NeXT – brzydkie kaczątko Steve’a Jobsa
Firma NeXT i produkowane przez nią komputery regularnie trafiają na listę największych porażek w dziejach branży IT. Czy jednak rzeczywiście firma, założona przez Steve’a Jobsa po odejściu z Apple’a była jedynie wielkim i drogim niewypałem? A może ta obiegowa opinia wcale nie jest prawdziwa?
20.10.2012 | aktual.: 13.01.2022 13:28
Firma NeXT i produkowane przez nią komputery regularnie trafiają na listę największych porażek w dziejach branży IT. Czy jednak rzeczywiście firma, założona przez Steve’a Jobsa po odejściu z Apple’a była jedynie wielkim i drogim niewypałem? A może ta obiegowa opinia wcale nie jest prawdziwa?
Gdy w 1976 roku Steve i Stephen zakładali Apple, Jobs postanowił rozwiać wątpliwości Woza, stwierdzając:
Nawet jeśli stracimy pieniądze, będziemy mieli własną firmę
Przewrotność losu sprawiła, że 10 lat później usunięty z Apple’a Steve Jobs wrócił do punktu wyjścia – ponownie nie miał firmy, miał za to pieniądze. Jedyne, co się zmieniło, to skala. Wbrew pozorom nie będzie to jednak historia o pieniądzach, czego nie potrafią zrozumieć ludzie, notorycznie zaliczający NeXT do wielkich niewypałów.
Noblista inspiruje do działania
Wszystko zaczęło się jeszcze w 1983 roku, gdy Steve Jobs odwiedził Uniwersytet Browna, aby zaprezentować naukowcom Macintosha. Zamiast zachwytów usłyszał wówczas opinię, że badacze potrzebują znacznie mocniejszych maszyn. Postanowił wówczas dostarczyć im taki sprzęt, rozpoczynając w 1983 roku projekt o wywołującej kulinarne skojarzenia nazwie Big Mac.
Niestety, w Apple zaczęły wiać inne wiatry, Jobs zaczął tracić władzę w firmie, a projekt Big Mac skasowano. I pewnie na tym skończyłaby się cała historia, gdyby nie pewien kolejny, szczęśliwy zbieg okoliczności.
Był nim lunch u rektora Uniwersytetu Stanforda, podczas którego Steve Jobs przypadkiem siedział obok Paula Berga, noblisty nagrodzonego w dziedzinie chemii za badania poświęcone DNA. Steve okazał się na tyle zainteresowany tematem, że po pewnym czasie ponownie spotkał się z naukowcem.
Paul narzekał wówczas na niedostatek dobrych komputerów, które badacze mogliby wykorzystywać np. do przeprowadzania symulacji. Co prawda sprzęt o zadowalających parametrach istniał, jednak władze uczelni i instytutów badawczych rzadko go zamawiały ze względu na wygórowaną cenę. Po tej rozmowie Steve Jobs zyskał w życiu nowy cel. Choć pozbawiono go władzy, formalnie wciąż pracował w Apple'u, jednak Jobs postanowił definitywnie zerwać z założoną przez siebie firmą.
Pułapka perfekcjonizmu
Razem z nim postanowiło odejść kilka kluczowych osób z działu Big Maca, co wywołało paskudną burzę, niemal zakończyło się w sądzie i spaliło na długi czas mosty pomiędzy Jobsem a managementem Apple’a.
Mimo burzliwych początków, NeXT nie powstał, by zdetronizować Apple’a ani by zarabiać kolejne miliardy. Nie powstał również dla zaspokojenia próżności Jobsa i dania mu jakiegoś zajęcia. Cel, dla którego powstała ta firma zdefiniował jasno sam założyciel: NeXT miał produkować najlepsze na świecie komputery dla naukowców.
