Solarny robot na straży linii energetycznych
Oto robot, którego zadaniem jest ciągłe sprawdzanie stanu technicznego linii energetycznych. Za pośrednictwem łączności satelitarnej urządzenie może na bieżąco przekazywać informacje na temat uszkodzeń bezpośrednio do zakładów zajmujących się usuwaniem usterek w infrastrukturze energetycznej.
15.06.2010 10:00
Oto robot, którego zadaniem jest ciągłe sprawdzanie stanu technicznego linii energetycznych. Za pośrednictwem łączności satelitarnej urządzenie może na bieżąco przekazywać informacje na temat uszkodzeń bezpośrednio do zakładów zajmujących się usuwaniem usterek w infrastrukturze energetycznej.
Niech Was nie zwiedzie to niepozorne zdjęcie. Sprzęt nie jest ani mały, ani lekki. Waży aż 64 kg, a jego długość wynosi 182 cm. Robot po iniach energetycznych może poruszać się z maksymalną prędkością 4,8 km/h. Ten autonomiczny detektor uszkodzeń w ciągu roku może pokonać średnio 257 kilometrów.
Robota skonstruowała organizacja Electric Power Research Institute. Dzięki temu wynalazkowi będzie można zaoszczędzić około 500 000 dolarów rocznie. Urządzenie przejmie obowiązki inspektorów, którzy do tej pory pełnili funkcję kontrolerów jakości sieci energetycznych.
Sprzęt jest na razie w fazie testów, ale prawdopodobnie zostanie on wprowadzony do stałego użytku w niektórych stanach USA. Zastanawia mnie jednak kilka spraw, które nie zostały wyjaśnione przez organizację. Mianowicie, czy na dany odcinek linii energetycznej będzie przewidziany jeden robot, czy jakimś cudownym sposobem będzie on mógł się przesiąść z jednej liny na drugą? Czy takie obciążenie nie zniszczy energetycznej struktury po jednym sezonie? W ciągu lata i zimy linie rozciągają i naciągają się. Ile kosztuje jedna sztuka tego urządzenia? Nie wydaje mi się, żeby setki tysięcy słupów energetycznych były obwieszone jak choinki tymi urządzeniami.
Poza tym automatyzacja procesu kontroli może rzeczywiście oznacza postęp technologiczny i techniczny, ale równocześnie wiążą się z tym zwolnienia uczciwie pracujących ludzi. Moim zdaniem nasi krajowi fachowcy nie mają się czego obawiać. U nas ci autonomiczni kontrolerzy wcześniej czy później wylądowaliby na skupie złomu razem z linią energetyczną, którą monitorowali.
Źródło: coolest-gadgets