Owling jest totalnie zeszłoroczny. Czas na leisure diving!
Wspomniany w tytule owling miał bardzo krótki i mało spektakularny żywot. Kucanie w różnych miejscach to średnie wyzwanie, niespecjalnie zabawne. Co innego leisure diving - w tym przypadku cała historia rozgrywa się w ciągu jednej sekundy i wymaga konkretnych przygotowań. Aha, basen też się przyda.
28.07.2011 15:39
Wspomniany w tytule owling miał bardzo krótki i mało spektakularny żywot. Kucanie w różnych miejscach to średnie wyzwanie, niespecjalnie zabawne. Co innego leisure diving - w tym przypadku cała historia rozgrywa się w ciągu jednej sekundy i wymaga konkretnych przygotowań. Aha, basen też się przyda.
Zasady tej dziwnej hecy są następujące. Skacze się do basenu lub innego zbiornika wodnego, przyjmując zrelaksowaną pozę, jednocześnie trzymając w ręku przymioty człowieka wypoczywającego - gazetkę, drinka, cygaro itp. W trakcie lotu znajomy robi zdjęcie i wpada się z tym całym majdanem do wody.
Końcowa część nie jest jednak ważna, bo chodzi o uchwycenie natchnionej lewitacji nad taflą wody. Zasada jest bardzo podobna do tej obowiązującej podczas zabawy w chesscoaster. Jednym z głównych wyznaczników dobrego ujęcia skoku jest mimika twarzy, która musi wyrażać absolutny błogostan i relaksację. Im więcej wykorzysta się gadżetów, tym oczywiście lepiej.
Kolejnym stopniem wtajemniczenia jest grupowy leisure dive, co oznacza konieczność niebywałej zdolności synchronizacji okazywanych emocji. Jako że jest to dość młoda dyscyplina, przykładów dokonań drużynowych nie ma jeszcze dużo, ale ten poniżej może być dobry (?).
Leisure dive zasługuje na uwagę, bo wydaje się odrobinę bezpieczniejszy niż planking i owling. Oczywiście do momentu, gdy ktoś nie postanowi połączyć go z balconingiem. Wtedy to już będzie zwykły suiciding.
Źródło: www.leisuredive.com