Najpierw go naciągnęli, a potem wysłali do lekarza. Tak wygląda handel w polskiej Sieci

Najpierw go naciągnęli, a potem wysłali do lekarza. Tak wygląda handel w polskiej Sieci

Zdjęcie zrezygnowanego internauty pochodzi z serwisu Shutterstock
Zdjęcie zrezygnowanego internauty pochodzi z serwisu Shutterstock
Marta Wawrzyn
16.04.2015 12:24

Nieuczciwy sprzedawca, który ma tysiące pozytywnych komentarzy na Allegro, choć wciska klientom trefny towar? To wciąż się zdarza. "Gazeta Wyborcza" opisuje przerażającą historię pewnego domku dla lalek, która pokazuje, jak Polacy nabierają Polaków na co dzień.

Wydaje się, że nic nowego już nie da się powiedzieć o przekręciarzach, którzy naciągają nas na Allegro – a jednak "Wyborcza" opisuje całkiem interesującą historię. Nie chodzi w niej co prawda o sprzęt elektroniczny, markowe ciuchy czy inne drogie produkty, a o domek dla lalek, ale to akurat bez znaczenia. Taki sprzedawca może sprzedawać cokolwiek i pewnie większość z nas też dałaby się nabić w butelkę.

14 tysięcy pozytywnych komentarzy? Kupuję!

Pan Zbigniew, bohater tekstu "Wyborczej", mówi, że popełnił błąd, bo nie sprawdził dokładnie sprzedawcy, od którego kupował domek dla lalek. Zobaczył tylko, że ma 14 tysięcy pozytywnych komentarzy i 300 negatywnych. Uznał, że to wystarczy, w końcu czasy, kiedy wysyłano klientom cegły w paczkach, już się skończyły. Kliknął więc Kup teraz, nie wczytując się dokładnie w opinie na temat sklepu. A powinien był.

Za przesyłkę zapłacił 150 zł i mocno się zdziwił, kiedy w środku znalazł poszarpaną paczkę, a w niej poplamione i nadpleśniałe części domku. Zabawka wyglądała na używaną, choć miała być nowa. Pan Zbigniew napisał do sklepu, aby wyjaśnić sytuację, a sklep oznajmił mu, że pewnie coś się stało w trakcie transportu i że oni nie są za to odpowiedzialni. W mailach, które wymienił ze sklepem, próbowano mu też wmówić, że w paczce był paragon (choć go nie było).

Zdjęcie domku dla lalek pochodzi z serwisu Shutterstock
Zdjęcie domku dla lalek pochodzi z serwisu Shutterstock

Jak odesłać paczkę, jeśli sklep jej nie odbiera?

Czytelnik "Wyborczej" w końcu spakował domek z powrotem i go odesłał sklepowi, domagając się zwrotu pieniędzy. Problem w tym, że sklep nie musi niczego zwracać, jeśli przesyłka nie dojdzie. I tak właśnie było w tym przypadku – przesyłka nie dochodziła, bo sklep zwyczajnie jej nie odbierał na poczcie.

Kiedy pan Zbigniew zapytał znów grzecznie, co się dzieje, sklep zaczął go odsyłać do kolejnych działów. Wmawiano mu, że dane na odesłanej paczce są nieczytelne, więc "to tak jakby jej nie było", a na koniec oznajmiono: "Swojej frustracji nie musi Pan przelewać na nas, proszę udać się do lekarza - na pewno pomoże". I zapadła kurtyna.

Wniosek: czytać komentarze negatywne

Naciągniętemu klientowi nie pomogło też Allegro, co akurat jest normalne w takich sytuacjach. Jedyne, co może teraz zrobić, to udać się do sądu ze sprawą spleśniałego domku dla lalek. Ale kiedy przyjrzał się dokładniej sklepowi, zrozumiał, że gdyby wcześniej przeczytał negatywne komentarze, prawdopodobnie wszystkiego by uniknął. Osoby niezadowolone miały podobne przejścia co on, a sklep odpisywał dość bezczelnie na ich komentarze.

Zamiast klikać Kup teraz, warto było się temu przyjrzeć. Nawet jeśli sklep wysłał trefny towar tylko do kilku procent swoich klientów, zawsze istnieje szansa, że nas też to spotka. Dlatego dokładniejsze wczytanie się w negatywne komentarze nie jest stratą czasu, nawet jeśli przewaga komentarzy pozytywnych jest bardzo duża.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (6)