Poznaj najdziwniejsze miejsca w Sieci: internetowe porno bez… seksu
Jak dużo wolnego czasu trzeba mieć, żeby godzinami oglądać filmy dla dorosłych i wypatrywać w nich… kotów? Albo scen, na których widać szkolne tablice, a potem sprawdzać, czy napisy na nich mają sens? Dość dużo, jak podejrzewam. Poznajcie świrów, którzy to robią.
03.07.2013 | aktual.: 13.01.2022 11:23
Jak dużo wolnego czasu trzeba mieć, żeby godzinami oglądać filmy dla dorosłych i wypatrywać w nich… kotów? Albo scen, na których widać szkolne tablice, a potem sprawdzać, czy napisy na nich mają sens? Dość dużo, jak podejrzewam. Poznajcie świrów, którzy to robią.
Są takie miejsca w Internecie, które sprawiają, że najpierw unosi mi się brew, a potem mózg wywraca na lewą stronę. I zaczyna robić salta.
Kojarzycie pangalaktycznego gardłogrzmota, takiego drinka z "Autostopem przez Galaktykę"? Jak pisze autor, "rezultat jego działania zbliżony jest do uderzenia w mózg plasterkiem cytryny, owiniętym wokół dużej, złotej cegły". Mam wrażenie, że pomysłodawcy opisanych niżej serwisów pili go bardzo dużo, codziennie, latami.
Dwie najpopularniejsze rzeczy w Internecie
Amatorskie filmy i zdjęcia dla dorosłych (jeśli faktycznie nie są tworzone przez profesjonalistów, którzy próbują upodobnić swoje dzieła do tych robionych przez nowicjuszy) mają to do siebie, że podczas produkcji może wystąpić element, tak to może ujmijmy, nieprzewidywalności.
Jasne, przeważnie pary nie filmują swoich łóżkowych zabaw, gdy w domu są, dajmy na to, dzieci, które mogą upuścić talerz w kuchni i narobić hałasu. W ogóle rzadko podejmują się tego rodzaju przedsięwzięć, gdy pozostali domownicy oddają się codziennym zajęciom. Można się w tym doszukać jakiegoś sensu. W każdym razie: ja to pochwalam.
Ale przecież nie wyrzucą z domu zwierzaków, prawda?
Porno jest ultrapopularne w Internecie.
Koty są ultrapopularne w Internecie.
…
Niesamowite. Dlaczego nikt wcześniej na to nie wpadł?!
Poznajcie Indifferent cats in amateur porn, funkcjonujące w ramach serwisu Tumblr przedsięwzięcie, którego autorzy spędzają godziny na oglądaniu pornosów po to, by szukać ujęć z… kotami, które przewijają się gdzieś w tle. Jak mówi sam autor:
Zawsze śmiałem się, gdy w filmach porno trafiałem na momenty z obojętnymi kotami. Przeryłem Internet w poszukiwaniu kolekcji takich filmów, ale nie mogłem nic znaleźć, więc sam to zacząłem zbierać.
Z czasem wspomogli go inni internauci, a oprócz filmów w kolekcji pojawiły się też zdjęcia. Przeglądając archiwum, faktycznie można dojść do wniosku, że zwierzaki przeważnie reagują dość obojętną miną. Choć zdarza im się również przyglądać z zaciekawieniem, a nawet… próbować przyłączyć do występujących osób.
Na tej stronie rządzą koty, nie seks. Ale, na wszelki wypadek, nie odpalajcie jej w pracy i szkole.
Nauka bywa sprośna
Akcja pewnej części filmów dla dorosłych (raczej tych z dużych wytwórni, a nie kręconych przez amatorów) rozgrywa się w szkołach. Sytuacje, w które wrzucani bywają bohaterowie, są rozmaite: faceci bywają zarówno uczniami, jak i nauczycielami, widz może oglądać lekcje różnych przedmiotów, a podchodzące pod trzydziestkę aktorki udają, że są uczennicami ostatnich klas liceum.
