PHAB Plus: więcej znaczy lepiej. Miniaturyzacja przestała być zaletą
Aby sprostać oczekiwaniom współczesnych użytkowników smartfonów, warto zapomnieć o miniaturyzacji. Co się liczy? Przede wszystkim duży ekran!
25.01.2016 17:48
Optymalna przekątna
Przez długi czas nie doceniałem phabletów. Lata temu uległem zaklęciom pewnego charyzmatycznego magika i jak mantrę powtarzałem, że 3,5 cala to optymalna przekątna ekranu w sprzęcie mobilnym.
To prawda, że przed laty 3,5 cala było całkiem imponującą wartością, jednak nie od dzisiaj wiadomo że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Entuzjazm, z jakim użytkownicy przyjmowali kolejne, coraz większe przekątne smartfonowych ekranów wskazuje, że stoi za nim coś więcej, niż tylko napędzany marketingiem pęd ku coraz większym gabarytom.
A przecież nie zawsze tak było. W filmie „Wall Street: Pieniądz nie śpi” jest kapitalna, pokazana w trailerze scena, w której wychodzący z więzienia Gordon Gekko odbiera z depozytu garść cennych drobiazgów. Obok klipsa do banknotów, jedwabnej chusteczki i sygnetu, policjant stawia przed oszustem nie byle jaki telefon komórkowy.
WALL STREET: PIENIĄDZ NIE ŚPI - polski zwiastun
Stare i wielkie
Na ladę trafia wówczas monstrualna machina zagłady, przypominającą nieco tylko wyprofilowaną cegłę z wystającym zawadiacko prętem anteny. Można tym było dociążyć tył samochodu z klasycznym napędem, podeprzeć krzywą wieżę w Pizie albo – co w zamierzchłych czasach robiło chyba największe wrażenie – odebrać rozmowę wśród oniemiałego z zachwytu audytorium i warknąć do słuchawki: „Nie mogę rozmawiać, w teatrze jestem!”
Schowanie tego sprzętu do kieszeni nie było prostą sprawą, ale też chyba w tamtych czasach nikt nie chciał go chować – trzymany w dłoni już z daleka był oznaką statusu i podkreśleniem znaczenia kogoś, kto usiał być w ciągłym kontakcie ze światem.
To wszystko zmieniło się bardzo szybko. Wystarczyło parę lat, by telefony utraciły swoje walory bojowe, bez szemrania poddając się miniaturyzacji. Noszone w kieszeniach cegły zaczęły niknąć w oczach, a anteny wielkości miecza, którym dzielny William Wallace walczył o wolną Szkocję w „Walecznym sercu”, stawały się coraz mniejsze, by z czasem całkiem zniknąć wewnątrz obudowy.
Większy ekran to większe możliwości
Szczytem tego trendu były maleństwa takie, jak Motorola Flipout czy Samsung P300 – telefony, które zachowując wygodę użytkowania, w całości mieściły się w dłoni. To wszystko zmieniło się wraz z nadejściem smartfonów, które postawiły na coś zupełnie innego: nie na kompaktowe rozmiary, ale na możliwości, które można zaoferować użytkownikowi.
Te wynikają zazwyczaj wprost z jednej, kluczowej cechy: wielkości ekranu. Można długo dyskutować o wydajności poszczególnych podzespołów czy jakości kamery ale dla większości użytkowników i tak najważniejsze będzie coś innego: to, co widać na ekranie.
Zasada jest w tym przypadku prosta: im większy ekran, tym więcej można na nim pokazać. Albo umieścić więcej elementów interfejsu. Albo rozmieścić je bardziej intuicyjnie. Słowem: większy ekran daje większe możliwości.
Chcemy więcej phabletów!
Szybko dostrzegli to zarówno klienci, jak i producenci sprzętu. Jeszcze kilka lat temu smartfony z ekranami do 4 cali wydawały się wystarczające, ale klienci szybko zrewidowali te założenia. Statystyki są jednoznaczne: pokochaliśmy duże ekrany i nie zamierzmy z nich rezygnować, a producenci dobrze o tym wiedzą.
Dowodem na to jest rosnąca popularność phabletów - największych smartfonów, za których umowną granicę uznaje się ekran o przekątnej co najmniej 5 cali, czyli mniej więcej 13 centymetrów. Jeszcze rok temu było nimi zainteresowanych zaledwie 6 proc. klientów. W pierwszej połowie tego roku odsetek ten wzrósł do 21 procent i systematycznie rośnie.
Dlaczego? Przecież większy telefon jest mniej wygodny w noszeniu, bardziej podatny na uszkodzenia, a do tego trudniej obsługiwać go jedną ręką, choć producenci wdrażają sprytne rozwiązania, niwelujące tę niedogodność. Co się stało, że - mimo wszystko - jesteśmy gotowi zbagatelizować oczywiste wady phabletów?
