Nie sikajcie na ulicy, wielki brat patrzy (i robi zdjęcia)
W ferworze ostatnich przedświątecznych zakupów każdemu może się zdarzyć, że zapomni... i nie zdąży załatwić na czas pewnej niesłychanie pilnej potrzeby. Ale nawet wtedy nie róbcie tego na ulicy, bo wielki brat samochód Google Street View może czaić się wszędzie.
24.12.2008 11:00
W ferworze ostatnich przedświątecznych zakupów każdemu może się zdarzyć, że zapomni... i nie zdąży załatwić na czas pewnej niesłychanie pilnej potrzeby. Ale nawet wtedy nie róbcie tego na ulicy, bo wielki brat samochód Google Street View może czaić się wszędzie.
Niestety ta pani (chyba) w Madrycie nie pilnowała się dostatecznie i zapewne już nie tylko najbliżsi znajomi, ale wręcz pół świata wie, co robiła za tym samochodem. Mimo zamazywania twarzy, raczej nie będzie problemów z rozpoznaniem tak uchwyconej osoby. Zapewne można w jakiś sposób wpłynąć na Google, żeby takie kompromitujące zdjęcie usunęło, ale i tak zostaną te wszystkie kopie, jak internet długi i szeroki. Japończycy już z góry protestują przeciwko umieszczaniu jakichkolwiek zdjęć ich domów bez ich wyraźniej zgody. U nas na szczęście jeszcze samochód Google nie jeździ (choć kto wie?), ale prędzej czy później to nastąpi, a wtedy strzeżcie się!
Na wszelki wypadek przyjrzyjcie się jak wygląda kamera umieszczona na samochodzie. Same samochody natomiast są bardzo różne, czasem oznakowane naklejką Google, czasem nie, ale zawsze mają skomplikowana konstrukcję na dachu. Może to być np. VW New Beetle ze 100-megapikselową, 11-obiektywową kamerą.
Źródło: Gizmodo • Wired • Google Sightseeing