Naprawia komputery, by dać je potrzebującym. "Mieszkanie przypominało magazyn"
Nauka zdalna nie zawsze może być luksusem. Owszem, fakt, że nie trzeba wychodzić do szkoły, jest pewnie dla wielu plusem. Nie każdy jednak dysponuje sprzętem, który nadaje się do pracy. To postanowił zmienić Mariusz Wojdak, informatyk z Polic.
07.04.2021 | aktual.: 08.03.2022 14:11
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Sam przekonałem się o tym, że korzystanie z taniego laptopa do nauki zdalnej może być udręką.
Tymczasem w wielu domach rodzin nie stać na kupno wydajnego sprzętu. Jeszcze większy problem mają rodziny wielodzietne. Do niedawna jeden komputer mógł wystarczać, ale kiedy każde z dzieci ma lekcje, pojawia się ogromny kłopot.
Nie mogą dziwić więc wyniki badań, wedle których aż 71 proc. ankietowanych przyznaje, że nauka zdalna namnaża zaległości. Możemy się domyślać, że dużą rolę odgrywają w tym ograniczenia technologiczne.
Te zmniejszyć od roku chciał Mariusz Wojdak, informatyk z Polic. Jak informuje TVN 24, już w marcu 2020, a więc zaraz na początku pandemii, mężczyzna zdawał sobie sprawę, że przejście na nauczanie zdalne będzie dla niektórych problematyczne.
Ci, którzy nie mieli własnego komputera, mogli liczyć na urządzenie dostarczone przez informatyka. Wcześniej mężczyzna naprawiał używane i niepotrzebne modele. Dzięki temu dostały drugie, bardzo pomocne życie.
Na początku komputery trafiały do szkół. W tym roku pomysłodawca postanowił rozszerzyć zasięg swojej misji. Naprawione sprzęty mogły dzięki temu być używane w domach dziecka czy świetlicach.
Od startu udało się odświeżyć i dostarczyć 110 komputerów. - W pewnym momencie mieszkanie Mariusza przypominało magazyn komputerów, tego było mnóstwo, gdzie się nie spojrzało, tam leżał komputer, jego żona cierpliwie to znosiła. - opowiada radny.
Chętni dalej mogą oddawać swoje niepotrzebne laptopy, bo potrzebujących ciągle nie brakuje.
Akcja informatyka z Polic nie jest wyjątkiem. Także rok temu wystartowała strona Uwolnij Złomka.
Zaczęło się od kilku pojedynczych komputerów wyjętych z firmowej szafy, a dziś wspólnie ze społecznością Hakersów przekazują setki sztuk sprzętu. Sprzętu, który zamiast zostać elektrośmieciem i niepotrzebnie zalegać, daje potrzebującym dzieciom dostęp do nauki zdalnej
Ekipa Uwolnij Złomka i Hakersów jest w stanie w ciągu miesiąca przygotować i wysłać 250 komputerów. Jak sami opisują, "przygotowanie to sprawdzenie sprzętu, wyczyszczenie, doposażenie w brakujące części, wgranie systemu i programów, przetestowanie i spakowanie".
Przy okazji takich historii widzimy, jak polska szkoła nie była gotowa na przejście na edukację zdalną. Oczywiście warunki zaskoczyły wszystkich, na pandemię nie dało się przygotować. Tyle że systemowe braki to nieszczęście uczniów.
Organizatorzy Uwolnij Złomka opisują historię chłopca, który nie zdał do klasy przez lekcje angielskiego. "Nikt u niego w domu nie zna tego języka, sam nie mógł sobie poradzić, a szkoła pożyczyła mu komputer dopiero w czerwcu, po czterech miesiącach nauki zdalnej" - czytamy na stronie akcji.
Pomagać mogą nie tylko ci, którzy mają nieużywany sprzęt. Uwolnij Złomka prowadzi zbiórkę. Zebrane środki pozwolą dokupić niezbędne akcesoria do nauki zdalnej: dyski twarde, karty sieciowe, słuchawki, kamerki, mikrofony.
Na problem elektrośmieci już jakiś czas temu zwróciła uwagę Unia Europejska. Wspólnota nie chce, aby - z różnych przyczyn - lepszym wyborem było kupno nowego modelu, zamiast naprawienie starego. Nawet jeśli producenci zareagują na przepisy, to w naszych domach już jest sporo urządzeń, które mogłyby działać, ale wymieniono je na nowszą wersję lub sprzęt innej firmy. Używane leżą więc w szafach i szufladach.
Wyżej opisane akcje pokazują, że mogą nadal być użyteczne. Takich inicjatyw jest w Polsce więcej, więc warto rozejrzeć się po okolicy, nawet wirtualnie, i poszukać osób, które zbierają niepotrzebne przedmioty.
Na przykład w Łodzi organizacja Food Not Bombs prowadzi właśnie zbiórkę starych telefonów. Te trafią do osób w kryzysie bezdomności. O tym, że to urządzenie bardzo im potrzebne, mówił w rozmowie z Karoliną Modzelewską z WP Tech Paweł Ilecki, doktorant Uniwersytetu Warszawskiego, który sam od 1996 roku jest bezdomnym.
- Posiadanie telefonów komórkowych umożliwia osobom bezdomnych kontakt między sobą, zwiększa poczucie bezpieczeństwa - można wezwać karetkę pogotowia. Gdybym miał telefon w czasach, gdy podpalono mojego kolegę na działkach - wezwałbym policję, straż pożarną, może żyłby do dziś.