Korzyści z dużego ekranu
Odpowiedź jest prosta: korzyści z dużego ekranu jest więcej, niż wad takiego rozwiązania. Duży ekran daje możliwość sensownego oglądania filmów czy przeglądania stron WWW w podobnie wygodny sposób, jaki znamy z komputerów. Wygodniej przeglądać choćby Facebooka, gdy na ekranie mieści się więcej treści. Wygodniej również pisać, gdy ekranowa klawiatura nie została przesadnie ściśnięta na zbyt małej powierzchni.
To nie koniec zalet. Nawigacja? Proszę bardzo, w czasie podróży samochodem duży ekran, na którym widać w trójwymiarowym rzucie całą okolicę potrafi wyjątkowo ułatwić życie. Przeglądanie zdjęć, czytanie tekstów, poszukiwanie informacji – to wszystko staje się prostsze, gdy widzimy więcej. Nie spoglądamy na Internet przez dziurkę od klucza, ale mamy do niego pełny dostęp.
Ważna jest jeszcze jedna kwestia: czas pracy. To prawda, że wielkie ekrany phabletów mają zazwyczaj spory apetyt na energię, ale duży telefon to zarazem dużo miejsca na akumulator. Nasz podręczny magazyn energii może mieć pokaźne rozmiary, a tym samym pojemność nieosiągalną w przypadku małych smartfonów. Nie bez znaczenia pozostaje również jakość wbudowanej kamery – zarówno wielkość samego sensora, jak i układu optycznego. Fizyki nie da się oszukać – więcej miejsca, z którego mogą skorzystać projektanci sprzętu, daje możliwość zastosowania np. lepszej kamery.
Introducing Lenovo PHAB Plus
Sprzęt tego typu znajdziemy również w ofercie Lenovo. Chiński producent zaprezentował w czasie tegorocznych targów IFA w Berlinie dwa interesujące phablety. Pierwszy z nich, dostępny również na polskim rynku PHAB Plus to sprzęt z 6,8-calowym ekranem FullHD, co daje zagęszczenie pikseli na przyzwoitym poziomi 326 PPI.
Sam ekran zajmuje większą część frontowej ścianki phabletu, w pozytywne wrażenie potęgują wąskie, boczne ramki. Producent zdecydował się na zastosowanie technologii IPS, dzięki czemu uzyskano szerokie kąty widzenia i bardzo dobre odwzorowanie kolorów. W praktyce oznacza to, że obraz na ekranie jest czytelny nawet, gdy patrzymy na niego pod dużym kątem.
W środku znajdziemy procesor Snapdragon 615 z ośmioma rdzeniami Cortex-A53 (4 x 1,0 GHz + 4 x 1,7 GHz) i układem graficznym Adreno 405, 2GB RAM-u, 32 GB wbudowanej pamięci, którą można rozszerzyć za pomocą karty, a także 13-megapikselowa, główną kamerę i 5-megapikselowy aparat umieszczony w przednim panelu phabletu. Wisienką na torcie jest obsługa Dual SIM (micro + nano), głośniki Dolby Atmos, moduł LTE a także metalowa obudowa o grubości zaledwie 7,6 mm.
Zalety, wynikające z zastosowania dobrej kamery docenią nie tylko wielbiciele zdjęć, ale również studenci czy uczestnicy różnych konferencji. Dzięki oprogramowaniu Smart Tool phablet pozwala np. na zrobienie zdjęcia slajdu czy prezentacji pod niemal dowolnym kątem, a następnie łatwe edytowanie go w taki sposób, by otrzymać czytelną fotografię.
Introducing PHAB Plus - Lenovo Launch
Wielkie brawa należą się konstruktorom sprzętu za udostępnienie USB OTG. Dzięki temu phablet ma możliwość – po użyciu przejściówki – obsługiwania urządzeń, podłączanych za pomocą USB. Przed użytkownikami otwiera to spore możliwości, pozwalając na podłączanie różnych akcesoriów, pendrive'ów czy napędów.
Warto zwrócić przy tym uwagę na to, jak projektanci Lenovo poradzili sobie z pogodzeniem rozmiarów phabletu z wygodną obsługą, możliwą za pomocą jednej dłoni. Pomocne może okazać się wybudzanie smartfonu, możliwe dzięki podwójnemu stuknięciu w ekran, zaletą jest również możliwość zmniejszenia interfejsu, dostępna po narysowaniu w dolnej części ekranu litery C, czy zablokowanie telefonu potrząśnięciem.
Wszystko to sprawia, że nie trzeba mieć palców pianisty, by poradzić sobie z wygodną obsługą dość dużego ekranu. Mimo wielkości phablet, którego projektanci inspirowali się elegancką stylistyką znaną z przemysłu lotniczego jest zarazem lekki i waży jedynie 220 gramów.
Artykuł powstał we współpracy z firmą Lenovo.