Steve Ballmer w akcji: najbardziej szokujące wypowiedzi szefa Microsoftu
Steve Ballmer to osoba o której można powiedzieć wiele, ale z pewnością nie to, że jest bezbarwna. Szef Microsoftu mocno wyróżnia się na tle dyrektorów innych wielkich firm. Co sprawiło, że stał się rozpoznawalną postacią?
17.06.2011 09:37
Steve Ballmer to osoba o której można powiedzieć wiele, ale z pewnością nie to, że jest bezbarwna. Szef Microsoftu mocno wyróżnia się na tle dyrektorów innych wielkich firm. Co sprawiło, że stał się rozpoznawalną postacią?
O karierze Steve'a Ballmera zdecydował wynik testu, kończącego szkołę średnią. Przyszły CEO Microsoftu w matematycznej części testu SAT uzyskał wówczas 800 punktów na 800 możliwych. Wynik ten oznaczał dla niego możliwość kontynuowania nauki w jednej z najbardziej prestiżowych amerykańskich uczelni.
Nie dane mu było ukończyć studiów. Skuszony propozycją Billa Gatesa Ballmer porzucił Harvard, zamieniając studenckie życie na pracę w Microsofcie i 8 proc. akcji tej firmy.
Początkowo pozostawał w cieniu Gatesa i Allena, jednak po odejściu tego ostatniego kariera Steve’a zaczęła przyspieszać. Ballmer, w przeciwieństwie do wielu ówczesnych szefów firm IT nie był jednak wyprzedzającym epokę wizjonerem ani genialnym programistą.
Jego talentem była sprzedaż, do której podchodził z entuzjazmem godnym sprzedawcy z telezakupów. Reklamę z udziałem Steve'a można było zobaczyć, gdy na rynek wchodził Windows 1.0.
Ballmer okazał się również sprawnym organizatorem. Wraz z rozwojem Microsoftu zaczął angażować się w tworzenie struktury firmy i organizację sprzedaży jej produktów.
Wyłaniający się podział ról z Billem odpowiadającym za oprogramowanie i Steve’em, dbającym o sprzedaż okazał się kluczowy dla sukcesu Microsoftu w latach 80.
Steve, podobnie jak Bill, nie miał wówczas oporów przed występowaniem w klipach promocyjnych:
Bill Gates And Steve Ballmer Commercial.wmv
Charyzma i zdolności Steve'a sprawiły, że gdy w 2000 roku Bill Gates postanowił zwolnić stanowisko CEO Microsoftu, na swoje miejsce wyznaczył tego wieloletniego współpracownika. Steve szybko zasłynął z kontrowersyjnych wypowiedzi.
Stał się wrogiem numer 1 m.in. dla zwolenników wolnego oprogramowania, którzy nie mogą darować mu słów:
Linux to rak. Musimy nauczyć ludzi, co to znaczy chronić własność intelektualną i należycie za nią płacić.
Powszechnie uważa się, że ta wypowiedź, jak również porównanie zwolenników Linuksa do komunistów, były przyczyną ataku, jakiego doświadczył CEO Microsoftu. Gdy w 2008 roku Ballmer występował przed studentami Uniwersytetu Ekonomicznego w Budapeszcie, jeden z widzów obrzucił go jajami.
Steve Ballmer Gets the Egg-Treatment in Budapest
W rzeczywistości był to protest przeciwko umowie, jaką Microsoft podpisał z rządem Węgier. W jej wyniku w węgierskich szkołach zamiast z darmowych, opensource'owych aplikacji, powszechnie korzysta się dziś z programów Microsoftu.
Warto przypomnieć, że podobnego ataku doświadczył poprzednik Ballmera. Trzeba przyznać, że Bill w konfrontacji z napastnikiem miał znacznie mniej szczęścia ;).
bill gates - cake on face
Steve Ballmer nie przypomina typowego korporacyjnego wyrobnika. Zamiast - jak jego koledzy po fachu - wygłaszać kolejne przemówienia lub omawiać wyświetlane slajdy, Steve stawia na kontakt z widownią.
Do legendy przeszło jego wystąpienie, podczas którego w specyficzny sposób podkreślał uznanie dla pewnej grupy zawodowej:
developers
Mimo upływu lat, tama konferencja nie została zapomniana - o uwagę Ballmera walczą kolejne grupy programistów ;):
Steve Ballmer - "Web Developer" on Mix08!
Steve znany jest ze swoich bezkrytycznych, pełnych uwielbienia deklaracji dotyczących Microsoftu i produktów tej firmy. Przed podjęciem współpracy z Nokią gigant z Redmond rozważał wiele wariantów wzmocnienia swojej pozycji w branży telefonów komórkowych.