Mogliście to przegapić, skupiając się z jakiegoś powodu na innych elementach scenografii lub po prostu próbując nadążyć za zawiłościami scenariusza, ale w filmach tych jako rekwizytów twórcom zdarza się wykorzystać tablice. Wiecie, jak to w szkole. A na tablicach: napisy, równania i wszystko to, co pamiętacie z czasów, gdy sami siedzieliście w ławce, tylko że nauczycielka nie miała dużego dekoltu i ogólnie z wyglądu raczej nie przypominała Jesse Jane.
Wyobraźcie sobie, że jest grupa ludzi, która postanowiła sprawdzić, czy to, co jest powypisywane na tablicach w pornosach, to prawda. A potem poddać to szczegółowej analizie. Poznajcie Blackboards in Porn, jeden z najbardziej dziwacznych blogów w Sieci.
Nie, nie pomyliliście się: mówimy o naukowych opracowaniach tekstów z tablic w filmach dla dorosłych.
Wiele artykułów robi wrażenie, widać, że włożono w nie ogrom pracy. Można znaleźć wszystkie przedmioty: chemię, matematykę, fizykę, historię, nawet muzykę… O tym, jak poważnie autorzy podchodzą do sprawy, może świadczyć fakt, że do tablicy, na której było napisane jedynie „WORK HARD AND DO YOUR BEST” oraz namazany zapis rozgrywki kółko i krzyżyk, dopisano… sześć akapitów analizy.
Analizy są robione raczej z humorem, choć naprawdę można się z nich czegoś nauczyć. Jestem pod wrażeniem, choć z mojej głowy nie może uciec pytanie: po co?
Bezpieczne porno
To już rzecz dla fanów bardzo specyficznego poczucia humoru. Na twitterowym profilu SafePorn znajdziecie wyłącznie linki do obrazków. To sceny z filmów porno, w których całą treść przeznaczoną dla osób powyżej osiemnastego roku życia zastąpiono rysunkami lub fragmentami innych fotek.
Efekt? Pary (i większe liczby osób) zamiast w sytuacjach łóżkowych lądują wtedy w… sytuacjach rozmaitych, choć oczywiście nie trzeba mistrza dedukcji, by zorientować się, jak mniej więcej wyglądała scena w oryginale.
Co zatem zobaczymy na fotkach? Dziewczynę mocno ściskającą narysowany w Paincie dżojstik. Dwie niewiasty liżące wielkie ciastko. Dwóch mężczyzn - walczących, ale... siedzących obok siebie. Jeden trzyma miecz, a drugi nunchaku... Parę na lodowisku – najwyraźniej ćwiczącą jakąś figurę, a – sądząc z miny – facetowi nie wychodzi. Mężczyznę ciągnącego dziewczynę za włosy, by… uratować ją od zbliżającego się pożaru. Blondynkę, która najwyraźniej bardzo wczuła się w skreczowanie na swoim sprzęcie didżejskim. I tak dalej, i tym podobne. Czasem na zdjęciach gościnnie pojawia się Chuck Norris.
Wszystkie fotki są absolutnie absurdalne i uroczo naiwne.
Kto ma na to czas?
Może nadinterpretuję, ale czy autorzy fotek z SafePorn po prostu nie obśmiewają sprowadzenia seksu do mechanicznych czynności? Czy autor Blackboards in Porn nie używa porno jako pretekstu, by poduczyć czytelników z rozmaitych dziedzin nauki? Czy nie macie wrażenia, że twórca Indifferent cats in amateur porn... No dobra. On jest po prostu świrem, którego śmieszą koty. I który ma ZDECYDOWANIE za dużo wolnego czasu.
Ale i tak, gdybym tylko miał pod ręką dżankskiego sznapca, wodę z Santraginusa Pięć, trzy kostki arkturańskiego, zmrożonego megaginu, falliański gaz bagienny, kwalaktyński ekstrakt hipermiętowy i ząb algoliańskiego tygrysa słonecznego, to wypiłbym za jego zdrowie pangalaktycznego gardłogrzmota. Bo też uwielbiam koty!