Niezapominajka: Kosmiczne jaja

Dzisiaj jako Niezapominajkę przypomnę Wam film jednego z moich ulubionych reżyserów: Mela Brooksa. Kosmiczne Jaja powstały na fali mody na space opery takie jak Gwiezdne Wojny czy Star Trek, chociaż najbardziej widoczne są nawiązania do filmu Georga Lucasa. Mimo, że to "tylko" parodia (jakoś nigdy niezbyt poważnie traktowana ;) obraz ten ma naprawdę znakomitą obsadę. Na pewno jest też swoistym w swoim rodzaju dziełem sztuki, o ile lubicie slapstickowe żarty, oczywiście :)

Niezapominajka: Kosmiczne jaja
Paweł Kański

29.11.2009 15:12

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Dzisiaj jako Niezapominajkę przypomnę Wam film jednego z moich ulubionych reżyserów: Mela Brooksa. Kosmiczne Jaja powstały na fali mody na space opery takie jak Gwiezdne Wojny czy Star Trek, chociaż najbardziej widoczne są nawiązania do filmu Georga Lucasa. Mimo, że to "tylko" parodia (jakoś nigdy niezbyt poważnie traktowana ;) obraz ten ma naprawdę znakomitą obsadę. Na pewno jest też swoistym w swoim rodzaju dziełem sztuki, o ile lubicie slapstickowe żarty, oczywiście :)

Przede wszystkim, pisząc o tym filmie trzeba rozpocząć od nakreślenia fabuły. Ta w przypadku filmów Mela Brooksa bywa często tylko pretekstem do wyśmiania swoich kolegów po fachu. Mimo wszystko, trzeba powiedzieć o tym, że Kosmojajanie (czyli mieszkańcy planety Kosmojajo :-) chcą zaatakować Druidyjczyków i wykraść księżniczkę Vespę, aby zmusić jej ojca, króla Rolanda do poddaństwa. Ta wprowadza w niezłe zakłopotanie zarówno władcę Kosmojaja jak i swojego ojca, bo ucieka ze swojej planety razem z wiernym robotem (robotką chciało by się powiedzieć). Na jej poszukiwanie wyrusza Lone Starr, czyli odpowiednik Luke'a Skywalkera. No i zaczyna się zabawa...

Mi największą frajdę w tym obrazie sprawiają same postacie, każda z nich jest bowiem groteskowym alter ego postaci z Gwiezdnych Wojen. Spójrzcie na Lorda Hełmofona... zamiast złego i zimnego Lorda mamy tutaj ciapowatego kurdupla, otoczonego bandą idiotów (swoich żołnierzy). Gra go wprost stworzony do ról małostkowych ignorantów, *Rick Moranis *(Kochanie, zmniejszyłem dzieciaki). Jest w swojej roli zresztą bezbłędny! Jednak moim ulubieńcem jest niejaki Pizza the Hutt, czyli nie kto inny jak znany wszystkim król obleśności i śluzu Jabba.

PIZZA the HUTT

Do galerii sparodiowanych postaci należy jeszcze doliczyć Yogurta (czyli mistrz Yoda), pół psa - pół człowieka Barfa (Chewbacca), a sparodiowana została nawet Moc i w filmie występuje jako Schwartz (z jidisz *schwantz *oznacza potocznie penisa). Zamiast mieczy świetlnych są pierścienie, a statek Lorda Hełmofona, Spaceball Ona jest tak duży, że znajduje się w nim nawet galeria handlowa, Zoo oraz cyrk.

Mel Brooks nie kpi jednak tylko z Gwiezdnych Wojen. Nie byłby sobą, gdyby nie dorzucił do tego kotła jeszcze kilku, innych składników. Oberwało się więc Stanleyowi Kubrickowi i jego Odysei Kosmicznej 2001 (moment kiedy statek Spaceball One przez ponad półtorej minuty sunie przez ekran ma wyśmiewać zamiłowanie reżysera Odysei do pokazywania majestatycznych ujęć statków kosmicznych), prezydent Skroob (czyli sam Mel Brooks) podczas teleportacji znanej ze Star Treka ulega małemu wypadkowi,  a Obcy, który wychodzi z brzucha pewnemu kosmonaucie (chyba zresztą nawet temu samemu co w pierwszej części Obcego) odstawia kabaretową piosenkę w słomianym kapelusiku i robi to chyba lepiej niż Liza Minelli.

President Skroob's Large Ass

Spaceballs - Planet of the Apes

Tak naprawdę to film ten jest napchany różnymi aluzjami i odniesieniami do innych filmów jak sernik rodzynkami na święta. Nie sposób ich nawet wszystkich przywołać, a rozpoznanie ich wszystkich też może być trudne. To właśnie jest ten barokowy przepych i różnorodność, który lubię u Brooksa. Każdy fan kina może się nieźle dowartościować oglądając to dzieło, bo każde odkryte nawiązanie do innych filmów  sprawia wiele radości i dumy ze swojego stanu filmowej wiedzy. Film ten polecam wszystkim fanom Gwiezdnych Wojen i rzeczy w stylu *Battlestar Galactica - *ten film to także obowiązkowa lekcja każdego szanującego się geeka! Na tym kończę, niech Schwartz będzie z Wami!

Zdjęcie: Filmweb

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także
Komentarze (0)
© Gadżetomania
·

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się  tutaj.