Premiera Warhammer: Age of Reckoning - relacja na żywo
Wpis gościnny Sławka Serafina z GameCorner.pl.
Dziś pierwszy dzień Wojny - w końcu nastąpiła długo oczekiwana premiera Warhammer Online. My też dzisiaj zaczynamy grać i będziemy to granie relacjonować na żywo. I na ostro, miejmy nadzieję. (Maciej "Keroth" Madziński już testuje dla Was ten tytuł. Pierwsze wiadomości z placu boju lada dzień - przyp. Szymon)
Wpis gościnny Sławka Serafina z GameCorner.pl.
Dziś pierwszy dzień Wojny - w końcu nastąpiła długo oczekiwana premiera Warhammer Online. My też dzisiaj zaczynamy grać i będziemy to granie relacjonować na żywo. I na ostro, miejmy nadzieję. (Maciej "Keroth" Madziński już testuje dla Was ten tytuł. Pierwsze wiadomości z placu boju lada dzień - przyp. Szymon)
22:40 Headbanger mówi do widzenia. Pora na dobranoc, bo już księżyc świeci. Dzieci lubią misie, misie lubią dzieci, krasnoludy lubią orki... zabijać! HAHAHA!
22:30 Oczywiście, wypadałoby jakoś podsumować pierwszy dzień Wojny. Jak prezentuje się Warhammer: Age of Reckoning? Nieźle. Całkiem nieźle, choć także bez rewelacji, niestety. Dobrze, że szybko pojawiają się misje publiczne i pierwsze bitwy RvR, bo bez nich WAR ustępowałby mocno Age of Conan, które ma o wiele lepiej rozwinięty fabularnie początkowy etap rozgrywki. Mam nadzieję, że im dalej w las, tym więcej PvP i RvR - tylko nimi może się Warhammer Online odróżnić od konkurencji. Grafiką tego nie zrobi, mechaniką także nie, innymi pomysłami też - zbyt wiele tu rozwiązań standardowych, spotykanych we wszystkich innych tego typu grach. Wszystko to jest naprawdę porządnie i na poziomie wykonane - tyle że widzieliśmy to już wcześniej.
Z drugiej strony, grało się bardzo sympatycznie i ja osobiście bardzo dobrze się bawiłem. Zwłaszcza w RvR, bo zwykłe bieganie za questami w porównaniu do tych bitew jest mocno nudnawe. W tej chwili jestem skłonny dać Warhammerowi szansę i pobawić się w niego do końca tego pierwszego miesiąca. Gdyby ktoś jednak kazał mi w tej chwili podjąć decyzję o płaceniu abonamentu, to podziękowałbym i odmówił. Było fajnie, ale nie aż tak, by podpisywać cyrografy. Może za tydzień, może za dwa...
22:29 I to chyba tyle na dzisiaj. Fajnie było cały dzień fajnie się bawić, gdy wszyscy myśleli, że ciężko pracuję - ale materiał jest zmęczony a i zabawa ma swoje granice. Po prostu dalej mi się nie chce grać.
22:18 Po Bitwie o Bramę gra wyraźnie zwiększyła tempo.Wystarczy przebiec kawałek dalej, by zobaczyć nowe okoliczności przyrody, zebrać nowe naręcze misji i wziąć udział w następnej misji publicznej - starciu pod bramą Durak. Przypomina ona poprzednią publiczną bitwę, tyle że jest większa i trudniejsza. Już w pierwszej fazie trzeba zabić stu orków, potem wysadzić trzy dobrze bronione katapulty przenosząc pod każdą pięć beczek z prochem, wreszcie zaś zabić naprawdę twardego wodza orków wspieranego przed dwóch szamanów. Zajęło nam to kilkanaście minut a potem niestety nie zdołaliśmy się dopchać do łupów - jako dziewiąty spośród biorących udział w starciu graczy niestety na żadne łupy nie zasługiwałem. Szkoda.
21:59 Oczywiście, musiałem od razu wziąć udział w tym RvR jeszcze raz. Tym razem z lepszym nieco wynikiem - udało mi się nawet przejąć dwa razy punkty kluczowe i zabić kilkukrotnie więcej przeciwników niż zaliczyłem zgonów. W sumie nie wiem nawet jak to się stało - pewnie wieżyczka zrobiła swoje.
21:15 Co to była za bitwa. Po raz pierwszy wziąłem udział w RvR czyli bitwie graczy z dwóch przeciwnych obozów - z jednej strony Nasi, z drugiej Oni, przy czym oni z dużym naciskiem na orki i gobliny. Bitwa o Bramę do Ekrund, bo tak się oficjalnie nazywała, przypominała zwykły drużynowy deathmatch przy czym wzajemne wyżynanie się w pień było tak samo istotne jak kontrolowanie trzech kluczowych lokacji w okolicy bramy.
