zakończył jako prymus i pilot myśliwski z uprawnieniami na odrzutowe MiG-i 15.Kolejnym etapem kariery było szkolenie na naddźwiękowych i – w latach 60. – nowoczesnych samolotach MiG-21.
Mig-21 i Mig-23 9PLM Rosnowo Zegrze Pomorskie
Hermaszewski kontynuuje edukację – jako wyróżniający się oficer zostaje skierowany na studia do Akademii Sztabu Generalnego. Początkowo dowodzi eskadrą, następnie – już jako major – 11 Pułkiem Lotnictwa Myśliwskiego we Wrocławiu.
Interkosmos
Równocześnie z karierą Hermaszewskiego rozwija się program Interkosmos. To uruchomiony przez ZSRR program międzynarodowej współpracy w ramach bloku komunistycznego, którego celem było udostępnienie możliwości badania Kosmosu krajom związanym ze Związkiem Radzieckim. W ograniczonym zakresie w programie uczestniczyli również naukowcy z Zachodu, projektując m.in. część aparatury badawczej.
Interkosmos był finansowany przez uczestniczące w nim państwa, które – dzięki dostarczaniu przez ZSRR rakiet nośnych – mogły skupić się na projektowaniu satelitów i urządzeń, przeznaczonych do prowadzenia badań w Kosmosie.
Poza misjami bezzałogowymi Interkosmos zakładał również misje z udziałem kosmonautów, w tym – po sukcesie programu laboratoriów kosmiczny Salut – wielodniowe przebywanie na orbicie przedstawicieli uczestniczących w programie państw.
Elita pilotów
W 1976 roku major Hermaszewski wraz z grupą 300 polskich pilotów zostaje wytypowany do udziału w jakimś tajnym, bardzo ważnym zadaniu. Selekcja jest bardzo ostra – spośród pilotów wstępnie formuje się 72-osobową grupę. To elita pilotów, wybrana ze względu na szczególne predyspozycje, w tym m.in. odporność na stres, przeciążenia czy niedotlenienie.
W kolejnych etapach odpada większość uczestników, a w końcu z zostaje czterech najlepszych: podpułkownik Zenon Jankowski, major Henryk Hałka, major Mirosław Hermaszewski i porucznik Tadeusz Kuziora. Ostatecznie na trening do tzw. Gwiezdnego Miasteczka trafiają ppłk Jankowski i mjr Hermaszewski. Ostatecznie to ten drugi zostaje wytypowany do lotu w Kosmos, a podpułkownik Jankowski stanowi rezerwę na wypadek jakichś nieprzewidzianych okoliczności.
Warto w tym miejscu zauważyć pragmatyzm wojskowych – był to przecież czas, gdy niewłaściwe pochodzenie albo zachowanie któregoś z członków rodziny mogło zniszczyć najwspanialszą nawet karierę. Mirosław Hermaszewski był – ze względu na swoją przeszłość – zaprzeczeniem tego, co w tamtych latach otwierało drogę do jakiejkolwiek kariery, a zwłaszcza kariery w wojsku. W najbliższej rodzinie miał weteranów wojny polsko-bolszewickiej, oficera zamordowanego w Katyniu, zesłańców do Kazachstanu i żołnierzy walczących na Zachodzie w armii Andersa.
Russian Cosmonauts In Training (1961)
Polska czy Czechosłowacja?
Przy okazji programu Interkosmos dają o sobie znać polityczne rozgrywki innego rodzaju. Chodzi o prestiż kraju, który – jako trzeci po Związku Radzieckim i Stanach Zjednoczonych – wyśle swojego przedstawiciela w Kosmos.
Zgodnie z pierwotnymi planami to polski kosmonauta miał lecieć jako pierwszy w misji Sojuz 28, jednak u zdrowego jak ryba Hermaszewskiego stwierdzono nagle zapalenie migdałków i skierowano go na zabieg i rekonwalescencję.
Później szukano u niego wrodzonej wady serca – szukano tak długo, aż minął ostateczny termin przygotowań do wylotu i wraz z Sojuzem 28 na orbitę poleciał przedstawiciel Czechosłowacji, Vladimír Remek. Wtedy stwierdzono, że Hermaszewski jest jednak zdrowy i wznowiono trening.
Misja Sojuz-30, czyli pierwszy Polak w Kosmosie
Ostatecznie Polak zostaje zakwalifikowany do misji Sojuz 30 (jej nazwa wskazuje typ użytego statku kosmicznego) i wraz z Rosjaninem, Piotrem Klimukiem, 27 czerwca startuje z kosmodromu Bajkonur, a następnie po 16 godzinach lotu cumuje do stacji Salut 6. Kosmonauci dołączają do pracującej na pokładzie stacji, 2-osobowej załogi.