Jedną z możliwości było nawiązanie współpracy z Research In Motion (RIM), kanadyjskim producentem telefonów BlackBerry, jednak podjęto wówczas decyzję o samodzielnym rozwijaniu produktów Micorsoftu. Zapytany o przyczyny, Ballmer odpowiedział:
Przejęcia nie mają sensu. Konkurencja na rynku telefonów komórkowych jest spora, ale to nasze telefony są najładniejsze.
Podobno o gustach się nie dyskutuje, ale by wyrobić sobie zdanie na temat tych słów, spójrzcie na poniższe zdjęcie. Są na nim widoczne dwa smartfony Microsoftu o nazwie KIN. Ich produkcja została przerwana po wyprodukowaniu zaledwie kilkudziesięciu tysięcy sztuk.
Uwielbienie dla Microsoftu wyraża się nie tylko w opiniach na temat telefonów. Zobaczcie, jak Steve Ballmer wyraża uznanie dla swojej firmy:
Publiczne wystąpienia Steve'a to jednak nie tylko podskoki na scenie i wykrzykiwanie sloganów, które zakończyło się w latach 90. operacją gardła. Następca Billa Gatesa znany jest jako skuteczny i bezwzględny biznesmen.
Gdy przed kilku laty pracownicy Microsoftu zaczęli opuszczać tę firmę na rzecz Google'a, Steve dał się ponieść emocjom - rzucił wówczas krzesłem i stwierdził:
Fucking Eric Schmidt is a fucking pussy. I'm going to fucking bury that guy, I have done it before, and I will do it again. I'm going to fucking kill Google.
Deklaracja uśmiercenia Google'a została wygłoszona w sytuacji, gdy decyzję o opuszczeniu Microsoftu podjął Mark Lucovsky - ważny pracownik, odpowiedzialny za projektowanie interfejsów (często powtarzaną, błędną informacją jest stwierdzenie, że irytację Ballmera wywołał Kai Fu Lee zajmujący się wyszukiwarkami).
Co istotne, Mark zdecydował o przejściu do Google'a mimo podpisania umowy o zakazie konkurencji.
Swoją niechęć do Google'a Steve wyrażał również przy innych okazjach. Podczas Microsoft Startup Accelerator Program CEO Microsoftu poruszył kwestię usług pocztowych.
Jak stwierdził, zarabianie na bezpłatnych mailach jest bardzo trudne, co zmusiło Microsoft do obudowania poczty Hotmail różnymi usługami.
Ballmer skorzystał przy tym z okazji, by skrytykować konkurenta:
Google ma te same odczucia, chociaż oni czytają wasze listy, a my nie. Teoretycznie jeśli ktoś czyta wasze maile to wie, o czym z wami rozmawiać.
Mimo opinii biznesowego wojownika, w bezpośrednich kontaktach Steve zrzuca maskę bezwzględnego CEO. Bez rzucania krzesłem ;) zniósł prowokację, jaką przygotował mu jeden z właścicieli MacBooka:
Mr. Ballmer, would you sign my mac?
Niestety, nad CEO Microsoftu zaczęły zbierać się czarne chmury. Dobra passa i szybki rozwój Microsoftu, trwający przez ponad dwie dekady, skończyły się około 2000 roku. Choć trudno obarczać bezpośrednią odpowiedzialnością Ballmera to inwestorzy, przez lata czekający na zyski z akcji firmy, zaczęli się niecierpliwić.
Jako pierwszy publiczną krytykę wygłosił David Einhorn, inwestor z funduszu Greenlight Capital. Wprawdzie fundusz posiada zaledwie 0,1 proc. akcji Microsoftu, jednak opinie Einhorna są bardzo cenione przez giełdowych graczy.
W swoim wystąpieniu David Einhorn wezwał Ballmera do ustąpienia:
Jego ciągła obecność to największe obciążenie dla akcji Microsoftu.
Choć zarząd Microsoftu zdecydowanie odciął się od takiej opinii i udzielił Steve'owi pełnego poparcia, inwestorzy z coraz większą rezerwą traktują obecnego CEO. W ciągu dekady Steve'a Ballmera na tym stanowisku Microsoft zyskał dwóch potężnych konkurentów - Google'a i Apple'a.
Co więcej, kurs akcji koncernu przez całą dekadę oscylował w granicach 25-30 dol. Biorąc pod uwagę spadek wartości dolara okazuje się, że osoby, które zainwestowały w Microsoft w czasie rządów Ballmera poniosły straty.
Jak wypadł Ballmer w porównaniu ze Steve'em Jobsem? Kupując w 2001 roku akcje Apple'a za tysiąc dolarów, dekadę później można było je sprzedać za... 90 tys. W takim kontekście trudno uznać zniecierpliwienie inwestorów za nieuzasadnione.
Biorąc pod uwagę rynkową pozycję firmy z Redmond i wizerunek jej prezesa, Steve Ballmer jest - Waszym zdaniem - atutem czy problemem Microsoftu?