Steam OS, Steam Machines, Steam Controller – Valve już mnie kupiło

Steam OS, Steam Machines, Steam Controller – Valve już mnie kupiło

Steam OS, Steam Machines, Steam Controller – Valve już mnie kupiło
Adam Bednarek
23.12.2013 15:58, aktualizacja: 23.12.2013 16:09

„Gdyby zamiast Valve była inna firma, w życiu nie pomyślałbym, że to może się udać” - właśnie tak John Carmack ocenił SteamOS. I właściwie to najlepsze podsumowanie wszystkich planów Valve.

Co ma zrobić ktoś, kto potrzebuje mocy pecetów, a przy tym wygody rodem z konsol? W 2014 roku odpowiedź ma być prosta: pójść do Valve. Firma na przyszły rok szykuje dla nas nie tylko własny system operacyjny, ale też sprzęty z ich logo. Steam Machines powstają we współpracy ze wszystkimi liczącymi się producentami pecetowych podzespołów. Części z blaszaka zapakowano do „pudełek”, które są podobnych rozmiarów, co PlayStation 4 czy Xbox One. To już duża zaleta Steam Machines – nie są wielkie jak blaszaki, nie trzeba ich trzymać pod biurkiem, mogą stać pod telewizorem. Obok konsol, z którymi Valve chce rywalizować.

Obraz

Steam Machines to nie jest jedno urządzenie. Każdy producent sprzętu stworzy własną konfigurację, a także własny wygląd. Pierwsze wersje maszyn już trafiły do wybranych testerów. Wyglądają trochę jak Xbox One albo telewizyjny dekoder – prosty, solidny, całkiem nieźle prezentujący się prostokąt. To jednak nie oznacza, że takie modele zostaną wysłane do sklepów. Na przykład firma iBuyPower szykuje nam połączenie Wii U z PlayStation 4. Biała obudowa, kolorowe podświetlenie, wcięcia – zupełnie inne urządzenie, które łączy tylko SteamOS. Valve nie obchodzi to, jak będą wyglądać Steam Machines. Klientom w to graj, bo wybiorą nie tylko pasującą im konfigurację, ale także kształt. A skoro urządzeń będzie wiele, nie musimy obawiać się ceny. Pewnie znajdą się naprawdę drogie zestawy (np. gdyby rozebrać na części te, które już wysłano, to otrzymalibyśmy blaszaka za... 1300$), ale kupimy też tańsze egzemplarze, np. za 500$. Czyli w cenie next-gena.

Tak wygląda jeden z prototypowych Steam Machine
Tak wygląda jeden z prototypowych Steam Machine

Steam Machines na starcie dostają podzespoły wybrane przez producenta (bo to nie Valve tworzy urządzania, firma „dostarcza” jedynie system operacyjny), ale to żaden problem – nic nie stoi na przeszkodzie, by wymienić kartę graficzną albo z czasem dołożyć więcej RAM. Według serwisu iFixit, rozłożenie Steam Machine na części nie jest kłopotem nawet dla laika. Wystarczy powiedzieć, że obudowę zdjąć można już po wykręceniu jednej śruby. Wyjęcie podzespołów również jest łatwe i przyjemne. Prostotę modyfikacji maszyny w skali serwisu iFixit oceniono na 9/10. Mnie to cieszy, bo majstrem nie jestem. I podejrzewam, że osoby, które kupią sprzęt, nie będą chciały długo przy nim grzebać.

Valve już ma kolejną przewagę nad konsolami – Steam Machines nie będą stać w miejscu, właśnie dzięki możliwości wymiany podzespołów. Skąd jednak wiadomo, że o rywalizacje z Sony i Microsoftem chodzi? Odpowiedzią na to pytanie jest SteamOS, czyli system operacyjny oparty na Linuksie. Teoretycznie może wydawać się, że Valve na starcie ryzykuje, bo utarło się, że na Linuksa gier nie ma.

SteamOS odrzuca jednak wszystkie funkcje typowego systemu operacyjnego – ma nam służyć do gier i multimediów. I choć na razie (od niedawna pobierać można betę) SteamOS gryzie się z innymi systemami i kasuje całą zawartość naszego dysku, to w przyszłości możliwe będzie wgranie np. Windowsa „obok”. To miły dodatek, ale tylko dodatek, bo na SteamOS mamy przede wszystkim grać.

