Saboteur a sprawa cenzury

Nie będę ponownie zagłębiał się w sprawę cenzury w grach. Jeśli chcielibyście poczytać na ten temat, to odsyłam Was do tego tekstu. Tymczasem wracamy do tematu gry Saboteur, która dziś oficjalnie pojawia się na półkach sklepowych. Już wczoraj mogliście podziwiać porównanie multiplatformowe tej gry. Zastanawia mnie jednak pewien fakt. W grze wielokrotnie pojawiają się roznegliżowane od pasa w górę kobiety... a na okładce producent szybko zatuszował kobiece kształty.

Nie będę ponownie zagłębiał się w sprawę cenzury w grach. Jeśli chcielibyście poczytać na ten temat, to odsyłam Was do tego tekstu. Tymczasem wracamy do tematu gry Saboteur, która dziś oficjalnie pojawia się na półkach sklepowych. Już wczoraj mogliście podziwiać porównanie multiplatformowe tej gry. Zastanawia mnie jednak pewien fakt. W grze wielokrotnie pojawiają się roznegliżowane od pasa w górę kobiety... a na okładce producent szybko zatuszował kobiece kształty.

O co dokładnie chodzi? Rzućcie okiem na poniższą fotografię. Przedstawia ona okładkę gry Saboteur, taką jaką znajdziecie w większości sklepów.

Przedstawia ona kilka obrazków, informacje na temat trybów znajdujących się w grze, potrzebnej przestrzeni dyskowej na jednego save'a, a także na tle tego wszystkiego jest zarys kobiety, stojącej tyłem, sfotografowanej od pasa w dół, która trzyma w ręku pistolet.

Jeśli jednak spojrzeć na okładkę wersji pre-orderowej (w dużych sklepach można "zarezerwować" sobie kopię gry, która będzie na nas czekała w dniu premiery, kupując takie właśnie pudełko), to okazuje się, że zarys pani jest nieco inny. Tutaj nie ma już pistoletu, a są cudowne kobiece kształty...

Wygląda więc na to, że ktoś przy tym grzebał. Ciekawe ile podobnych "rozwiązań" zastosowano w samej grze... Nieładnie, oj nieładnie.

Źródło: kotaku