Ogólnie, jak na pierwszy raz, było sporo chaosu i biegania w kółko, ale już po chwili zrozumiałem o co mniej więcej z tym wszystkim chodzi i zacząłem nawet zabijać zawodników z przeciwnej drużyny. Niektórych tylko, bo część wyrośniętych orków miała dwa razy wyższy poziom niż ja i w zasadzie byłem dla nich ledwie przekąską. Po "przekąszeniu" musiałem czekać kilkanaście sekund na respawn i biec całą drogę z obozu na pole bitwy.
Na szczęście mój brak doświadczenia nie doświadczył zbytnio mojej drużyny - chłopaki dzielnie kotłowali się z wrogami w okolicy wspomnianych kluczowych punktów i w końcu wygrali całą bitwę. Na liście najlepszych graczy się nie znalazłem, czego zresztą można się było spodziewać.
20:47 Oczywiście, znowu "black screen of death" przy alttabowaniu.
20:17 W publicznej bitwie zdobywa się nie tylko doświadczenie i łupy, ale także za każdego zabitego wroga tzw. punkty wpływów (influence). Potem te wpływy można u odpowiedniego człowieka (krasnoluda) zamienić na coś przydatnego, tym bardziej przydatnego, im więcej wpływu zgromadziliśmy. A gromadzić można do woli, bo po zakończeniu trzeciej fazy na "restart" bitwy wystarczy poczekać kilka minut. Można wziąć w niej udział udział jeszcze raz i zaliczyć wszystkie zadania poboczne zlecone nam przez różne osoby.I to raczej jedyny powód, dla którego można by tę bitwę powtarzać - nie jest ani wielka, ani epicka, ani też na dobrą sprawę szczególnie ciekawa. Trochę się rozczarowałem.
20:10 Po zatłuczeniu wielkiego orka przyszedł czas na podział łupów. W zależności od udziału w bitwie i pewnego czynnika losowego gracze są szeregowani na kolejnych miejscach. Prawie każdemu należy się nagroda, do odebrania w świecącej skrzynce. Takiej jak ta poniżej.
Ci którzy wylądowali na wyższych pozycjach, dostają lepszą nagrodę. Co ciekawe, nagroda to tak naprawdę worek z nagrodami, w którym znajduje się kilka różnych przedmiotów - a wyjąć można tylko jeden z nich. Fajne, nie?
19:58 I już po pierwszej misji publicznej, czyli Bitwie o Cierpką Skałę. Za wspomnianym poprzednio obozowiskiem znajdowało się na wzgórzu drugie obozowisko - otoczony palisadą obóz orków atakujących kopalnię. Trzeba było ich pokonać - i już tłumaczę jak to wyglądało. Bitwa podzielona była na trzy fazy. W pierwszej gracze, niekoniecznie pogrupowani w drużyny, głównie właściwie walczący solo, musieli pokonać grupę orków na podejściach do palisady. Gdy zabito ich wystarczająco wiele, bitwa przeszła w drugą fazę, w której już na terenie obozu trzeba było zebrać dziesięć beczek z prochem do wysadzenia orkowych katapult. Jedni zbierali beczki, inni tłukli orki i gobliny polujące na tych pierwszych. W końcu nastąpiła trzecia faza - wylazł wielki orkowy boss z kilkoma mniejszymi kolegami. I trzeba ich było już po prostu zabić, strzelając w plecy w moim przypadku.
19:30 Już jest! Jak to mawia Ojciec Chrzestny z Generation Kill - we're back in the game.
19:06 50%. Ja też nie mogę się już doczekać.
18:40 Udało się. A nie musiało. Teraz tylko to nieszczęsne 800 MB łatek. Serwer firmy Mythic widać nie wyrabia, bo ściąga się dość wolno, ledwie megabajt na sekundę.
18:39 Próbuję się zalogować. Trzymajcie kciuki. (coraz szybsze bicie serca w tle)
18:36 No w końcu. Ponad pół godziny instalacji? Chyba jakiś złośliwy Chińczyk od kontroli jakości przepuścił w fabryce jeden felerny egzemplarz DVD i akurat ten dostał się mnie. Ewentualnie wszyscy będą mieli takie problemy, hahahaha.
18:25 Ło matku, ile to się instaluje...
