Raz, dwa, trzy, baba jaga patrzy. Recenzja filmu Sierociniec
Przestraszyć widzów nie jest łatwo. Japońscy twórcy (The Ring, Nieodebrane połączenie czy Dark Water) znaleźli sposób. Juan Antonio Bayona, pod czujnym okiem autora Labiryntu Fauna, Guillermo del Toro, również osiąga zadowalający efekt. W kilku momentach Sierocińca można autentycznie podskoczyć w fotelu.
11.05.2008 14:00
Przestraszyć widzów nie jest łatwo. Japońscy twórcy (The Ring, Nieodebrane połączenie czy Dark Water) znaleźli sposób. Juan Antonio Bayona, pod czujnym okiem autora Labiryntu Fauna, Guillermo del Toro, również osiąga zadowalający efekt. W kilku momentach Sierocińca można autentycznie podskoczyć w fotelu.
Na pierwszy rzut oka mamy do czynienia z typowym horrorem - opuszczone, mroczne i skrywające tajemnicę domostwo oraz odzywające się w nim duchy. Punkt wyjścia jest więc banalny. Ale to, co czyni Bayona, efekt, jaki osiąga, ociera się o mistrzostwo. W Sierocińcu najważniejszy jest klimat. Wyludnione domostwo nad morzem, niedziałająca latarnia, spory ogródek z magazynem, nieużywany plac zabaw. W centrum zagubiona Lura (Belen Rueda), adoptowanym nosicielem HIV. Miał ponadto tajemniczych przyjaciół. Kochająca matka lekceważyła nie dające się wyjaśnić okoliczności, lecz w końcu, zepchnięta na skraj desperacji, po wizycie w domu duchowego medium (Geraldine Chaplin) - zaczyna wierzyć...
Bayona straszy inteligentnie i precyzyjnie. Ciężko jest przewidzieć, co zdarzy się w kolejnej scenie, ale mimo tego Sierociniec ma niezwykle przemyślaną i dopracowaną strukturę, gdzie każdy, nawet najmniejszy detal posiada znaczenie, a zawieszona w pierwszych scenach czechowowska strzelba - wypali w finale. Niekiedy reżyser pomaga odnaleźć się w skomplikowanym labiryncie i serwuje króciutkie retrospekcje. Przez zdecydowaną większość projekcji liczy jednak na intelektualne zaangażowanie widza. Mając w pamięci choćby amerykańskie Nieodebrane połączenie - należy to docenić.
[swf]http://patrz.pl/player.partner.24.swf?id=335125&r=5&o=335125&w=24&color1=000000&color2=ffffff&color3=990000,425,349,8,ffffff[/swf]
Warto zaznaczyć, że kampania reklamowa wspierająca promocję filmu nie oszukuje. Wydawałoby się mocno przesadzone obietnice, że podczas seansu widz będzie sobie powtarzał, iż "to tylko film" znajdują swe uzasadnienie. Moim faworytem pozostaje chyba druga scena, w której pojawia się zagadkowa opiekunka z przeszłości, przechadzająca się z dziecięcym wózkiem po pasach. Przestraszyć widza raz, umiejętnie posługując się muzyką i pracą kamery, pewnie nie jest tak bardzo trudno. Ale sprawić, że dwa razy, w ciągu kilkunastu sekund podskoczy w fotelu - to już dowód najwyższej wprawy i maestrii.
Sukces Sierocińca ma dwóch ojców - pewnego swej wizji reżysera i doglądającego projektu producenta del Toro. Spośród horrorów, goszczących na naszych ekranach, próżno szukać ich duchowych braci. Film nie jest sierotą, ale jedynakiem - z pewnością.
[foto: Kino Świat]