Nowa wersja Google cenzuruje Nirvanę, gwiazdy porno i... żółte prysznice
01.10.2010 10:11
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W pierwszej połowie września Google zaprezentował kolejną wersję swojej wyszukiwarki. Wraz z nowymi funkcjami pojawiły się jednak kolejne zarzuty o cenzurowanie zapytań internautów.
W pierwszej połowie września Google zaprezentował kolejną wersję swojej wyszukiwarki. Wraz z nowymi funkcjami pojawiły się jednak kolejne zarzuty o cenzurowanie zapytań internautów.
Od kilku tygodni (a w Polsce od kilku dni) działa usługa Google Instant. Generuje ona wyniki wyszukiwania w czasie rzeczywistym. Przy większości fraz użytkownik od razu widzi powiązane linki, czasami nawet zanim jeszcze skończy pisać.
W niektórych przypadkach funkcję tę jednak wyłączono. Internauta nie widzi żadnych sugestii. Wyniki pojawiają się dopiero po wciśnięciu klawisza Enter. Jak więc widać, cenzura Google'a nie jest bezpośrednia.
Wielki Brat z Mountain View próbuje raczej ukryć przed oczami użytkowników pewne kontrowersyjne frazy, które mogłyby prowadzić do wyświetlenia nieprawomyślnych treści. Niektóre zablokowane słowa są jednak bardzo dziwne.
W Sieci można znaleźć regularnie aktualizowaną czarną listę fraz kluczowych, których Google nie lubi. Znajdują się na niej takie kojarzone z pornografią słowa, jak "amateur", "anal" czy "bisexual". Oprócz tego da się tu znaleźć imiona i nazwiska gwiazd porno.
W wielu wypadkach Mountain View jednak przesadza. Wyłącza sugestie dla haseł "4chan", "blonde action", "google is evil", "smells like teen spirit" (ktoś w Google'u chyba nie lubi Nirvany :P), "webcam" czy "yellow showers" (nie wiem, czym zawiniły żółte prysznice).
Jednocześnie mnóstwo sugestii pojawia się po wpisaniu słów "church of satan", "clitoral", "erection", "fascist" (słowa powiązane z rasizmem i nazizmem są zablokowane), "foursome" (Google, jak widać, dopuszcza seks w czwórkę, "threesome" jest na cenzurowanym :P).
Dzięki Google Instant można również bez problemu zobaczyć sugestie dotyczącego tego, jak popełnić samobójstwo ("how to commit suicide"), a nawet ludobójstwo ("how to commit genocide"). Do niedawna na czarnej liście brakowało nawet heroiny i marihuany.
Rzecznik Google'a stwierdził, że firma nie prowadzi jednolitej czarnej listy z kontrowersyjnymi frazami. Być może właśnie dlatego nieoficjalna lista zawiera mnóstwo dziwacznych słów. Niektóre są pewnie blokowane automatycznie, inne trafiły tam, bo pracownik miał kiepski dzień ;).
Źródło: ReadWriteWeb