Panele słoneczne bardziej szkodziły, niż pomagały, twierdzi Uniwersytet Stanforda
Wiele wynalazków, które na pozór sprzyjają ekologii, po dokładniejszej analizie wydaje się bardziej szkodzić, niż pomagać. Tak było do niedawna również z panelami słonecznymi – ich wyprodukowanie pochłaniało znacznie więcej energii, niż były w stanie dostarczyć. Jak wynika z ostatnich badań Uniwersytetu Stanforda, ta pseudoekologiczna farsa dobiega jednak końca.
06.04.2013 14:00
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Wiele wynalazków, które na pozór sprzyjają ekologii, po dokładniejszej analizie wydaje się bardziej szkodzić, niż pomagać. Tak było do niedawna również z panelami słonecznymi – ich wyprodukowanie pochłaniało znacznie więcej energii, niż były w stanie dostarczyć. Jak wynika z ostatnich badań Uniwersytetu Stanforda, ta pseudoekologiczna farsa dobiega jednak końca.
Podstawową wadą fotowoltaiki był do niedawna fakt, że z punktu widzenia ekologii bardziej szkodziła, niż pomagała – budowa ogniw wymagała znacznie więcej energii, niż były w stanie dostarczyć. Choć w lokalnym ujęciu mimo wszystko mogło to mieć sens i pozwalało produkować czystą energię w jakimś konkretnym miejscu, to w perspektywie globalnej bilans był zdecydowanie ujemny.
Problemowi przyjrzeli się niedawno badacze z Uniwersytetu Stanforda w ramach projektu Global Climate & Energy Project (GCEP). Część ich raportu jest dla pozornie zielonej technologii niekorzystna: produkcja ogniw fotowoltaicznych wbrew pozorom przyczyniała się do zmian klimatycznych, zamiast – zgodnie z obiegową opinią – przeciwdziałać tym zmianom, a w roku 2007 przemysł fotowoltaiczny zużywał ok. 75 proc. więcej energii, niż był w stanie wygenerować.
Mimo wszystko pojawiło się światełko w tunelu – technologia nie stoi przecież w miejscu, a jak wynika z informacji podanych przez zespół z Uniwersytetu Stanforda szala zaczyna się, po wielu latach, przechylać w końcu na korzyść energetyki słonecznej. Jak na stronie uniwersytetu ogłosił Michael Dale, bilans pomiędzy energią wyprodukowaną przez wszystkie panele słoneczne na świecie a energią, potrzebną do wyprodukowania tych z 2012 roku jest „bliski dodatniemu”.
Oznacza to, że energetyka słoneczna znalazła się w końcu w punkcie, po przekroczeniu którego zacznie produkować więcej energii, niż sama pochłania. Warto przy tym podkreślić, że odpracowanie wieloletnich strat nie nastąpi od razu. Według najbardziej optymistycznych założeń przemysł, skupiony na produkcji ogniw słonecznych spłaci swój symboliczny dług energetyczny około 2015 roku.
Pesymistyczna prognoza wskazuje, ze nastąpi to później – około roku 2020 co, zdaniem Sally Benson z GCEP, będzie zależało m.in. od cen gotowych paneli. Dopiero wówczas prawdziwe będą opinie głoszące, że energia słoneczna jest – z punktu widzenia bilansu energetycznego - przyjazna dla środowiska. Warto w tym miejscu zauważyć, jak długo musiała rozwijać się technologia, aby jej stosowanie zaczęło się po prostu opłacać, a nie było jedynie modą czy kaprysem.
Tylko czy bez tego technologia produkcji paneli słonecznych rozwinęłaby się wystarczająco szybko? Na to pytanie badacze z Uniwersytetu Stanforda nie odpowiadają. Można jedynie przypuszczać, że trwałoby to znacznie dłużej.