Mirosław Hermaszewski pozostaje na orbicie przez niemal 8 dni, prowadząc w tym czasie liczne doświadczenia, związane m.in. z obserwacjami zorzy polarnej, fotografowaniem Ziemi czy procesem narastania kryształów w warunkach mikrograwitacji. Badane są również różne aspekty działania organizmu człowieka w stanie nieważkości, w tym m.in. wymiana ciepła, praca serca czy odczuwanie smaku. Warto odnotować, że w czasie misji załoga – w tym i polski kosmonauta – zauważyła w pobliżu stacji niezidentyfikowane obiekty (więcej na ten temat opowiada sam Mirosław Hermaszewski w ostatnim filmie, umieszczonym w tym artykule).
5 lipca obaj kosmonauci odcumowują Sojuza 30 i wracają nim na Ziemię, lądując na terenie dzisiejszego Kazachstanu. Dokładny czas trwania misji wyniósł 7 dni i 22 godziny, w czasie których Sojuz wraz z kosmonautami okrążył Ziemię 126 razy.
WFDIF - Polak w kosmosie
Zanim powstała ISS
Warto w tym miejscu podkreślić różnice pomiędzy stacjami kosmicznymi z lat 70., jak Salut, Ałmaz czy amerykański Skylab, a współczesną stacją kosmiczną ISS. Te pierwsze, a także współczesny, chiński Tiangong, są nazywane stacjami kosmicznymi nieco na wyrost.
Choć pełniły taką rolę, to w praktyce były po prostu dość dużym (masa była ograniczona nośnością rakiet) statkiem kosmicznym, gdzie załoga działała w ciasnocie i spartańskich warunkach, które utrudniały dłuższe misje na orbicie. Powierzchnię „stacji” można było powiększyć jedynie poprzez zacumowanie do niej drugiego statku kosmicznego, który stawał się na ten czas dodatkowym pomieszczeniem. W przypadku stacji Salut 6 wprowadzono udoskonalenie w postaci śluz na dwóch końcach modułu bazowego.
Różnice ze współczesną stacją kosmiczną dobitnie ilustruje choćby porównanie wagi. Ile Salut 6 ważył niecałe 20 ton, to ISS, budowana na orbicie przez wiele lat z wykorzystaniem wielu modułów, waży około 400 ton. To zupełnie inna skala, możliwości i komfort pracy załogi. Z drugiej strony warto pamiętać, że zarówno stacja Mir, jak i ISS zostały zbudowane na podstawie głównego modułu, będącego wersją rozwojową serii Salut.
Polska w Kosmosie
Lot Mirosława Hermaszewskiego nie jest jedynym, polskim osiągnięciem w kwestii eksploracji Kosmosu. Poza budową różnych instrumentów badawczych, w latach 1965-1970 rozwijano również program Meteor, w ramach którego budowano niewielkie rakiety, przeznaczone do badania górnych warstw atmosfery. Żadna z nich nie przekroczyła jednak symbolicznego pułapu 100 kilometrów, wyznaczającego umowną granice Kosmosu, choć – gdyby programu nie przerwano – prawdopodobnie kolejne wersje Meteora osiągnęłyby tę granicę.
Polski kosmonauta generał M. Hermaszewski oraz pułkownik Grundman o UFO
Polski program kosmiczny przyspieszył dopiero w ostatnich latach. Polska nie tylko uczestniczy w różnych misjach, jako projektant i dostawca istotnych podzespołów (jak np. świder w przypadku sięgającej jeszcze lat 90. misji Rosetty), ale – od niedawna wysyła własne mikrosatelity, prowadzące badania w ramach międzynarodowego programu badawczego.
Rozpoczęto również przygotowania do budowy polskich satelitów, nazywanych – nieco na wyrost – szpiegowskimi. Ich zadaniem będzie dostarczanie na potrzeby cywilne i wojskowe zdjęć wysokiej jakości. Ruszyła również certyfikowana przez Europejską Agencję Kosmiczną linia produkcyjna satelitów, a duże firmy – jak m.in. KGHM – planują w przyszłości eksploatację kosmicznych surowców. Mimo tego to właśnie lot Mirosława Hermaszewskiego, od którego minęło już 37 lat pozostaje – na razie – szczytowym osiągnięciem Polski w Kosmosie.