NASA odkryła pierwszą tak podobną do Ziemi planetę, która znajduje się w strefie życia
18.04.2014 22:52, aktual.: 13.01.2022 10:07
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Astronomowie przy pomocy Teleskopu Keplera znaleźli planetę 10% większą od Ziemi. Orbituje w ekostrefie, być może jest na niej woda w stanie ciekłym i jacyś kosmici.
Kosmiczny Teleskop Kepler został wystrzelony z NASA w marcu 2009 roku. Miał pomóc w poszukiwaniu planet poza naszym Układem Słonecznym, w tym tych, które mogłyby zapewniać warunki sprzyjające rozwojowi życia. Misja miała trwać 6-7 lat, jednak już na samym początku pojawiły się problemy. Awarie, jedna za drugą, zapowiadały bliski koniec przedsięwzięcia. W końcu padły dwa z czterech kół reakcyjnych odpowiedzialnych za orientację teleskopu w przestrzeni. Bez nich sprzęt nie był w stanie przeciwdziałać falom wiatru słonecznego, a tym samym wykonywać dokładnych pomiarów. Z tego powodu w połowie sierpnia zeszłego roku misję oficjalnie zakończono. Jednak Kepler zdążył zgromadzić mnóstwo danych, które do tej pory analizowane są przez astronomów. W czasopiśmie Science ogłoszono efekt ich prac. Odkryto pierwszą planetę wielkości Ziemi, która znajduje się w ekosferze innej gwiazdy. Ekosfera, bądź ekostrefa to obszar wokół gwiazdy, który stwarza warunki do występowania na powierzchni planety wody w stanie ciekłym.
Dawno, dawno temu, w odległym systemie słonecznym…
Kepler-186f (bo tak nazwano planetę) znajduje się 500 lat świetlnych od Ziemi, w Gwiazdozbiorze Łabędzia. Nie jest pierwszą planetą skatalogowaną przez astronomów orbitującą w ekostrefie (nazywaną też złotowłosą). W gruncie rzeczy odnaleziono takich całkiem sporo. Jednak wszystkie były zbyt duże, by utrzymać optymalny skład atmosfery. To, co czyni z Kepler-186f wyjątkową są jej gabaryty, bardzo zbliżone do ziemskich.
Jej średnica wynosi około 1,1 średnicy naszego kosmicznego statku-matki. Nowoodkryty twór jakby balansuje po zewnętrznej granicy złotowłosej strefy (coś jak Mars w Układzie Słonecznym). Z tego powodu woda, która może, choć nie musi tam występować, mogłaby zamarzać. Astronomowie z NASA sugerują jednak, że z powodu ciut większych rozmiarów powinna posiadać nieco grubszą atmosferę ocieplającą klimat. Podejrzewa się też, że jest to planeta skalista, co jeszcze bardziej upodabniałoby ją do Ziemi.
Ziemia do Keplera 186-f:
„Byłeś adoptowany, nie jesteś moim bratem”
Są też i różnice. Kepler-186f krąży wokół gwiazdy znacznie mniejszej od naszego Słońca. Reprezentuje ona rodzinę czerwonych karłów (których w Galaktyce jest jakieś 70%) i świeci światłem o innym widmie niż nasz Gwiezdny Piec. Jest od niego chłodniejsza, mniej masywna i daje z siebie mniej, niż byśmy po niej spodziewali. Przez to na powierzchni planety w południe jest mniej więcej tak jasno, jak godzinę przed zajściem Słońca na Ziemi. Odkrycie orbituje wokół czerwonego karła stosunkowo blisko - ma bliżej do swojej gwiazdy niż nasz Merkury do swojej. Rok trwa tam 130 dni.
Planeta nie jest sama. W gruncie rzeczy radośnie dzieli ten układ z jeszcze czteroma kolegami. Są do 50% więksi od Ziemi, wszyscy biegają po trajektoriach bliższych ich słońcu i robią to znacznie szybciej. Rok na nich trwa odpowiednio cztery, siedem, trzynaście i dwadzieścia dni. Na tych planetach jest za gorąco, by woda na powierzchni mogła pozostać w stanie ciekłym.
Halooo, jest tam kto?
Na ile dokładne są te dane? Wszystkie planety odkryto za pomocą tranzytów, czyli poprzez obserwację regularnych, niewielkich osłabień blasku gwiazdy powstających na skutek przechodzenia planet przed jej tarczą. Dzięki tej technice można obliczyć promień planety. Odkrycie potwierdzili też astronomowie ślepiący w kosmos przez okulary teleskopów w Obserwatorium Kecka oraz w Obserwatorium w Gemini.
Jednak masa Kepler 186-f jest wciąż zagadką. Dlatego nie można z całą pewnością orzec, czy planeta jest obiektem skalistym. Nie da się też zweryfikować przypuszczeń o obecności wody – to, że są tam dla niej warunki, wcale nie oznacza, że faktycznie tam się znajduje. A nawet gdyby, nie decyduje to przecież o powstaniu na niej życia. Znakomity przykład mamy tuż za płotem – choć na Marsie była woda, najpewniej również w stanie ciekłym, to z Marsjanami nie pogadamy. Ani nawet nie zobaczymy ich pod mikroskopem.
Autorka badań, Elisa Quintana z amerykańskiego instytutu SETI, podsumowuje:
- Na razie znamy jedną planetę, na której istnieje życie - Ziemię. Kiedy szukamy życia poza naszym Układem Słonecznym, to koncentrujemy się przede wszystkim na miejscach, na których panują podobne warunki jak na naszej planecie. Teraz możemy śmiało stwierdzić, że w strefie zamieszkiwalnej mogą istnieć planety podobne do Ziemi.
To rzeczywiście przełom – w końcu Kepler 186-f jest pierwszą odkrytą egzoplanetą, która znajduje się w ekosferze innej gwiazdy, a jej rozmiary przypominają Ziemię. Całkiem możliwe, że choć Teleskop Keplera odszedł na przymusową emeryturę, to dzięki całej masie danych, które zdążył zgromadzić, astronomowie znajdą w bezmiarze Galaktyki jeszcze więcej takich interesujących obiektów. Tylko pytanie – czego po nich oczekujemy? Czy mamy nadzieję, że pewnego dnia w cyfrowe oko jakiejś sondy zajrzy zielony ludzik? Czy uważamy się za wielkich szczęściarzy, mając świadomość, że żyjemy na unikalnej wyspie życia na Wszechoceanie? A może sami szukamy tylko takich odpowiedzi, jakie by nam odpowiadały, zgodnych z naszymi wyobrażeniami?
Jak dotąd możemy wejrzeć wgłąb naszej Galaktyki na odległość 7500 lat świetlnych. To ¼ odległości, która dzieli nas od centrum Galaktyki. Sporo. Jesteśmy świadkami ogromnego postępu w dziedzinie technik obserwacyjnych. Na pewno ludzka ciekawość będzie pchać nas w coraz odleglejsze miejsca. Obyśmy tylko w pogoni za innymi światami nie zaniedbali własnego kawałka Wszechświata, tego znajdującego się tuż pod naszymi stopami.