Self-publishing w Polsce. Jak samodzielnie wydać swoją książkę?
Dwa miesiące temu skończyłem moją powieść z gatunku science-fiction pt. "Trójka". Trzymałem w rękach dzieło może nie przełomowe, ale na tyle udane, że chciałem się nim podzielić z czytelnikami. Miałem też zero odpowiedzi na e-maile do wydawnictw. Wziąłem więc sprawy w swoje ręce.
Dwa miesiące temu skończyłem moją powieść z gatunku science-fiction pt. "Trójka". Trzymałem w rękach dzieło może nie przełomowe, ale na tyle udane, że chciałem się nim podzielić z czytelnikami. Miałem też zero odpowiedzi na e-maile do wydawnictw. Wziąłem więc sprawy w swoje ręce.
Do you speak English?
Jeśli piszesz po angielsku albo masz w rodzinie dobrego tłumacza, to jesteś na dobrej pozycji startowej. Angielski rządzi! Może od razu nie będziesz milionerem jak Amanda Hocking, prawdopodobnie najsłynniejsza self-publisherka na świecie, ale masz otwarty dostęp do Amazona.
System Kindle Direct Publishing pozwala na szybkie i proste publikowanie książek napisanych w języku angielskim, niemieckim, francuskim, hiszpańskim, portugalskim, włoskim, duńskim, norweskim, holenderskim i po łacinie. Niestety, polskie treści nie są przyjmowane. W teorii.
Uważny czytelnik już zapewne wpisał moje nazwisko w Amazonie i wie, że moja książka jest w ofercie tego sprzedawcy. Zarówno w USA, Wielkiej Brytanii jak i w Niemczech. Książkę skończyłem dwa miesiące temu, ale w Sieci znalazła się dopiero teraz.
Przez ostatnie 30 dni walczyłem z systemem, próbując dodać "Trójkę" do oferty Amazona. Wyszedłem z założenia, że jeśli zamykają mi drzwi przed nosem, to trzeba wskoczyć oknem!
Administratorzy Amazona odrzucali moją książkę ponad 15 razy. Powód był prawie zawsze ten sam: treść w niedozwolonym języku. Wiedząc jednak, że innym autorom się udało, próbowałem dalej. Grunt to się nie poddawać i czekać na mniej zasadniczego administratora. Oto trzy rady dla osób, które chcą spróbować.
Po odrzuceniu książki warto wrzucać ją jako nowy szkic. Dzięki temu będzie miała inny numer zlecenia i spadną szanse na odrzucenie.
Warto przemyśleć kwestię cen i opisu. Każda zmiana treści to kolejny proces weryfikacji. Między innymi dlatego pod moją książką w Amazon.com nie poprawiłem jeszcze błędnie wyświetlanych znaków. Po prostu boję się odrzucenia.
W tytule książki warto wpisać "Polish", by być fair w stosunku do klienta. Ale nie należy umieszczać słów "Kindle" lub "Amazon". To znaki handlowe, których dodanie w tytule może być powodem odrzucenia.
Nie tylko Amazon
Swoją przygodę z self-publishingiem zacząłem od Amazona głównie dlatego, że po prostu miałem ochotę zobaczyć moją książkę w tym sklepie. Nie jest to jednak jedyna słuszna droga, zwłaszcza dla autorów piszących po polsku.
Amazon ich ogranicza, a do tego wcale nie jest idealny. Dla przykładu, system zarządzania treścią ma strasznego laga. Gdy moja książka była już dostępna w Sieci do kupienia, w panelu administracyjnym nadal widniała jako "draft", nie pozwalając na żadne zmiany.
Z zagranicznych stron polecam serwis Smashwords. Moją książkę dodałem do niego dosłownie w kilka minut. Jest dostępna w kilku najpopularniejszych formatach, w tym PDF, Mobi i ePub. Co najważniejsze, można bez problemu publikować tu po polsku. Lokalne możliwości też są spore. Najbardziej znane są witryny:
- Wydaje.pl(http://wydaje.pl)
- Bezkartek.pl(http://www.bezkartek.pl)
- Poczytaj.to(http://poczytaj.to/)
- StronaSztuki(http://stronasztuki.pl/)
- You-ebook.pl(http://www.you-ebook.pl/)
Mocno na polskim rynku zamieszało też Virtualo, dostarczające e-booki do takich sklepów, jak Empik.com, Gandalf czy Amazonka.pl. W tym przypadku nie jest to czysty self-publishing. Virtualo wchodzi między autora a klienta. Ale sieć dystrybucji jest spora, więc to oferta godna uwagi.
Walka o złoto
Ile można na tym zarobić? W teorii od 50 do 70% ceny netto książki (którą autor ustala sam). Czyli znakomicie. Problem polega na przekonaniu odbiorców do swoich treści.
E-booki w Polsce nie są jeszcze zbyt popularne. Brakuje czytników i dużych sieci dystrybucji bez idiotycznych zabezpieczeń DRM. Musi zmienić się też mentalność odbiorców, tak jak ma to miejsce np. z cyfrowymi kopiami gier wideo.
Bez względu na popularność i pieniądze cieszą jednak ogromne możliwości. Autorzy tacy jak ja nie są już uzależnieni wyłącznie od wydawnictw. Własną książkę można wydać dosłownie w kilka dni. Trzeba ją tylko najpierw napisać ;).
Szymon Adamus jest redaktorem prowadzącym blogu GRRR.pl.