Sam pomysł to jednak za mało, a Steve okazał się beznadziejnym menedżerem. Wydał górę pieniędzy na identyfikację wizualną (logo zaprojektowane przez Paula Randa kosztowało okrągłe 100 tys. dolarów), w pełni automatyczną linię produkcyjną, zorganizowaną tak, by robiła duże wrażenie na obserwujących ją ludziach, projekt i technologię odlewania magnezowej obudowy przyszłego komputera, ale w gruncie rzeczy stał w miejscu, tracąc tylko pieniądze.
Hardware czy software?
Ratunkiem okazał się teksański biznesmen, Ross Perrot, który postanowił zainwestować w NeXT i wyrwać firmę z perfekcyjnego marazmu. Prace nad sprzętem i oprogramowaniem nabrały rozpędu, a system operacyjny nowego komputera zaczął budzić zainteresowanie największych firm komputerowych, z IBM-em i Dellem na czele.
Pamiętając o owocnej współpracy z czasów Apple’a, Steve Jobs starał się pozyskać zainteresowanie Billa Gatesa, ale ten nie był zachwycony nowym sprzętem:
Ten komputer to badziewie. Napęd magnetooptyczny jest za wolny, pieprzona obudowa jest za droga. To chyba jakiś dowcip. Wygląda doskonale. (…) Ma interesującą cechę zwaną niekompatybilnością. Nie da się na nim uruchomić żadnego istniejącego oprogramowania. Myślę, że gdybym zabrał się za projektowanie niekompatybilnego komputera, nie wyszłoby mi to tak dobrze, jak jemu.
Godzina prawdy nadeszła w 1988 roku, gdy po olśniewającej prezentacji nowego sprzętu, nazwanego NeXT Computer, okazało się, że nie jest on jeszcze do końca gotowy – niecierpliwym klientom zaoferowano wersję 0.9. Mimo pewnych udziwnień, jak np. system operacyjny na dysku magnetooptycznym, sprzęt okazał się całkiem wydajny. Problemem okazała się cena sięgająca prawie 10 tys. dolarów, która z miejsca ograniczyła popularność komputera NeXT.
Tech : NeXT Cube Demo
Mimo tego NeXT zaczął nabierać wiatru w żagle. NeXT Computer przemianowano na NeXTCube, a od 1990 roku firma rozbudowała swoją ofertę, oferując nowy komputer o nazwie NeXTStation. Co istotne, choć sprzedaż komputerów liczono zaledwie w dziesiątkach tysięcy (w sumie sprzedano ich ok. 50 tys.), to firma zaczęła wychodzić na swoje i przynosić zyski – twórcy rankingów największych porażek technologicznych wydają się ten fakt ignorować.
Brzydkie kaczątko dorasta
W 1990 roku NeXT zarobił skromne 28 mln dolarów, ale w 1993 roku było to już 140 mln. Co istotne, choć komputery NeXT cieszyły się uznaniem specjalistów, bardzo duże zainteresowanie wzbudzał ich system operacyjny o nazwie NeXTStep. W 1993 roku firma postanowiła porzucić trudny rynek sprzętu i skupić się na znacznie bardziej lukratywnym rynku oprogramowania.
NeXTSstep w różnych wersjach trafił następnie do różnych amerykańskich agencji rządowych, związanych m.in. z wojskiem i wywiadem. Gdy po trzech latach Steve Jobs powracał do Apple’a, ten zobowiązał się do kupienia firmy NeXT. Wyceniono ją wówczas na ponad 400 mln dolarów.
Wspomniałem na początku, że nie będzie to historia o pieniądzach. Choć NeXT okazał się finansowym sukcesem, jego znaczenie wybiega daleko dalej. Wprawdzie ogarnięty obsesją perfekcji Steve Jobs nie podbił wówczas swoimi komputerami świata, ale jego firma nie tylko dostarczyła sprzęt dla osób takich, jak Tim Berners-Lee czy John D. Carmack, ale opracowała system operacyjny będący protoplastą Mac OS X, z którego kolejnych wersji do dzisiaj korzystają miliony użytkowników.
Wielokrotne pomnożenie inwestycji, kultowe komputery, doskonały i ciągle rozwijany system operacyjny. Całkiem nieźle, jak na „porażkę”.