Nie mam bladego pojęcia jak jest teraz, ale jeszcze parę lat temu nie dało się znaleźć szkoły, w której nie byłoby przynajmniej paru krzeseł z namalowaną albo wydrapaną karykaturą męskiego członka.
Sądząc jednak po wyczynie nastolatka, który takim dziełem sztuki postanowił trafić do Google Earth, niewiele się w kwestii mentalności tej grupy wiekowej zmieniło.
Pewien angielski nastolatek docenił potęgę Google Earth i postanowił trafić tam ze swoją "wizytówką". Trafił. Przy okazji mówiąc tym o sobie kilka interesujących rzeczy.
Nie mam bladego pojęcia jak jest teraz, ale jeszcze parę lat temu nie dało się znaleźć szkoły, w której nie byłoby przynajmniej paru krzeseł z namalowaną albo wydrapaną karykaturą męskiego członka.
Sądząc jednak po wyczynie nastolatka, który takim dziełem sztuki postanowił trafić do Google Earth, niewiele się w kwestii mentalności tej grupy wiekowej zmieniło.
Pewien angielski nastolatek docenił potęgę Google Earth i postanowił trafić tam ze swoją "wizytówką". Trafił. Przy okazji mówiąc tym o sobie kilka interesujących rzeczy.
O! w końcu go znalazłeś - stwierdził nastoletni Roy McInnes w rozmowie telefonicznej z ojcem, który próbował się dowiedzieć skąd na dachu jego domu znalazło się to interesujące malowidło. Chłopak prawdopodobnie miał sporo szczęścia: w momencie, kiedy jego ojciec dowiedział się o 20-metrowym penisie namalowanym na dachu, Roy przebywał akurat w Brazylii. Daleko od domu. I ojca.
Państwo McInnes o olbrzymim fallusie na dachu swojego rodzinnego domu dowiedzieli się od mediów. Na początku nie uwierzyli, ale Google Earth nie kłamało: faktycznie malunek na dachu jest. Ale już nie długo - Roy będzie musiał go zmyć, jak tylko wróci do domu. Co nie zmienia tego, że chłopak osiągnął swój cel...