17:58 W tym pełnym nerwowego oczekiwania okresie, w którym mój dani dvd-rom mozolnie mieli obie płytki instalacyjne, postaram się podzielić z Wami pewną refleksją. Otóż, spodziewałem się, że Warhammer Online będzie szedł bardziej w ślady World of Warcraft jeżeli chodzi o oprawę graficzną. Właściwie to bałem się nawet, że będzie kolorowo i cukierkowo ponad miarę - a jest tylko trochę. Z tego co widziałem i z tego co widzieliście Wy, bo pokazaliśmy to na obrazkach, wynika, że autorzy jednak starali się przynajmniej częściowo, trzymać się klimatu typowego dla dark fantasy. A Warhammer, zwłaszcza w swoich korzeniach fabularnych, jako Warhammer Fantasy Role-Play, jest bardzo mroczny, pesymistyczny i niewesoły ogólnie. Fakt, można by to oddać lepiej w grze, jeszcze dalej przesunąć się w stronę "gotyku" - ale nie jest tak źle, jak się spodziewałem że będzie. Czy też spodziewaliśmy, bo nie ja jeden bałem się, że WAR będzie kreskówką. Uff, możemy odetchnąć z ulgą.
17:54 W międzyczasie zaglądam na metacritic.com , by zobaczyć co ludzie i recenzenci sądzą o grze. Nic nie sądzą. Wszyscy grają oprócz chłopaków z Eurogamera, którzy zdążyli już nawet z recenzją , dając WAR ocenę 8 na 10. Nie wczytywałem się w nią zbyt głęboko, ale moją uwagę przykuł mały fragment, w którym autor twierdzi, że krasnoludzki inżynier jest jedną z najciekawszych i najlepiej "grających się" postaci w grze. No proszę. Ma się tą warhammerową intuicję, nie?
17:47 Wznawiamy nadawanie! Inne miejsce, ten sam WAR, ten sam relacjonujący, do usług. Płyta z grą wesoło chrzęści w napędzie, instalacja trwa.
17:14 Sławek i WAR jadą do domu (muzyczny motyw drogi w tle)
16:58 Za niżej wspomnianym mostem znalazłem obóz, w obozie zaś pierwszy grupowy tzw. public quest. Będzie fajnie. Ale za jakiś czas dopiero, bo uprzednio muszę przeprowadzić skomplikowaną logistycznie operację relokacji siebie samego oraz WARa z biura do domu. Wznowię nadawanie za chwil kilka - niedaleko mam.
W przerwie możecie obejrzeć jeszcze kilka razy materiał muzyczny przygotowany przez nas pieczołowicie na okoliczność poprzedniej przerwy. Albo też wyjść z pracy i iść do domu. Albo obiad zjeść. Psa na spacer zabrać. Cokolwiek. My zaraz wracamy.
16:49 To jak, misiu złoty, jedyny w tych okolicach kupcze - ile mi dasz za tą śmierdzącą, przepoconą opaskę biodrową orka? Jeszcze ciepła, trochę brązowawa z tyłu, bo jak mnie skubaniec zobaczył, to...
Teraz jest wojna, kto handluje ten żyje, nie? Upłynnianie łupów to podstawa.
16:42 Czeeeeść mała, jak ci na imię? Berruna powiadasz? Ładnie. Mnie możesz nazywać jak chcesz, kotku. To jak, skoczymy na beczułkę czegoś mocniejszego, czy będziemy się tak przyglądać na siebie na tym moście?
16:35 Po ciężkich bojach (musiałem bić się sam, choć powinno tu być kilku graczy w okolicy) Headbangerowi i jego wieżyczce udało się przebić w dół schodów i przy okazji zaliczyć kilka misji masowego zabijania zielonoskórych. Brawo! Przy okazji muszę przyznać, że przywiązałem się do tej wieżyczki, choć nie ma kształtu kostki i serduszek wymalowanych na bokach. A teraz - naprzód, na drugą stronę mostu. Tam musi być jakaś cywilizacja!
16:21 Dźwięk wrócił. Tuduuuu! Jedziemy dalej.
16:03 Mamy mały problem z dźwiękiem. A właściwie jego brakiem. Przypadkiem rozłączyły nam się słuchawki USB, a po podłączeniu powrotnym WAR już nie brzmi. Wszystko inne gra, tylko nie WAR. Nawet gdy uruchomiliśmy go jeszcze raz. Dziwne. I niemiłe, bo gra naprawdę fajnie gra - muzyka może nie jest taka dobra jak w Age of Conan, ale miło się jej słucha. No nic, robimy restart i wtedy sprawdzimy.
15:56 Aż miło popatrzeć jak Zabójca Trolli uwija się przy robocie. Góra trupów i wisienka na czubku. Tak przy okazji - są małe lagi. Ten squig po prawej umarł jakiś czas temu, ale wygląda jak żywy. To częsta przypadłość gier MMO, tutaj na szczęście nie aż taka powszechna.