Suchy sufit czy spokojny sen - wybór należy do sąsiadów
Czujniki przeciwpożarowe i alarmy antywłamaniowe cieszą się u nas coraz większą popularnością, jednak producenci już teraz zastanawiają się, na jakich urządzeniach można jeszcze zbić fortunę. Boom na ochronę mienia przed pożarem lub kradzieżą kiedyś się przecież skończy. Najnowszym pomysłem jest alarm chroniący przed... cieknącym kranem lub pralką. Co na to nasi sąsiedzi?
Czujniki przeciwpożarowe i alarmy antywłamaniowe cieszą się u nas coraz większą popularnością, jednak producenci już teraz zastanawiają się, na jakich urządzeniach można jeszcze zbić fortunę. Boom na ochronę mienia przed pożarem lub kradzieżą kiedyś się przecież skończy. Najnowszym pomysłem jest alarm chroniący przed... cieknącym kranem lub pralką. Co na to nasi sąsiedzi?
Urządzenie o wiele mówiącej nazwie Water Leak Alarm to sprzęt niewymagający podpinania kabli czy skuwania ścian i montowania skomplikowanej instalacji. Czujniki wystarczy umieścić w miejscach podatnych na zalanie - na przykład w okolicach pralki w łazience lub przy odpływie wanny. Wszystko po to, by nie zalać sąsiadów z dołu. Jest tylko jeden problem.
Po kontakcie z wodą dosyć oryginalne czujniki mogą emitować dźwięk na poziome 100 dB nieprzerwanie przez 24 godziny (dla porównania warto dodać, że podobną głośność ma pracujący młot pneumatyczny). Niska cena (w przeliczeniu około 60 złotych za trzy alarmy) sprawia, że sprzęt ten zdecydowanie bardziej nadaje się do robienia głupich kawałów niż do faktycznego chronienia domu przed zalaniem. Może producent Water Leak Alarm powinien pomyśleć o zmianie nazwy urządzenia. Znacznie lepiej sprzedałby się na przykład jako "podręczny odstraszacz sąsiadów". Jeśli wyposażymy się w podobny sprzęt ratunkiem dla sąsiadów będzie wniosek o eksmisję. A może lepiej jednak mieć suchy sufit ;)?
Źródło: 7gadgets