“Podatek od piractwa” wzrośnie. Artyści, gdzie jesteście, gdy to nas okradają?!
Opłata reprograficzna, czyli tak zwany “podatek od piractwa”, zostanie rozszerzona i będzie dotyczyć też takich urządzeń jak smartfon czy tablet. Pieniądze dostanie jednak m.in. ZAiKS, ale nie twórca. Dlaczego więc artyści nie reagują?
28.09.2014 | aktual.: 28.09.2014 21:01
Opłata reprograficzna, czyli tak zwany “podatek od piractwa”, zostanie rozszerzona i będzie dotyczyć też takich urządzeń jak smartfon czy tablet. Pieniądze dostanie jednak m.in. ZAiKS, ale nie twórca. Dlaczego więc artyści nie reagują?
Tablet jak ksero
Jak informuje Dziennik Internautów, opłata reprograficzna niemal na pewno dotknie smartfony i tablety. Ministerstwo Kultury uzna więc, że te urządzenia można zaliczyć do tej samej grupy, co sprzęty służące do kopiowania. A skoro każdy właściciel smartfona może być piratem, to twórcom trzeba to “zrekompensować”
To oczywisty absurd. Gdybyśmy zawsze stosowali tę logikę, to kupując nóż na wszelki wypadek trafialibyśmy do więzienia. W końcu nóż służyć może nie tylko do krojenia, ale też jako narzędzie zbrodni.
Kara za to, że smartfon może być wykorzystany przez pirata, jest dla “szarego Kowalskiego” dotkliwa. Szacuje się, że ceny sprzętu elektronicznego wzrosną - smartfony będą droższe o 10-50 zł, tanie laptopy o 50 zł, a ultrabooki o 120 zł.
Robert Brylewski - Kultura ponad prawem
A co gorsza, trudno mówić tu o jakiejkolwiek rekompensacie dla artystów, skoro pieniądze nie trafią do ich kieszeni. A na pewno nie od razu i nie wiadomo w jakiej ilości. Marcin Maj w swoim felietonie słusznie zauważył:
(...) pieniądze z opłat od urządzeń nie trafiają do twórców, ale do OZZ, czyli organizacji takich jak ZAiKS itp. Te organizacje mogą na długo wstrzymać pieniądze i nie są szczególnie przejrzyste, jeśli chodzi o finanse. Producenci sprzętu nieraz podawali przykład stowarzyszenia Kopipol, które w roku 2012 zebrało miliony złotych, ale za tamten okres trafiło do twórców tylko 230 tys. zł (natomiast koszta administracyjne wyniosły 1,59 mln zł).
Plotki o większym “podatku od piractwa” zbiegły się w czasie z apelem Roberta Brylewskiego (Brygada Kryzys, Izrael). Muzyk na Facebooku wyznał, że dziś, jako tak zwany artysta niezależny, nie ma pieniędzy na jedzenie. “Moje wpływy za wydanie kilkudziesięciu płyt w ojczyźnie, są tak żałośnie mizerne, że radzę szczerze zastanowić się nad wyborem drogi życiowej”.
Moglibyśmy zadać pytanie - a co z pieniędzmi z ZAiKS-u? Brylewski opowiada o nich w wywiadzie z Onetem:
Niestety kiedyś zaniedbałem swoje sprawy i nie zgłosiłem ponad setki swoich piosenek do ZAIKS-u. Staram się to teraz naprawić, ale to nie takie proste. (...) Zostaje mi tylko muzyka, czyli granie koncertów i ZAIKS. Ale jak wspomniałem, wielu piosenek nie zgłosiłem i to jest skomplikowana sprawa. Większość utworów jest dwuosobowa lub wieloosobowa.
ZAiKS, który na swojej stronie przedstawia się jako “stowarzyszenie autorów” i chwali się, że od 1918 roku “chroni”, dziś nie wypłaca Brylewskiemu należnych mu pieniędzy. Owszem, muzyk sam jest sobie winny, ale przecież wyjaśnienie, który utwór jest jego, nie powinno być większym problemem, prawda? Nie na tym polega ochrona autora i dbanie o niego?
ZAiKS śpi na pieniądzach - “w 2013 r. na pensje w ZAiKS-ie poszło 59,2 mln zł” - ale nie wiadomo, ile kasy trafia do artystów, bo nikt twardymi danymi się nie chwali. ZAiKS robi za to problemy tym, których powinien chronić, a mimo to muzyków to nie oburza.
Spotkaliście się z tak samo głośną krytyką ZAiKS-u jak piractwa? Dlaczego muzycy, tacy jak Kazik Staszewski, mogą zwracać uwagę na kradzież muzyki w sieci, a nie oburza ich to, że instytucja, która rzekomo ich chroni, zarabia grube miliony na tym, że w absurdalny sposób naciąga prawo?
Gdzie tak zwana solidarność zawodowa i proste, krótkie pytanie: “hej, ZAiKS, jak to jest, że macie miliony na pałac w Janowicach, a nasz kolega Robert nic za swoje dzieła nie dostaje?”.
Odpowiedź jest bardzo prosta:
Muniek Staszczyk, T.Love
Skąd mam kasę? Z tantiem z ZAIKS-u, z koncertów i z płyt. Z koncertów tak rocznie, jak patrzę na PIT, mam 350-400 tysięcy, z tantiem około pół miliona, a z płyt z 50 tysięcy
Nie kasą się ręki, która cię karmi. Pewnie większość, która mogłaby się praktykom ZAiKS-u sprzeciwić, albo chociaż wyrazić swoje niezadowolenie, inkasuje tyle, że spory i kłótnie na ten temat ich nie interesują. “Hajs się zgadza”, a skąd ZAiKS kasę ma, to już nie nasza sprawa. Byleby te pół miliona na konto rocznie trafiało.
"Podatek od piractwa" nie dla twórców
Ci, którzy w każdej chwili gotowi są atakować piractwo (i mają w tym sporo racji), teraz milczą. A przecież podatek, który powstał rzekomo dla ich dobra, niewiele im pomaga i tak naprawdę ich nie dotyczy. Za to pozwala wzbogacić się instytucji, która przecież tych artystów w biznesie reprezentuje.
Kij na Spotify, YouTube czy ogólnie Internet zawsze się znajdzie. Łatwo krytykować piratów i złą Sieć. Jednak kiedy praktyki ZAiKS-u, z którym się współpracuje, są nieuczciwe, wówczas artyści odwracają wzrok.
Można mieć pretensje do Ministerstwa Kultury, że na taki podatek się godzi. Do rządu, że wprowadza. Do ZAiKS-u, że naciska. Ale nie wolno zapominać o artystach, którzy wcale się nie buntują. Przykładają do tego rękę. To ci wszyscy polscy muzycy są odpowiedzialni za to, że za smartfony będziemy płacić więcej.