Powstaje idealna aplikacja każdego. Tak, wszyscy oceniamy innych ludzi
03.10.2015 16:02, aktual.: 10.03.2022 10:04
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Peeple to aplikacja do oceniania ludzi. Dosłownie. Jeszcze nie miała swojej premiery, a już jest o niej niezwykle głośno. Dlaczego?
Recenzowanym osobom wręcza się gwiazdki niczym restauracjom, grom czy hotelom. Twórczynie przygotowały specjalne kategorie dla recenzji. Oceniać będzie się kwestie związane z pracą i życiem prywatnym. Po co? Żeby inni użytkownicy mogli poznać “prawdziwą twarz” człowieka.
Peeple - oceń drugiego człowieka
Ktoś chce wynająć wam mieszkanie. Sprawiacie dobre wrażenie, wszystko jest w porządku. Ale żeby się upewnić, właściciel odpala aplikację i czyta, co inni sądzą na wasz temat.
- Ha, ale ja nie będę miał tej aplikacji, więc nic się o mnie nie dowie!
Nic nie szkodzi. W Peeple oceniani mogą nie mieć tam konta - ważne, żeby oceniający miał. Aplikację trzeba będzie powiązać z facebookowym profilem i mieć go od co najmniej sześciu miesięcy. To zabezpieczenie przed złośliwymi hejterami.
Kolejną blokadą hejtu jest moderowanie negatywnych opinii. Przez 48 godzin można odwołać się od krytyki i wyjaśnić sprawę. Jeśli się tego nie zrobi albo moderatorzy uznają, że opinia nie przekracza granicy, nikogo nie obraża i po prostu nie przegina, nota będzie przyczepiona do człowieka na rok. Peeple zachęca do zmiany charakteru!
Czy aplikacja Peeple mi się podoba? Ani trochę. Czy mnie dziwi lub szokuje? Ani trochę.
Zabawne są za to głosy oburzenia. “Nigdy nic takiego nie było, traktuje się ludzi jak produkt!”. Zaraz, zaraz, czy takie komentarze pochodzą od tych, którzy żyją od wczoraj?
Dziennikarz naTemat pisze:
Łatwo będzie więc napiętnować każdego, kto kradnie, kłamie lub zdradza. Albo kogo o to po prostu posądzimy…
Halo! Wyjdźcie na ulice! Posłuchajcie, o czym rozmawiają ludzie. Pojedźcie na wieś i wsłuchajcie się w plotki. Zagadajcie do sąsiada w windzie, a zobaczycie, że z jego ust wyleci chmurka z napisem: “Sąsiadka z dołu, 2 na 5”. Mało to historii o lekarzach biorących łapówki czy biznesmenach, którzy mają taki duży dom, bo "nakradli"?
Plotki istnieją od zawsze. Tak jak od zawsze kłamstwo niszczyło relacje międzyludzkie. Ocenianie ludzi jest czymś tak oczywistym jak to, że po nocy nastanie dzień. Może istnieją jakieś świętoszki, ale nie boję się napisać, że każdy to robi. Tak, każdy ocenia innych.
Człowiek: 1/10, nie polecam
I oczywiście, że od dawna “wstawiamy” ludziom gwiazdki. Zwykła rozmowa w pracy o kimś powoduje, że możemy wpłynąć na postrzeganie obgadywanej osoby. Wczoraj sam słyszałem, jak dwóch znajomych w restauracji chwaliło jednego z pracowników, a o drugim mówiło, że się do niczego nie nadaje. Teraz mówią o tym między sobą, jutro dotrze to do szefa, pojutrze cały zespół będzie miał wyrobioną opinię.
Naprawdę myślicie, że mało jest takich przypadków? Rywalizacja w pracy, szkole, rozmowy znajomych. Ciągle ktoś nas ocenia. Czasami słusznie, pewnie znacznie częściej niesłusznie, ale tak się dzieje.
Niedawno Łukasz pisał o tym, że wykorzystujemy social-media żeby żyć na pokaz. Tworzymy swój fałszywy wizerunek. Pokażemy, że biegaliśmy, ale nie wiedzieć czemu fotki z czipsami już się nie wrzuci.
Nikt nie wierzy w życie pokazane na Facebooku
Ale chyba tylko naiwniak wierzy w to, że taki obraz kupują inni. Słyszy się historie o ludziach, którzy na Facebooku lajkują sobie posty i słodzą w komentarzach, ale na ulicy wolą przejść na drugą stronę, jeżeli istnieje szansa na spotkanie. Często lajk w Internecie równa się złośliwe komentarze w rzeczywistości, gdy wrzucający posta tego nie słyszy.
Zresztą Peeple to kolejny dowód na to, że ocenianie ludzi nie jest niczym nowym. Można stracić pracę za wpisy na Facebooku. Można jej nie dostać, bo pracodawca zobaczy, że ktoś lajkuje np. głupie, rasistowskie profile. Oczywiście jest delikatna różnica pomiędzy tym, co mówią o nas inni, a tym, co sami pokazujemy, ale wszystko sprowadza się do jednego: oceny bez poznania samego człowieka.
Peeple jest tylko kolejnym problemem. Cegiełką, która buduje wielki mur. Ale nie żadnym odkryciem, rewolucją, czymś, czego jeszcze nie było. Na Facebooku ludzie wstawiają “jedynki” restauracjom, bo właściciele albo serwują arabskie jedzenie, albo wylewają Ciechana, czyli są “lewakami”. Na takie przypadki bardzo łatwo się natknąć. Biznes wprawdzie nie jest doprowadzany do ruiny, ale taka firma ma już o kilka punktów mniej. I ktoś, kto patrzy tylko na ocenę, może wybrać konkurenta. Tylko dlatego, że inni ludzie nie zgodzili się z poglądami szefów lokalu. Wpłynęli na postrzeganie miejsca, mimo że nigdy tam nie byli.
Być może, tak tylko gdybam, krytyka Peeple wynika ze strachu. Nie, nie dlatego, że nagle będziemy ofiarą internetowej nagonki. Po prostu pojawia się konkurent. Teraz krytykować i oceniać nie będzie można anonimowo, za plecami, ale pod nazwiskiem, w Internecie.
Fałszywe oburzenie
Nie zdziwiłbym się, gdy Peeple było po prostu “eksperymentem socjologicznym”. Nieistniejąca jeszcze aplikacja świetnie uwypukla hipokryzję ludzi. Teraz się oburzacie, sami za plecami oceny wystawiacie. Jak jesteście tacy odważni, to skończcie z anonimowością, macie do tego świetną platformę.
W tym przypadku technologia idealnie dostosowała się do potrzeb ludzi. Spełnia jedną z ich ulubionych potrzeb.
Owszem, pewnie jakaś dziewczyna w szkole załamie się patrząc na swoją średnią ocen. Ale to nie wina Peeple. Prędzej czy później plotki o tym, że jest “gruba” by do niej dotarły. Tacy są właśnie ludzie. Dlatego nie ma sensu buntować czy oburzać się przeciwko aplikacji czy technologii.