Największe technologiczne rozczarowania 2015 roku
Nie wszystkie gadżety i technologie, które zapowiadano na hity, okazały się warte uwagi. Co rozczarowało najbardziej?
23.12.2015 | aktual.: 23.12.2015 14:46
Google Glass
Szkoda tego projektu. Choć przez długie miesiące wywoływał ekscytację wyłącznie za pomocą wrzucanych do sieci filmów, nakręconych kamerą przymocowaną do głowy, to - gdy doczekał się działającej wersji i biblioteki oprogramowania – wydawał się spełnieniem marzeń wielbicieli technologii i wyrafinowanych gadżetów.
Choć nie doczekał się wersji konsumenckiej – tylko po sprzedaży deweloperskiej był oferowany jako edycja testowa Explorer – to decyzję Google’a o zaprzestaniu sprzedaży mogła rozczarować. Na szczęście nie oznacza to zawieszenia rozwoju – ten sprzęt nadal jest rozwijany.
Google nie chce jednak powtarzać wcześniejszego błędu i ma zamiar udostępnić w pełni dopracowane urządzenie, które może zainteresować kogoś więcej, niż maniaków nowych technologii. Projektowi dobrze wróży to, że za przeprojektowanie Google Glass odpowiada Tony Fadell – twórca m.in. iPoda i innowacyjnego termostatu Nest.
Apple Pencil
Czy Apple potraktowało fanów poważnie? Nie kwestionuję tu użytkowych walorów tego sprzętu – zapewne taki rysik otwiera przed użytkownikami iPada Pro nowe możliwości. Problemem jest coś innego: jeśli przez lata firma twierdzi, że rysiki to zło, a najlepszymi wskaźnikami są nasze palce, to nagłe pokazanie rysika w roli ósmego cudu świata nie jest zbyt wiarygodne.
Mówiąc krótko: albo kłamali wcześniej, albo kłamią teraz. A Jony Ive mógłby przestać próbować hipnotyzować głosem, bo marnie mu to wychodzi.
Windows 10
Podoba mi się Windows 10. Dawno temu porzuciłem większość sieciowych usług Google’a i znaczną ich część zastąpiłem produktami Microsoftu. I – choć bywają różne sytuacje – generalnie nie żałuję tej decyzji, zwłaszcza w kontekście dobrej współpracy aktualnego systemu z chmurą.
Jest jednak pewien problem: postanowienia licencyjne. Zgadzając się na nie, po raz kolejny oddaję odrobinę kontroli w zamian za odrobinę wygody. Z pozoru to opłacalna transakcja, ale sytuacja, gdy Microsoft zastrzega sobie m.in. prawo do blokowania aplikacji, które z jakiegoś powodu uzna za nielegalne, jest dla mnie trudna do zaakceptowania.
I nie chodzi tu nawet o to, że korzystam z nielegalnych programów. Nie korzystam. Ale nie lubię, gdy ktoś przesadza z inwigilacją. Mój dom to moja twierdza – chciałbym, by z komputerem było podobnie. Niestety, to marzenie ściętej głowy, a Windows 10 i jego licencja tylko to podkreślają.
4K
Rok 2015 można w przypadku telewizorów streścić czterema słowami: OLED, zakrzywiony ekran i 4K. Do pierwszego z nich nie sposób się przyczepić – OLED to technologia, która nie tylko spełnia pokładane w niej nadzieje, ale na dodatek - ku radości wielbicieli dobrej jakości obrazu – powoli, ale systematycznie tanieje. Trochę więcej kontrowersji budzą zakrzywione ekrany, jednak największym nieporozumieniem wydaje się 4K.
LG Curved 4K OLED TV commercial
I nie chodzi tu o samą technologię, bo trudno mieć pretensje o lepszą jakość obrazu. Chodzi o coś innego: 4K panuje na rynku w sytuacji, gdy wciąż brakuje treści, korzystających z tego standardu (dla ścisłości 4K to określenie rozdzielczości, a poprawną nazwą standardu jest UHDTV, ale prawie nikt tego nie stosuje). W większości przypadków klienci płacą zatem za technologię, z której i tak nie korzystają.
