Największe czołgi świata: stalowe monstra, które miały odmienić losy wojen
Mityczne ciężkie czołgi Japończyków, niedokończone projekty III Rzeszy i gigantyczne potwory na gąsienicach, którymi Amerykanie chcieli zdobywać Europę. Przedstawiamy największe, często niemal nieznane czołgi, jakie kiedykolwiek zbudowano.
14.04.2021 | aktual.: 14.04.2021 22:11
Ile może ważyć czołg? Waga współczesnych, zachodnich modeli, jak M1 Abrams, Leopard 2, Merkava Mk 4 czy Challenger 2, sięga zazwyczaj 55-65 ton. Czołgi rosyjskie i postsowieckie są z reguły nieco lżejsze, co wynika z nieco odmiennej koncepcji użycia tego typu sprzętu na polu walki.
Sięgając dalej w przeszłość znajdziemy tam modele nawet trochę cięższe – waga produkowanego w czasie drugiej wojny, niemieckiego Tygrysa II sięgała prawie 70 ton i – sądząc po problemach, jakie sprawiał ten czołg swoim użytkownikom – wydaje się to górną granicą, wyznaczaną przez użyteczność.
Choć od strony technicznej nic nie stoi na przeszkodzie, by zbudować jeszcze większe i cięższe maszyny, to problemy związane z transportem, nośnością mostów, kosztami produkcji i eksploatacji czy w końcu skutecznością na polu walki sprawiają, że tworzenie gigantycznych czołgów – choć działa na wyobraźnię – raczej mija się z celem.
Mimo tego takie czołgi nie tylko projektowano, ale czasem również budowano.
Car Tank
Pierwszym z kuriozalnych gigantów, który nie tylko narodził się w głowie projektanta, ale został również zbudowany, był Car Tank, zwany niekiedy ze względu na kształt Nietoperzem (więcej na temat tej niebanalnej konstrukcji znajdziecie w artykule „Niezwykłe konstrukcje [cz. 5.]. Car tank - największy czołg, jaki kiedykolwiek zbudowano”).
Była to maszyna z okresu, gdy inżynierowie i niektórzy wojskowi zdawali sobie sprawę, że jakaś forma opancerzonego, mobilnego działa może być na polu bitwy wielce przydatna, ale nikt nie wiedział, jak realizacja takiego pomysłu ma wyglądać w praktyce.
Nic zatem dziwnego, że zbudowany w 1914 roku Car Tank wyglądał – według dzisiejszych standardów – bardzo osobliwie. Była to opancerzona gondola mieszcząca uzbrojenie i załogę, umieszczona pomiędzy monstrualnie wielkimi, 9-metrowymi kołami.
Czołg o takiej konstrukcji okazał się pomyłką: zbyt słabe silniki uniemożliwiały mu sprawne poruszanie się w terenie, a gdyby nawet jakimś cudem dotoczył się na pole bitwy, to wielkie rozmiary czyniły z niego łatwy cel dla artylerii wroga.
Char 2C
Ten francuski gigant miał wyjątkowego pecha: zaprojektowano go zgodnie z wymaganiami, stawianymi przed bronią pancerną w czasie pierwszej wojny światowej. Niestety, nie zdążył na nią, a 10 wyprodukowanych już po podpisaniu pokoju maszyn miało nieszczęście uczestniczyć w drugiej wojnie światowej.
Jak przystało na chlubę francuskiej armii, czołgi – w obawie przed konfrontacją z przeciwnikiem – załadowano do pociągu i czym prędzej ewakuowano jak najdalej od nacierających Niemców, a po zatrzymaniu pociągu zostały wysadzone w powietrze przez własne załogi.
W gruncie rzeczy było to rozsądne, bo wartość bojowa pancernych kolosów, zbudowanych – co warte odnotowanie – nie przez fabrykę czołgów, ale przez stocznię, była bardzo znikoma. Choć ważyły blisko 70 ton i były miejscami bardzo dobrze opancerzone, to ich rozmiary i brak mobilności czyniły je łatwym celem artylerii czy lotnictwa. I choć w pojedynku pancernym mogły dla niemieckich, lekkich czołgów stanowić nie lada problem, to jako broń w 1940 roku były całkowicie przestarzałe.
K-Wagen
Choć w czasie I wojny światowej wielkie czołgi projektowały wszystkie strony konfliktu, to tylko Rosjanie (Car Tank) i Niemcy doprowadzili je do etapu prototypu Niemiecki gigant, zaprojektowany w połowie 1917 roku, ważył 120 ton i był wyposażony w 4 działa i 7 karabinów maszynowych.
Ciekawostką, wyróżniającą ten wielki czołg spośród ówczesnych i późniejszych konkurentów, był system kierowania ogniem. Z uwagi na mnogość luf i stanowisk ogniowych zastosowano w nim system dowodzenia, wzorowany na okrętach wojennych. Co więcej, kierowca prowadził pojazd bez widoczności drogi, bazując na komendach wydawanych przez dowódcę.
Aby ułatwić transport tego monstrum w pobliże pola bitwy, konstruktorzy zaprojektowali K-Wagena jako konstrukcję modułową – czołg można było rozłożyć na 6 segmentów, które można było bez przeszkód transportować koleją. Przed zakończeniem działań wojennych udało się zbudować dwa prototypy tego monstrum, a jeden z nich uzyskał prawdopodobnie gotowość bojowa, jednak nie zdążył wziąć udziału w walkach.
