Rząd chce, aby służby mogły śledzić internautów bez zgody sądu
Idą ciężkie czasy. W ramach walki z hazardem rząd zaproponował wprowadzenie przepisu, który zezwoli policji i innym służbom na pozyskiwanie danych osobowych internautów. Bez zgody sądu.
Idą ciężkie czasy. W ramach walki z hazardem rząd zaproponował wprowadzenie przepisu, który zezwoli policji i innym służbom na pozyskiwanie danych osobowych internautów. Bez zgody sądu.
W tym momencie można by powiedzieć, że władza zbzikowała i zakończyć temat. Spróbujmy jednak powstrzymać atak śmiechu i/lub paniczny strach. Przyjrzyjmy się rządowej propozycji.
"Dziennik" napisał:
W praktyce policjant będzie mógł się spytać dostawcę internetu, z jakich stron internetowych w ciągu ostatnich 24 godzin korzystał autor tego artykułu, bo zdaniem funkcjonariusza mógł wizytować internetowe kasyno lub np. stronę o charakterze pornograficznym.
Przy okazji policjant dostanie numer PESEL, a nawet listę transakcji w popularnym portalu aukcyjnym. Gorzej niż w Chinach (oni przynajmniej ścigają też prawdziwych przestępców).
Służby będą mogły występować o te dane niezależnie, czy prowadzą przeciwko danej osobie postępowanie, czy nie. Ma to służyć prewencji. Projekt już wzbudził zainteresowanie Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Adam Bodnar:
Udostępnianie tego typu danych powinno być oparte o ściśle określone procedury, standardem jest tutaj zgoda sądu. Nasza fundacja zamierza przygotować całościową analizę prawną proponowanych zmian.
Ustawa zezwoli również służbom na czytanie prywatnych e-maili bez zgody sądu. Kolejny zarzut: zmiany w ogóle nie zostaną skonsultowane z branżą telekomunikacyjną. Zwrócił na to uwagę znany bloger Piotr Waglowski.
Teraz można powiedzieć już z czystym sumieniem - władza zbzikowała. Dała popis ignorancji. Zrównała nas z takimi autorytarnymi reżimami jak Chiny czy Iran. Wystawiła na pośmiewisko całej Europy. Koniec tematu.
Źródło: "Dziennik"