Na film czy do kina? [premiery 25 marca]

Na film czy do kina? [premiery 25 marca]
Ireneusz Podsobiński

24.03.2011 08:00

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

W końcu nastała długo oczekiwana wiosna i jakby z tej okazji w zbliżający się weekend mamy w kinach wysyp nowych filmów. Oczywiście nie na każdy warto się od razu rzucać, zatem wspomogę Was w odsiewie. Do obejrzenia nowa produkcja Zacka Snydera, podwójna dawka hiszpańskiego kina grozy, podwójna dawka (co nie znaczy, że strawna) polskiego kina oraz parę innych mniej lub bardziej wartych uwagi pozycji.

| Sucker Punch

Nowego filmu Zacka Snydera nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Reżyser 300 i Watchmen wyrobił sobie markę i styl, więc każdy poniekąd wie, czego spodziewać się po jego produkcjach. Tym razem Snyder postanowił spełnić mokre sny wszystkich geeków, wrzucając do jednego worka seksowne dziewczyny w przeróżnych konfiguracjach (japońska uczennica, wojowniczka, pani żołnierz itd.), szpital psychiatryczny, smoki, roboty, wojnę i wiele innych atrakcji. Pytanie, czy to wszystko ma ręce i nogi? Z przedpremierowych recenzji na IMDb film otrzymał średnią 8.1, co jest solidnym wynikiem. Oczywiście na pierwszą pozycję wybijają się niesamowite efekty specjalne i cała masa akcji. Co ważniejsze, pomimo kategorii PG-13 film jest mroczniejszy niż sugerowała to kampania reklamowa (pewnie Snyder miał w zamierzeniu R, ale producenci nie pozwolili mu się rozkręcić po "fiasku" Strażników). Z wad wymienia się mylący wstęp, zapowiadający skomplikowaną fabułę, która jednak po czasie przeradza się w grę komputerową na dużym ekranie. Czy to źle? Wkrótce będziecie mogli przeczytać moją recenzję, więc wypowiem się o tym dokładniej.

Na deser kolejny short - Digital Planet

*

| Hiszpańskie kino

Mam wrażenie, że Guillermo del Toro macza palce w co drugim hiszpańskim filmie grozy. I nie ma tutaj mowy o wyłącznie sygnowaniu produkcji swoim nazwiskiem (jak to lubi robić chociażby Quentin Tarantino), gdyż jest on pełnoprawnym producentem. Moim zdaniem nie świadczy to od razu o dobrej jakości filmu. Owszem, taki Sierociniec miał swoje zalety (zdjęcia, klimat, pomysł), ale równocześnie potrafił miejscami zanudzić na śmierć (wolna akcja nie zawsze oznacza dobrze budowanego suspensu). Podobnie zapowiada się kolejny "podopieczny" del Toro – Oczy Julii. Widzowie zachwyceni nie są (IMDb 6.7/10), a krytycy z Rotten Tomatoes wychwalają dokładnie to, czego się spodziewałem (porównania do klasyków Dario Argento), ale równocześnie ostrzegają przed powolną akcją. Innymi słowy, fani Sierocińca powinni czym prędzej pobiec do kina, a cała reszta niech lepiej to przemyśli.

Zgoła inaczej zapowiada się film twórcy The Oxford Murders. Niekoniecznie można go zaliczyć do kina grozy, ale groteska i przemoc w zwiastunie pozwalają *Hiszpański cyrk *zakwalifikować poniekąd do tego gatunku. W każdym razie pomysłowość reżysera mnie zaskoczyła i czym prędzej chciałem pobiec do kina. Niestety oczekiwania ostudziły opinie widzów na IMDb – zaledwie 6.4/10. Niektórzy nazywają go zwariowanym miksem Rodrigueza, Jarmusha i Kusturicy, ale inni wytykają pretensjonalność, dłużyzny i absurdalną przemoc. Trochę szaleństwa nigdy nie zaszkodzi, jednakże gdy przy okazji film się ciągnie, to już zły znak.

*

| Polskie kino

Weekend bez polskich filmów to weekend stracony. Tym razem przyjdzie Wam się zmierzyć z dwoma produkcjami:

Made in Poland zapowiada się jak koszmar każdego rodzica. 17-letni ministrant Boguś pewnego dnia zmienia się o 180 stopni – ma światu do przekazania jedno: FUCK YOU!, które to motto przy okazji tatuuje sobie na czole. Prawda że brzmi uroczo? Ale, ale, co jest najlepszym remedium na wściekłość? Nie mówcie, że się nie domyślacie?

Drugą światłą produkcją jest komedia kryminalna Los numeros. Powiedzmy tak, prędzej wygram w lotka, niż pójdę na ten film do kina. Amen.

*

| Dzień Dobry TV

Poranne programy typu "Dzień dobry TVN" cieszą się u nas sporą popularnością – nie bez powodu rosną jak grzyby po deszczu. Zapewne do ich fanów skierowany jest film Rogera Michella twórcy Notting Hill, bo pomimo że lubię wspomnianą komedię romantyczną z Julią Roberts i Hugh Grantem, jakoś nie mogę zdobyć się na seans tego dziełka. Nie przekonuje mnie ani gwiazdorska obsada (Harrison Ford, Diane Keaton, Rachel McAdams), ani tym bardziej oceny (IMDb 6.6/10, RT 54%). Dziękuję, postoję.

*

| Na własną odpowiedzialność

Na koniec coś z serii "Obejrzałeś? Jesteś hardkorem!":

Peryferie (zwiastun) – rumuński dramat o niespokojnej buntowniczce, która wychodzi z więzienia na 24 godziny w związku z pogrzebem matki. Oceny: IMDb 7.0/10.

Spokój w duszy (zwiastun) – słowacki dramat o kolejnej niespokojnej duszy, która po 5 latach wychodzi z więzienia i nie potrafi odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Oceny: IMDb 5.8/10.

Justin Bieber: Never Say Never (zwiastun) – amerykański dramat… tfu… dokument o nastoletnim chłopcu i jego podróży na szczyty sławy. Oceny: IMDb 1.1/10 (sic!), RT 64%.*

Obraz
© [źródło](http://niezlekino.pl/images/2011/03/justin_bieber_never_say_never_ver2.jpg)

*Miałem nie komentować, ale ocena na IMDb mnie zainspirowała. Trzeba zaznaczyć, że ocena ta wynika z ponad 30 tysięcy głosów! Czyżby wszyscy hejterzy tego młodzieńca zebrali się w jednym miejscu i postanowili pokazać mu środkowy palec na łamach portalu? Oceny z Rotten Tomatoes wyraźnie wskazują, że aż tak źle nie jest. Inna sprawa, iż ten dokument nie powinien był w ogóle powstawać – Bieber to nie Michael Jackson i dopiero najbliższe lata ocenią, czy będzie z niego gwiazda pop, czy zaledwie bańka mydlana, która pękła po jednym sezonie.

Foto: Impawards

Źródło artykułu:WP Gadżetomania