Firefox OS
Konkurencja to dobra rzecz – nie tylko daje wybór, ale zazwyczaj napędza rozwój, z czego korzystamy przecież wszyscy. Dlatego z utęsknieniem wypatruję czegoś, co przełamałoby podział mobilnego rynku pomiędzy Androida i iOS, z wiecznie aspirującym do miana liczącego się gracza Windowsem.
Introducing Firefox OS
Niestety, nic na to nie wskazuje, a los Firefox OS tylko potwierdza ten smutny stan rzeczy. Miała być nowa jakość, szybkość, stabilność i bezpieczeństwo. Co z tego wyszło? Najlepiej podsumowuje to niedawna decyzja Mozilli, która na początku grudnia tego roku zdecydowała o zakończeniu eksperymentu.
Na ironię zakrawa fakt, że – przynajmniej na razie – agonia Firefox OS będzie jeszcze trochę trwała, bo poza rynkiem lowendowych telefonów platformę tę wykorzystuje w swoich telewizorach Panasonic.
Rufus Cuff
Smartwatch to za mało? Żaden problem – załóż na nadgarstek tablet. Pomysł, który fajnie wygląda w grach wideo (jest tu ktoś, kto nie chciał mieć Pip-Boya?) wydaje się jednak niezbyt odpowiadać na nasze rzeczywiste potrzeby.
Z tym większym zdziwieniem przyjąłem informację, że ten zapowiadany od kilku lat i – jak dla mnie – kuriozalny projekt doczekał się w końcu realizacji i w listopadzie pierwsze, seryjnie produkowane egzemplarze tego kuriozum trafiły do sprzedaży.
Jeśli jest ktoś, kto chce za to zapłacić, to w sumie trudno się dziwić, jednak nie wróżę temu gadżetowi świetlanej przyszłości. Jestem przekonany, że szybko trafi tam, gdzie jego miejsce- na półkę z napisem: „ewolucja wearables – ślepy zaułek”.
NeuroOn
Lubię mieć rację, a w tym przypadku mógłbym napisać „a nie mówiłem”? Problem w tym, że w przypadku tego projektu napisałbym to bez żadnej satysfakcji, bo mimo krytycznej opinii na jego temat, kibicowałem mu i dobrze życzyłem (i nadal życzę) jego twórcom. NeuroOn miał być opaską, która – poza monitorowaniem snu i funkcją inteligentnego budzika – ułatwi sen polifazowy, dając możliwość znaczącego skrócenia dobowej dawki snu.
Sam pomysł, choć kontrowersyjny, wydawał się ciekawy, jednak – mając za sobą doświadczenia ze snem polifazowym – od początku wątpiłem w jego skuteczność. Jak się okazuje, słusznie. NeuroOn powstał i właśnie trafia na rynek, jednak niewiele zostało z pierwotnych założeń. W finalnej wersji opaska jest bowiem przede wszystkim narzędziem, pomagającym monitorować sen i walczyć z jetlagiem – zaburzeniami snu, pojawiającymi się przy szybkiej zmienia strefy czasowej np. po podróży samolotem.
Z tego punktu widzenia zasługuje na miejsce w tym zestawieniu tylko połowicznie: jako niespełniona obietnica z czasów zbiórki na Kickstarterze. Jako produkt pełniący inną funkcję, w obecnej wersji może okazać się sukcesem, czego jego twórcom z polskiej firmy Intelclinic szczerze życzę.
Dron Zano
A tak dobrze się zapowiadał! Początki, czyli prezentacja i zbiórka na Kickstarterze, były bardzo obiecujące. Miniaturowy, sterowany smartfonem dron, który bez problemu zmieści się w kieszeni zebrał ponad 3,5 mln dolarów, stając się największą europejską inicjatywą crowdfundingową.
Nic dziwnego – jego projektanci zapowiadali, że urządzenie będzie mogło automatycznie podążać za właścicielem (a raczej za jego telefonem z modułem GPS) i pozwoli na nagrywanie filmów 5-megapikselową kamerą z optyczną stabilizacją obrazu. Wisienką na torcie miała być obsługa kart SD i szybko wymienne akumulatory. Niestety, Zano okazał się zbyt piękny, by być prawdziwy – jesienią 2015 roku odpowiadająca za projekt firma Torquing przyznała, że dron nie powstanie.
Głosujemy do końca niedzieli 27 grudnia!
[polldaddy]9241571[/polldaddy]