Post-PC: prawdziwa rewolucja czy tylko pusty slogan?
Co jakiś czas media związane z branżą IT obiega kolejna fala newsów dowodzących, że czas pecetów dobiega końca. Poczciwy blaszak, mimo chwalebnych chwil w przeszłości, skazany jest na systematyczną marginalizację i utratę znaczenia. Czy takie opinie mają sens?
12.09.2011 | aktual.: 14.01.2022 12:50
Co jakiś czas media związane z branżą IT obiega kolejna fala newsów dowodzących, że czas pecetów dobiega końca. Poczciwy blaszak, mimo chwalebnych chwil w przeszłości, skazany jest na systematyczną marginalizację i utratę znaczenia. Czy takie opinie mają sens?
Zagadnienia pojawiające się w branżowych mediach przypominają nieco cykle koniunkturalne znane z ekonomii. Najpierw nie obchodzą nikogo, później stają się gorącym tematem informacji i dysput, by po jakimś czasie odejść w zapomnienie. A potem wrócić ponownie.
Jednym takich tematów jest era post-PC. Schyłek pecetów, niepodzielnie panujących na biurkach, a w wersji przenośnej w plecakach i torbach, ma być wynikiem coraz większej popularności urządzeń mobilnych i zmian w branży rozrywkowej.
Dlaczego pecet miałby odejść?
Trzeba przyznać, że na pierwszy rzut oka wygląda to całkiem sensownie. Postępująca miniaturyzacja i rozwój technologii bezprzewodowych sprawiają, że możliwości, jakie niedawno oferowało wielkie, kremowe pudło z kłębiącymi się za nim przewodami, można dziś mieć za sprawą urządzenia mieszczącego się w kieszeni.
Wydaje się, że pecety powoli odchodzą z uwagi na cloud computing. Chmura zyskuje coraz większą popularność, a zatem pecet jako magazyn danych również traci na znaczeniu. Coraz mniejszą rolę odgrywa też w dziedzinie rozrywki.
Z jednej strony w rejonach nieco bardziej cywilizowanych od środkowej i wschodniej Europy ustępuje pola konsolom stającym się (zamiast brzydkiego peceta) centrum domowej rozrywki, które bez estetycznego zgrzytu można postawić w salonie.
Z drugiej strony PC nie służy coraz większa popularność sieciowych gier, działających niezależnie od platformy sprzętowej. Hard-userzy pecetowej rozrywki, zarywający noce na fragowaniu lub zaliczaniu kolejnej misji, również liczą się coraz mniej.
Przyszłość należy do casualowych graczy, którzy może słabiej identyfikują się ze światem gry, ale za to jest ich więcej.
Pecet wydaje się zatem reliktem przeszłości – wciąż jeszcze popularnym, ale kres jego panowania nieuchronnie się zbliża. Czy aby na pewno?
Wizjonerzy czy raczej sprytni handlarze?
Warto zwrócić uwagę, kto przepowiada nadejście ery post-PC. Zazwyczaj nie są to instytuty badawcze, które dochodzą do takich wniosków po zebraniu danych statystycznych. Nie są to również producenci aplikacji, którzy nagle zaczęli bankrutować z braku rynku zbytu.
Nadejście czasów postpecetowskich, rozumianych jako dominacja urządzeń mobilnych niewywodzących się od współczesnych komputerów osobistych, wieszczą ludzie, dla których oznaczałoby to wymierne korzyści.
Wystarczy przypomnieć, że gorącym orędownikiem tej wizji był m.in. Steve Jobs. To nic, że skala sprzedaży pecetów jest o kilka rzędów wielkości większa od sprzedaży urządzeń Apple’a. Przecież sam Steve oświadczył, że nadeszła era post-PC. Nie nadeszła? Tym gorzej dla niej.
Steve Jobs on Post-PC Products
Dominację takiej postawy widać również wśród startupów – nieproporcjonalnie duża część spośród nich oferuje usługi i aplikacje przeznaczone dla tabletów i smartfonów. Masowa przesiadka z pecetów na urządzenia mobilne oznaczałaby dla nich deszcz pieniędzy.
Problem w tym, że o masowym odejściu od komputerów osobistych nie ma mowy, choć oczywiście urządzenia mobilne zyskują stopniowo na popularności. Orędownicy ery post-PC zaklinają zatem rzeczywistość i opowiadają o nadejściu czasów, które obsypią ich złotem albo przynajmniej zielenią banknotów. Tylko – jak na złość – czasy te uporczywie nie chcą nadejść.
Rynek nie słucha przepowiedni
Spadająca dynamika wzrostu sprzedaży pecetów, choć jest faktem, nie oznacza automatycznego końca ich ery. Urządzenia mobilne wciąż stanowią niszę, nawet jeśli jest to nisza powszechnie rozpoznawana, popularna i systematycznie rosnąca.
Wystarczy porównać tegoroczną skalę sprzedaży – kilkadziesiąt milionów iPadów (optymistyczne szacunki mówią o 20 mln do końca trzeciego kwartału) i znacznie mniejsza liczba urządzeń innych producentów to w zestawieniu z liczbą 364 mln pecetów wciąż wynik zbyt skromny, by mówić o detronizacji panującego od trzech dekad władcy rynku.
Co więcej, rynek po początkowym zachwycie pozorną nowością, jaką były tablety, wykazuje się rosnącą rezerwą – sprzedaż tych urządzeń coraz bardziej wyhamowuje. Pamiętacie popularność netbooków sprzed kilku lat? Można znaleźć tu kilka analogii.
Choć orędownicy tezy o schyłku komputerów osobistych chcieliby zapewne krzyknąć: Umarł król, niech żyje król!, wszystko wskazuje na to, że na zrealizowanie tych wizji przyjdzie im jeszcze długo poczekać.
Pecet, mimo trzydziestu lat na karku, nadal panuje i ma się dobrze, a informację o nadejściu ery post-PC mógłby skwitować słowami Marka Twaina: „Pogłoska o mojej śmierci była przesadzona.”
Sądzę, że post-PC nie jest terminem opisującym rzeczywistość, ale raczej próbą kreowania jej przez marketingowców, chcących wywołać w nas potrzebę kupienia nowego sprzętu i usług.