T28 i T29
Gdy w czasie drugiej wojny światowej Amerykanie zdobyli pierwsze egzemplarze Tygrysa II, przetransportowali je za ocean i poddali wszechstronnym badaniom. Wynik był dla niemieckiego czołgu miażdżący: choć pod względem technicznym mógł budzić podziw, to jako narzędzie do wygrywania wojen, zwłaszcza na zachodnim teatrze działań, tak wielki, ciężki i drogi czołg był nieporozumieniem.
Mimo tego Stany Zjednoczone również próbowały zbudować własne, superciężkie czołgi. Model T29 Heavy Tank miał być bezpośrednią odpowiedzią na Tygrysa II, ale zanim zdołano go wyprodukować i przetestować, wojna się skończyła.
Drugi model, znany jako T28, prezentował się znacznie ciekawiej. Była to wyspecjalizowana maszyna – działo pancerne, zaprojektowane do atakowania umocnionych pozycji wroga. T28 miał podjechać na odległość skutecznego strzału i bezpośrednim ogniem 105-milimetrowej armaty zniszczyć znajdujące się przed nim bunkry.
Bezpieczeństwo zapewniał mu bardzo gruby, nawet 300-milimetrowy pancerz czołowy (bok i tył czołgu były chronione znacznie słabiej), a mobilność w trudnym terenie aż cztery gąsienice, z których dwie mogły być demontowane na czas transportu.
Początkowo planowano, że T28 przyda się w czasie ataku na niemiecką Linię Zygfryda, a później w czasie szturmowania umocnień na wyspach japońskich. Zarówno T29, jak i T28 nie zostały wykorzystane bojowo.
TOG2
Iluzji potęgi gigantycznych czołgów ulegli w czasie drugiej wojny również Anglicy. Mimo doświadczeń z niemieckiego Blitzkriegu w Polsce i we Francji, założenia towarzyszące powstaniu czołgów TOG 1 (64 tony) i TOG2 (80 ton) wywodziły się z pierwszej wojny światowej - czołg zaprojektowano z myślą o wpieraniu piechoty podczas ataku na linię umocnień przeciwnika.
Opracowana w 1941 roku, potężna maszyna była zaskakująco słabo uzbrojona. W wieży czołgu znalazło się jedno działo 17-funtowe (76 milimetrów), które – choć całkiem skuteczne – wydawało się nie wykorzystywać w pełni możliwości, oferowanych przez wielkie podwozie.
Nietypową funkcją czołgu, która znajdziemy również we współczesnej, izraelskiej Merkavie, była możliwość przewożenia kilku żołnierzy. W przeciwieństwie do Niemców, Anglicy wiedzieli kiedy przestać i zamiast marnować zasoby na superciężkie czołgi, zakończyli program TOG2 po zbudowaniu jednego prototypu.
Panzer VIII Maus
Niemiecka Mysz jest najcięższym czołgiem, jaki kiedykolwiek zbudowano. Jak wiele innych, hitlerowskich Wunderwaffe, powstawał pod koniec wojny, gdzie w zamieszaniu spowodowanym klęskami III Rzeszy na wszystkich frontach, finalizowano różne prototypy w warunkach, które nie sprzyjały tworzeniu wiarygodnej dokumentacji.
Przyjmuje się, że przed końcem wojny zbudowano dwa prototypy czołgu Maus, z których tylko jeden wyposażono w wieżę. W ostatnich dniach wojny prawdopodobnie planowano wykorzystać go do obrony podberlińskiego poligonu Kummersdorf, jednak Maus zarył się w grząskim gruncie, co zakończyło jego wojenną epopeję.
Powstało również kilka kadłubów. Czołg ważył 188 ton i był uzbrojony w armatę kalibru 128 milimetrów. Badania, prowadzone po zakończeniu wojny wykazały, że w stosunku do masy tego kolosa silniki miały zbyt małą moc, więc na polu bitwy Maus byłby mało mobilny i podatny na grzęźnięcie.
Warto wspomnieć, że Maus – choć jako jedyny doczekał się realizacji- nie był jedynym, niemieckim projektem superciężkiego czołgu. Niemieccy inżynierowie opracowali bowiem również 140-toowy model E-100, a jednym z mitycznych, niezrealizowanych projektów III Rzeszy pozostaje Landkreuzer P. 1000 Ratte – gigantyczny pojazd gąsienicowy, wyposażony w okrętową wieżę z działami kalibru 280milimetrów.
O-I
Jaki jest najcięższy czołg, który kiedykolwiek wziął udział w walkach? Jeśli wykluczymy niekompletne prototypy niemieckiego Mausa, być może palma pierwszeństwa będzie należeć do czołgu, który – mimo swoich rozmiarów – pozostaje niemal nieznany.
Chodzi o japoński model O-I będący – wobec braku wiarygodnych źródeł – maszyną na pół mityczną. Wiadomo, że Japończycy prowadzili prace nad czołgami superciężkimi i planowali opracowanie co najmniej dwóch modeli takiego sprzętu.
Jeden z nich, 120-tonowa maszyna inspirowana niemieckim Mausem, został ukończony w ostatnim roku wojny w zakładach Mitsubishi Heavy Industries. Uzbrojony w 105-milimetrowe działo prototyp został przetransportowany do Mandżurii, jednak jego wojenne losy i ewentualny udział w walkach są obecnie- wobec braku źródeł – jedynie spekulacją.