SteamOS Beta First Look & Gameplay

Ale w co, skoro na Linuksie gier nie ma? Po pierwsze, Valve obiecuje, że wszystkie gry, które będą dostępne na Steamie, będą też działać na sprzętach z wgranym SteamOS. A jeśli czegoś zabraknie, z pomocą przyjdzie... streamowanie gier z drugiego, na przykład „windowsowego” peceta. Valve nie chce, byśmy na SteamOS pracowali. Przy biurku możemy mieć zwykłego blaszaka, a przy telewizorze – Steam Machines. I z tego pierwszego sprzętu, za pomocą sieci domowej, rozgrywka trafi właśnie na Steam Machine. Urządzenie nie będzie więc cierpiało na tym, że EA idzie własną drogą i np. Battlefielda 4 w cyfrowym sklepie Valve nie ma. Trzeba przyznać, że ludzie Gabe'a Newella sprytnie to rozwiązali. Nie muszą płaszczyć się przed konkurencją i prosić ich, żeby robili też gry na ich system. Z drugiej strony, Valve nie zamierza też stosować nieczystych zagrywek w stylu: zagracie u nas albo wcale. SteamOS na pewno nie będzie miał tytułów ekskluzywnych.

Choć ma to też swoje wady. Streamowanie jest fajne, to fakt, co pokazuje na przykład opcja remote play na PlayStation 4. Można grać na Vicie w gry z PS4, jeśli tylko next-gen jest w trybie czuwania. Nie musimy być nawet blisko sprzętu. Super, tyle że nieco inaczej to wygląda, gdy nie chodzi o przenośną konsolę. Steam Machines traci na wygodzie, jeżeli do odpalenia gry w salonie niezbędne będzie włączenie komputera np. w drugim pokoju. Pewnie, że się czepiam, bo włączenie peceta, którego i tak pewnie wcześniej używaliśmy, to żadna filozofia. Tylko gdzie tu wygoda? Gdzie komfort rodem z konsol – wkładam płytę i gram? Na PlayStation 4 wgranie podstawowych plików trwa chwilę, po kilku sekundach możemy rozpocząć zabawę. Zastanawiam się, czy na Steam Machines przy streamowaniu będzie podobnie – konieczność instalowania gry na drugim pececie może nas trochę spowalniać.

Póki co streamowanie nie jest możliwe, ale nie powinno nas to dziwić, wszak system dostępny jest jedynie w wersji beta. Możemy za to ocenić, jak wygląda. Jeśli gracie na konsolach, to na SteamOS na pewno nie będziecie zagubieni. Duże ikonki, przejrzyste menu, po którym szybko i łatwo się poruszamy. Nie ma nawet gdzie się zgubić. Sklep, gry, społeczność, ustawienia – na tym wycieczka po menusach się praktycznie kończy. Na moje oko jest nawet bardziej minimalistycznie niż na PlayStation 4. Na SteamOS mamy mniej okienek, mniej funkcji, nie jesteśmy zaszczuci.

Z pierwszych filmików, nagranych przez beta testerów, wynika, że gry odpalają się w mgnieniu oka. Ważne jest również to, że SteamOS nie wygląda jak Linux, jest znacznie przyjaźniejszy i łatwiejszy w obsłudze. To ważne, bo wielu windowsowych użytkowników boi się systemu z pingwinem. A SteamOS to połączenie menu z PlayStation, Xboksa i Steama. Gracze od razu poczują się jak w domu – nie tylko ci konsolowi, ale też pecetowi, bo przecież korzystanie ze Steama to już norma. Wszystko jest proste, więc nawet początkujący szybko to ogarną.

Valve obiecuje też multimedia: „Współpracujemy z wieloma dostawcami zawartości medialnej, z której korzystasz każdego dnia. Wkrótce upublicznimy te funkcje, co pozwoli na dostęp do ulubionej muzyki oraz filmów na platformie Steam oraz SteamOS.” Tu jednak zaczynają się schody. Niby wszystko brzmi super, ale czy my też je dostaniemy? PlayStation 4 jest już u nas prawie miesiąc, a my wciąż nie mamy dostępu do multimedialnych aplikacji. Zapomnijcie o TVN Player, Ipla i tym podobnych programach, mimo że zachodni gracze mają prawie 20 tego typu aplikacji. Jak więc Valve poradzi sobie na polskim rynku, skoro problemy mają Sony wraz z Microsoftem? Oglądanie seriali to nie najważniejsza funkcja w konsoli, ale skoro wydamy mnóstwo pieniędzy, to chcielibyśmy mieć te same opcje, co inni. Steamowa maszyna straci, jeśli po zagraniu będziemy mieli ochotę obejrzeć serial, a co za tym idzie, konieczna będzie przesiadka np. na inną konsolę albo telewizyjny dekoder. To niby drobiazg, ale przecież chcę mieć wszystko w jednym miejscu. Valve musi nam to dostarczyć od razu.

Zastanawiam się, czy Valve obserwuje to, co dzieje się na konsolach. Podoba nam się łatwe dzielenie się rozgrywką na PlayStation 4 – jeden przycisk i naszą zabawę mogą oglądać miliony. To już się sprawdziło, od premiery next-gena Sony wzrosła liczba transmisji na Twitchu i Ustream. Chciałbym, żeby na SteamOS również szybko pozwalał na chwalenie się grą. Albo na błyskawicznie rozpoczęcie rozgrywki. Kupuję coś na Steam, pobierają się podstawowe pliki, po kilku minutach zaczynam grę, a reszta pobiera się w tle. Powiem więcej – taka funkcja musi być. Jeżeli na SteamOS mamy tylko grać, to nie chcę oglądać paska z informacją: „gra ściągnie się za 8 godzin”.

Steam Controller Demonstration

Steam Machine trafi do salonów, więc trzeba było pożegnać się z klawiaturą i myszką. Do gry wkracza więc Steam Controller, czyli urządzenie, które gryzonia ma zastąpić. Pomysł na pada jest prosty – w miejscu, gdzie standardowe kontrolery mają przyciski lub analogi, Valve zamontowało... dotykowe panele. Smyranie po touchpadzie wydaje się całkiem niezłym rozwiązaniem i twórcy przekonują, że działa – nawet w FPS-ach. To zresztą był główny cel autorów, żeby urządzenie radziło sobie z grami, których twórcy nawet nie myśleli o obsłudze pada. Tak, to oznacza, że przed telewizorem, siedząc wygodnie na kanapie, wreszcie będzie można pograć w hardkorowe strategie. Niczym na zwykłym pececie z podpiętą myszką.

Zwiastun kontrolera i pierwsze opinie pokazuje, że jest to możliwe, choć ponoć początki bywają trudne. Pierwsi recenzenci prototypowej wersji zwracają uwagę na to, że do smyrania trzeba się przyzwyczaić. Jest dziwnie, ale jak ma być inaczej, skoro ograniczono liczbę przycisków, które dobrze znamy.

Steam Machine beta #39 - Metro: Last Light Gameplay & Controller

Moim zdaniem to krok w dobrą stronę. Dotykowe panele są super i bardzo żałuję, że np. na DualShocku 4 to tylko dodatek, i to na razie rzadko wykorzystywany przez twórców gier. Owszem, w Killzone: Shadow Fall za jego pomocą wydaję polecenia dronowi, ale np. w FIFA 14 zmieniam już tylko kamerę. Drobiazg. W Steam Controllerze będzie inaczej – jednym „panelem” się chodzi, drugim – obraca kamerę, a więc wykonuje wszystkie kluczowe czynności. O ile w FPS-ie ma to jakiś sens, to jak działać to będzie w grach sportowych, w których przyciski są jednak niezbędne? Owszem, w steamowym padzie też ich nie brakuje, ale są inaczej rozmieszczone: w miejscu, gdzie standardowe kontrolery mają klawisze „start” czy „select”. Dziwnie, prawda? Choć z drugiej strony, nie musi to być wielkim problemem. Mocne „maźnięcie” w kierunku bramki to strzał, ruch palcem w stronę piłkarza to podanie. Coś da się wymyślić.

Steam Machine beta #39 - Team Fortress 2 Gameplay

Obejrzałem kilka filmików z kontrolerem w akcji i... kurczę, to ma sens. Już teraz wydaje się, że urządzenie sprawdza się w strzelaninach lepiej niż zwykły, konsolowy pad z analogami. Gracze przyznają, że jest bardziej precyzyjny. Tylko czemu wygląda jak pad z bazaru? Serio, jest okropny.

Na razie Valve mnie kupiło. Podoba mi się idea „wszystko w jednym miejscu”. Darmowy system stworzony z myślą o graniu to naprawdę świetna myśl. O bibliotekę gier się nie boję, w końcu jest funkcja streamowania. Cieszy mnie moc Steam Machines, możliwość wyboru dowolnej konfiguracji, a później rozbudowanie sprzętu o lepsze podzespoły. No i fakt, że pecetowe tytuły trafią do salonu – konsole przyzwyczaiły mnie do tego, że gram na fotelu, z dala od biurka, na dużym ekranie. Owszem, mogę to robić na „zwykłym” pececie, ale nie będzie to tak wygodne i łatwe jak na Steam Machines.

Krytycy sprzętu uważają, że to po prostu mniejszy blaszak, ale coś czuję, że właśnie tym Valve podbije nasze serca. Konsole nas rozpieściły, większość nie ma czasu na porównywaniu kart graficznych i procesorów. Chcemy mieć wybór, ale bez konieczności analizowania. Chcemy mieć pewność, że wydając np. 500$ dostaniemy porządne bebechy, które poradzą sobie z nowymi grami. Grami, w które będziemy grać w salonie. Trzymajcie kciuki za pomysły Valve, bo dzięki nim może odżyć pecetowe granie. No bo jak nie Valve, to komu się to uda?

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (7)